Nowe pokolenie ;49

167 2 2
                                    

-- Wstawajcie! - krzyknął James. Otarłam oczy, ze zdumienia. Za synem stał Albus z ręką zasłaniającą twarz. Harry również się przebudził zdezorientowany.

-- Co się stało?

-- Nic szczególnego oprócz tego - powiedziała najstarszy syn. Wyszarpnął Albusowi coś z ręki i podstawił nam to pod nosy. Okazało się, że to list z Hogwartu. Byłam bardzo szczęśliwa z tego, że mój syn dostał się do tej szkoły.

-- Albus to wspaniałe, moje gratulacje - powiedziałam wstając z łóżka. Przytuliłam chłopca, jednak on wyrwał się po chwili z uścisku.

-- Gratulacje.

-- Świetnie bracie. Wiesz tylko my wszyscy jesteśmy z Gryffindoru, więc będzie dla nas hańbą, jak trafisz do takiego Slytherinu - dodał James wychodząc z pokoju. -- No chyba, że chcecie mieć w rodzinie Ślizgona. To ja zabieram manatki i idę do Kaiyli i Rona.

-- James! - krzyknął Harry za chłopakiem. -- Zacznijmy od tego, że dla ciebie Kaiyla i Ron są ciocią i wujem. Po drugie uspokój się. Nie ważne do jakiego domu trafi Albus.

-- To jest ważne. W Slytherinie są same tchórze i śmierciożercy - odpowiedział rzucając bratu dwuznaczne spojrzenie.

-- Nie możesz tak mówić - odezwałam się.

-- Mogę. Po za tym tato, wuja chce żeby mówić do niego Ron.

-- Wspaniale, to chociaż wyrażaj się o siostrze twojego taty.

-- Zabronisz mi mówić do niej po imieniu? Skąd wiesz, że tego nie chce.

-- James pogrywasz z nami.

-- Nie mam z wami o czym gadać. Idę do Kaiyli i Rona - zakończył dyskusje mój syn.  Chłopak trzasnął drzwiami i już go nie było.

Nie powiem, zrobiło mi się przykro. Moje dziecko wolałało swoje wujostwo od nas. Gdzie popełniliśmy z Harrym błąd wychowując go?

-- Albusie przykro mi, że musiałeś tego słuchać.

-- To nic. On już taki jest.

-- Chodźmy zjeść śniadanie - zaproponował Harry. -- Lily jeszcze śpi?

-- Tak.

-- W takim razie nie budźmy jej.

-- A co jeżeli ja naprawdę trafię do Slytherinu? - zadał pytanie najmłodszy syn podczas śniadania.

-- To nic nie znaczy.

-- Tam byli śmierciożercy tato i sam Voldemort.

-- Nie zauważyłeś jednak, że nawet w Gryffindorze zdarzają się przypadki śmierciożerców. Taki Pettigrew. Gdyby nie on twoi dziadkowie by żyli - odparłam. Zauważyłam, jak Harry się skrzywia na wspomnienie o swoich rodzicach. Szczerze współczułam mu. Na własnej skórze parę lat temu mogłam poczuć co czuje osoba porzucona przez rodziców. Owszem udało mi się ich odnaleźć w Australii, ale przestałam czuć więź pomiędzy nami. Nie wiedziałam z czego to wynika. Gdzie popełniłam błąd, a może to w nich jest jakiś problem? Było więcej pytań niż odpowiedzi co doprowadzało mnie do flustracji.

--Kocham was - odrzekł syn i przytulił nas.

-- My ciebie też. Kochamy was wszystkich niezależnie kim będziecie.

~Kaiyla~

-- James! - krzyknęłam, gdy do salonu wbiegł mój rozwścieczony syn brata.

-- Co tym razem zrobił Harry?

-- Bronił Albusa, jak zawsze. Matka to samo.

-- Lubię Albusa - odezwała się siedząca pod ścianą Rose. -- Co ci zrobił?

Po kres życia - Always❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz