|16|

503 56 17
                                    

Pov. Dream

Postanowiłem że czas aby wyznać swoje uczucia do Georga. Dzięki radom Sapnap'a bardziej wiedziałem jak się za to zabrać.

Uznałem, że będzie to wyglądało tak, a przynajmniej chciałbym żeby tak wyglądało. Jutro pod wieczór pójdziemy na spacer. Oczywiście zanim z nim tam pójdę, wcześniej przygotuję nam jakiś kocyk bo chciałbym zabrać chłopaka na koniec naszego spaceru na piękną łąkę obok lasu i to tam tak na prawdę powiedzieć mu ze go kocham. Musze się pośpieszyc, ponieważ musze jeszcze kilka innych rzeczy zorganizować. Potem usiądziemy na kocu, pod blaskiem księżyca i zaczniemy rozmawiać na luźne tematy. Po pewnym czasie spróbuję mu wyznać co czuję. Nie wiem jak zareaguje. Mam tylko nadzieję że jeżeli nie zaakceptuje tego bądź nie będzie tego odwzajemniał, nie będzie chciał zerwać przyjaźni czy nawet kontaktu.

Cały dzień szykowałem i planowałem dzisiejszy wieczór. Byłem bardzo zestresowany, nie powiem że nie. Cały czas obawiałem się czy to na pewno dobry pomysł. Sapnap próbował mi wmówić że do zajebisty pomysł, a ja z czasem zacząłem czuć że ma rację.

Biegałem w tę i z powrotem, bo chciałem aby jutrzejszy wieczór był doskonały. Przez to niestety byłem zmuszony aby lekko ignorować georga. Wiem że nie powinienem, ale jakbyśmy się spotkali dziś chociazby wzrokiem przez stres mógłbym wygadać się na temat jutrzejszego wieczoru. A wolelibyśmy tego uniknąć.

Biegając tak w pewnym momencie zorientowałem się że, można było by, a nawet wypadało by aby zorganizować coś do picia na jutro. Wiedziałem że Karl i tak ma dużo roboty, poza tym lepiej żeby ten wolny czas spędzał z swoim chłopakiem a nie na szykowaniu dla mnie jedzenia. Poszedłem szybko do stajni i poprosiłem aby osiodłali mojego śnieżno- białego konia. Miał na imię Onil. Pamiętam że mam go od źrebaka. Jest jednym z moich najwierniejszych przyjaciół, i praktycznie jedynym. Przed wstąpieniem do zamku raczej nie miałem nikogo. Ale dobra koniec użalania się, miałem jechać do miasteczka po coś do żarełka na jutro. Wskoczyłem na mojego ogiera i ruszyłem do wioski obok zamku. Opuszczając mury zamku udało mi się zauważyć bruneta stojącego w progu drzwi wyjściowych. Zlekceważyłem to i postanowiłem dalej jechać w chciany kierunek.

Będąc w miasteczku załatwiłem to co mi było potrzebne i zacząłem wracać do zamku. Wsiadłem na konia i ruszyłem w drogę powrotną. W wiosce czas mi minął bardzo szybko, zanim się obejrzałem było już ciemno.

Odstawiłem konia do stajni, po czym sam udałem się do komnaty Brunecika. Jak sam uznał teraz w naszej codzienności jest to że śpimy razem. Po drodze do jego pokoju jeszcze szybko odstawiłem kupione rzeczy do innego pomieszczania. Zapukałem lekko, lecz odpowiedziała mi cisza. Uchyliłem lekko drzwi i moim oczom ukazał się George śpiący w łóżku. Po cichu wszedłem do komnaty i zamknąłem je za sobą nadal cicho aby nie obudzić niższego. Ruszyłem po piżamę, a mając już ją w dłoniach pokierowałem się do łazienki.

Po załatwieniu tego co trzeba, podszedłem do łóżka i się położyłem obok bruneta. Widząc, że niższego coś dręczy, przysunąłem i przytuliłem go do siebie. Na ten gest błyskawicznie się uspokoił i wtulił jeszcze bardziej się w mój tors. Z mimowolnym uśmiechem na twarzy poszedłem spać.

Rano

Obudziłem się wyspany i pełen energii. O dziwo.
Obok mnie, a raczej na mnie leżał wtulony George. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. W tej chwili brunet się obudził. Podniósł głowę aby rozglądnąć się gdzie jest, po czym zobaczył mnie i spojrzał mi w oczy
-ooo pojawił się królewicz- powiedział Gogy z jeszcze zaspanym głosem, ale pomimo to i tak było można wyczuć ironię w jego słowach. Z początku nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi, ale z czasem zrozumiałem ze pewnie chodzi o to ze wczoraj praktycznie cały dzień go olewałem. Gogy mocniej mnie przytulił i ja się odezwałem.
-emmm... a więc, sory ze cię wczoraj lekko ignorowałem, ale miałem coś mega ważnego do zrobienia.- chłopak popatrzył się na mnie pytającym i domagającym się wyjaśnień wzrokiem. Podniosłem się do siada, sadzając brunet na moich kolanach.
-bo właśnie, mam pytanie? Czy chciałbyś może wyjść dzisiaj ze mną tak pod wieczór na spacer?- wypowiedziałem się, a Gogy spojrzał na mnie ze swoim dziwnym uśmieszkiem.
- taka ala randka? Tak chce iść- po wypowiedzeniu się Georga zamurowało mnie. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Kiedy ja siedziałem oszołomiony jak słup soli niższy, wstał i zabierając przy okazji ubrania ruszył do łazienki. Z oszołomienia wyrwał mnie tylko huk zamykających przez bruneta drzwi od łazienki.

Wstałem i przyszykowałem sobie ubrania na dziś. Słysząc po chwili zamek od drzwi wziąłem wcześniej uszykowane ubrania, wyminąłem Gogy'ego i  teraz to ja zajmowałem łazienkę. Po załatwieniu wszystkiego co trzeba wyszedłem z pomieszczenia i moim oczom ukazał się brunet czekający, najprawdopodobniej na mnie przy drzwiach.
- idziemy do Karl'a i Sapnap'a? Dawno się nie widzieliśmy. Tak kilka dni to dużo.- powiedział George. Ja na znak ze możemy iść wziąłem to rąk maskę i założyłem na na swoją twarz. Uradowany brunet podbiegł do mnie, złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy do naszych przyajciół.

—————————————-
825 slow 🦎

Miejsce wydarzenia: po za murem/ DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz