*tydzień później*
Siedziałam na kanapie w domu Jane, co chwila zerkając na zegar.
- Mogłabyś się pospieszyć? - Spytałam po raz kolejny dzisiejszego dnia.
- Nie popędzaj mnie! - Przewróciłam oczami, po czym wróciłam do wpatrywania się w zegar.
Po kilku minutach blondynka wreszcie wyszła ze swojego pokoju.
- Możemy jechać! - Powiedziała z entuzjazmem. Przyjrzałam się jej uważnie. Była ubrana w biały top i jasnoniebieskie jeansowe szorty. W ręku trzymała rączkę niewielkiej walizki, na której stała niewielka torba, a na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Wyglądała, pięknie, z resztą jak zawsze.
- W reszcie... - Mruknęłam, po czym podniosłam się, chwyciłam swoją torbę sportową i podeszłam do drzwi. Blondynka zgarnęła z komody klucze, którymi po chwili zamknęła dom.
Już po pięciu minutach dotarłyśmy do samochodu Jane. Wrzuciłyśmy bagaże do bagażnika, po czym dziewczyna wsiadła na fotel kierowcy, a ja oczywiście siedziałam na miejscu pasażera.
- Dobra, przygotuj się, bo czeka nas długa podróż. Dwie godziny, o ile nie będzie korków. - Powiedziała blondynka, po czym odpaliła auto.
Dzisiaj rano zadzwonił do nas Jack mówiąc, że jego kuzyn wyjeżdża na weekend i potrzebuje kogoś, kto pilnowałby domu, oraz zajmowałby się jego psem przez ten czas. Jednocześnie dał mu pozwolenie na zaproszenie kilku znajomych. Po usłyszeniu tej informacji od razu zaczęłyśmy się pakować, i kilka godzin później byłyśmy już gotowe do odjazdu.
Jechałyśmy w zupełnej ciszy, patrzyłam się na widoki, które mijałyśmy.
- Chyba przystąpię do egzaminu na prawo jazdy. - Powiedziałam.
- Ta... Chcesz zabić egzaminatora, siebie, czy przypadkowych przechodniów? - Spytała blondynka, na co przewróciłam oczami.
- Mówię poważnie. To trochę wstyd nie móc jeździć w tym wieku, poza tym byłoby mi o wiele wygodniej. - Powiedziałam, blondynka tylko wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. - Odpowiedziała, patrząc ze skupieniem ma drogę. Zapadła cisza, ale nie niezręczna. Czułam się naprawdę świetnie. Cały samochód pachniał delikatnymi perfumami Jane, słońce przyjemnie grzało, a w tle cicho leciała jakaś piosenka. Było idealnie, ale do czasu, aż blondynka postanowiła popsuć mi humor.
- Carlos się do ciebie odezwał? - Spytała, zerkając na mnie. Momentalnie poczułam ucisk w brzuchu i powiększającą się gulę w gardle.
- Nie. Wszytko, co napisał do tej pory już ci pokazałam. - Od wróciłam wzrok w stronę okna, by nie patrzeć na dziewczynę. Trudno mi było o tym mówić, głównie dlatego, że sprawa była świeża. No i dlatego, że ta cała sprawa wynikła przeze mnie. - Najwidoczniej potrzebuje więcej czasu.
- Może... A może powiedział tak po to, żeby cię zbyć, bo wcale nie chce niczego naprawiać? - Spytała Jane, patrząc na mnie takim wzrokiem, jakby chciała się upewnić, że nie zabolało mnie to, co powiedziała.
- Brałam tą opcję pod uwagę, ale on taki nie jest. Jeśli chciałby odpuścić, to by mi to powiedział, prawda? - Spytałam bardziej samą siebie, niż blondynkę. Oczywiście, że brałam tą opcję pod uwagę, myślę o tym ciągle, zwłaszcza, że minął już tydzień, a Carlos ciągle jest cicho.
CZYTASZ
Take Off the Halo || Jace Norman
Fanfic~fragment~ Spojrzałam ostatni raz na chłopaka. - Nie cierpię cię, Norman. - Powiedziałam, a chłopak lekko się uśmiechnął. - Ja ciebie też, White. Odwrócił się i poszedł w stronę samochodu. Jego tył prezentował się nie gorzej niż przód. A ja czułam w...