31

115 5 0
                                    

Harry
Od porwania Kaiyli minął tydzień. W tym czasie siedzieliśmy bezczynnie na Grimmuld Place 12. Wszyscy byliśmy we fatalnych humorach.

Siedzieliśmy w salonie patrząc sobie na stopy. Brakowało mi Kaiyli. Ona wiedziałaby jak złagodzić systuacje.

- Harry... - zaczęła Hermiona łapiąc mnie za rękę. Ścisnąłem ją.

- Tak? - odpowiedziałem gapiąc się w jeden punkt.

- Musimy wziąść się w garść i zacząść szukać horkruksów, a przy okazji rozwiązać zagadkę gdzie ona jest - powiedziała dziewczyna ze łzami w oczach. Imię mojej siotry stało się od niedawna dla nas tematem Tabu.

- Kiedy ona może cierpieć.

- Kaa...iyl..a to silna kobieta. Da radę - odezwał się Ron. - To wszystko moja wina. Mogłem jej pilnować. Nic by się w tedy nie stało. Ona pytała mi się, czy wyjdę z nią do ogrodu.

- Tak? Wyobraź sobie, że mam bardzo podobne odczucia. W końcu to moja siostra, a ty ją odrzuciłeś dla jakieś innej.

- Harry strasznie chcę cię za to przeprosić.

- Najlepiej przeprosisz, jak znajdziemy ją żywą.

- Stop! - zawołała rozpaczona Hermiona. - Nie bądźmy pesymistyczni. Ona żyje. Harry, to Kaiyla. Przetrwa. Musimy ją znaleźć, to prawda, ale teraz proszę was skupmy się na tym przeklętym medalionie Slytherina. Musimy ustalić jego położenie. No proszę, jakieś pomysły?

- Mundungus go zabrał ten złodziej jeden - odezwał się nagle Stworek.

- Opowiedz nam jak to się stało

- Ta szumowina przyszła tutaj po śmierci ostatniego Blacka, jak Stworkowi było przykro. Ten złodziej okradł panią Stworka! Zwinął medalion pana Regulusa.

- R.A.B ... - szepnęła Hermiona. - Regulus Black. Harry wszystko by się zgadzało!

- To on ukradł medalion Slytherina z jaskini.

- Dokładnie. Trzeba tylko teraz znaleźć Flatchera.

- Stworku. Znadź Mundungusa i przyprowadź go tu.

- Tak jest panie - odparł po czym pstryknął palcami i już go nie było.

Kaiyla

Zostałam wyprowadzona z piwnicy do wielkiego salonu Malfoyów. Blask słońca oświetlający pomieszczenie oślepiał mnie.

- Stań tu - wskazał mi śmierciożerca miejsce na środku dywanu. Niechętnie wykonałam polecenie chwiejąc się delikatnie na moich białych szpilkach. Wciąż byłam ubrana w taki sposób, jak na weselu. Ręce miałam związane.
W okół mnie zebrali się śmierciożercy.

Harry

Spałem, gdy nagle przyśniła mi się Kaiyla. Stała na środku pokoju, a w okół niej stali śmierciożercy. Moja siostra była ubrana w te same rzeczy co na weselu Billa i Fleur.

- Gdzie ukrywa się Harry Potter?! - zapytała się jedna z śmierciożerczyni trzymając różdzkę przy jej głowie.

- Nigdy wam nie zdradzę mojego brata - odparła siostra przekonanym głosem.

- Powtórzę jeszcze raz. Gdzie jest Harry Potter?

- Mówiłam, że nigdy wam nie powiem. Możecie mnie już teraz zabić. Nie sądze, abym była wam potrzebna.

- Nie martw się zostaniesz tutaj. Zadbamy o to, abyś pisnęła słówko. Lepiej się dla ciebie to skończy - nagle w pomieszczeniu pojawił się Voldemort. Podszedł do Kaiyli.

- Panie mój - odparła zmieniając nagle ton swojego głosu. Brzmiała zupełnie jak nie ona.
Rzuciła się Voldemortowi do stóp.

- Kaiyla Potter... - powiedział swoim lodowatym głosem.
Zatkało mnie. Kaiyla, przecież ona nigdy by tego nie zrobiła. - Gdzie ukrywa się Potter.

- Panie nie mam pojęcia - nagle scena ucieła się. Była to piwnica. W niej siedziała załamana Kaiyla. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.

- Harry, oni manipulują twoim umysłem. Nic mi nie jest. Nigdy nie zdradzę twojego położenia, ani tajemnic. Nie wiem, gdzie mnie zabrali.
Znajdźcie horkrusky. Oni robią ze mnie przynęte na Ciebie. Nie daj się zwieść.

- Kaiyla, kocham cię.

- I ja ciebie również.

- Dlaczego jesteś tak zakrwiawiona?

- To drobnostka.

- Oni cię...

- Torturują. Owszem nie zaprzeczę. Harry mam wgląd do twojego umysłu. Mogę zostawiać w nim fałszywe wspomnienia. Tak, jak teraz. Obecnie jestem w salonie wśród śmierciożerców.  Harry, uważaj na siebie. Pozdrów ode mnie Hermionę i Rona. Wyliże się.

- Kaiyla nie...

- Daj spokój. Skupcie się na znalezieniu horkrusków. Na mnie przyjdzie czas. Może w najbliższym czasie wymyślę, jak się stąd wydostać.

- Wydostanę cię  stamtąd - powiedziałem. Kaiyla uśmiechnęła się lekko.

- Wierzę, naprawdę. Uważaj na Voldemorta. On może penetrować dowoli twój umysł tak samo, jak ja.

- Dlaczego nie może po prostu wydobyć z ciebie informacji przez legilimencje?

- Zadałeś ciekawe pytanie. Póki tu jestem jeszcze go nie widziałam, chociaż czułam jego nieudolne próby wdarcia się do mojej pamięci. Nie jestem w stanie tego racjonalnie wytłumaczyć.

- W moim śnie on był.

- Pewnie, że był bo sam go kontrolował. Chciał wbudzić w tobie wszelkie negatywne emocje. Zapewne sądziły, że przez to zaczniesz mnie natarczywie szukać.

- Miałem taki zamiar. Ty tam cierpisz. Kaiyla możesz mnie wydać.

- Jaki ma to sens? Wciągnę tylko ciebie, Hermionę i Rona w kolejne zbędne kłopoty. Harry przykro mi to stwierdzić, ale nie wydaje mi się abym długo tu zabawiła.

- Jak długo będziesz?

- Dopóki ty się nie obudzisz, albo ja nie zdecyduje się opuścić twojego umysłu.

- Wolałałbym gdybyś jednak pozostała - powiedziałem. Siostra uśmiechnęła się do mnie jeszcze szerzej.

- Też bym tak wolała. Cóż, musimy stawić czoła temu co złe, aby mogło nadejść to co dobre. Nigdy nie można wybierać drogi na skróty. To chwilowe ułatwienie, które po chwili znika.

Po kres życia - Always❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz