Nie był to cesarz, nie był to strażnik ani nikt kto miałby prawo wchodzić do sypialni księcia. Z takim przekonaniem kolejnym odruchem Jeno był atak i ochrona Jaemina, bo nigdy nie wiadomo czy to nie zamachowiec, czy nie szpieg...
Więc gdy nieznajomy mężczyzna wstał z krzesła i postąpił pierwszy krok w ich kierunku, zgodnie z wyuczoną w armii reakcją wyskoczył z łóżka i zaszarżował na niego, powalając na podłogę i unieruchamiając.
- Jeno! Przestań!
Usłyszał, ale nie trafiło to do niego, bo według schematu musiał wpierw rozbroić wroga. Jedną ręką przytrzymując obie mężczyzny skrzyżowane na plecach, drugą zaś przeszukał go sprawnie. Nie znajdując miecza ani sztyletu powoli odwrócił się do księcia i skinął głową.
- Nie stanowi zagrożenia.
- Oczywiście, że nie stanowi. To mój ojciec! - odparł Na, patrząc na niego wielkimi oczami.
- Ojciec? Ale... - nie rozumiał, ale wzrok Jaemina dosadnie mówił mu, że ma puścić mężczyznę.
Gdy to zrobił, ten jęknął cicho i odwrócił się do niego.
- Uszkodziłeś staruszka, pomóż mu chociaż wstać - wystawił do niego rękę.
Lee ujął ją i podciągnął mężczyznę w górę. Gdy ten stał już na przeciw niego, chłopak miał okazję lepiej się mu przyjrzeć. Dziwnie przypominał mu Na Kyuma z Hanseong, toteż przeszedł go zimny dreszcz na samo jego wspomnienie. Tylko parę szczegółów i szczery, przyjazny uśmiech odróżniały go od tamtego.
- Przepraszam ojcze - Jaemin wstał z posłania i skłonił się, jednocześnie chwytając przyjaciela za kark i zmuszając go do tego samego.
- Grunt, że jestem cały. Twój przyjaciel ma niezły refleks. Armia Joseon? - posłał Lee pytające spojrzenie. - Tylko bądź, synu, tak dobry i powiedz mi, kim jest ten zdolny chłopak.
- Lee Jeno - przedstawił się, ponownie skłaniając, tym razem głębiej, jak nakazywały obyczaje. - Byłem strażnikiem na dworze Hanseong.
- Byłeś? Cóż za strata dla tamtejszego dworu. - pokręcił głową. - I jeszcze ta wierność. Przepłynąłeś za swoim panem morze, pewnie przepłynąłbyś ocean.
- Nie jest tylko strażnikiem - Jaemin tracił go w ramię. - Pamiętasz, wczoraj pytałeś, czy miałem kogoś, na kim mogłem polegać gdy ty musiałeś wyjechać, czy nie byłem sam. Jeno był tym kimś, jak widzisz, wciąż jest.
Moonso położył dłoń na ramieniu Jeno i posłał mu wdzięczny uśmiech.
- Nigdy ci tego nie zapomnę, Lee Jeno. Gdy tylko przejmę władzę w Joseon, miej odwagę prosić o co zechcesz.
- Dziękuję, ale wciąż nie rozumiem... Na prawdę jest Pan królem Na Moonso?
- Chwilowo, nie królem. Ale tak, to właśnie moje imię. Jaemin na pewno wszystko Ci potem wytłumaczy. Jeszcze wcześnie, wracajcie do łóżka i tam zaczekajcie na śniadanie. O nic się nie martwcie. Zobaczymy się na porannych modlitwach.
- Zaczekaj...
Jaemin szepnął do Jeno, że zaraz wróci i wyszedł za ojcem z komnaty. Zamknął za nimi drzwi i spojrzał na niego niepewnie.
- Ty rozumiesz, że my... - nie mógł znaleźć słów.
- Jae, przecież nie mogę winić cię za to, że zakochałeś się w osobie, która była dla ciebie oparciem w trudnych chwilach, z którą przeżywasz najszczęśliwsze dni swojej młodości i która jest do tego tak atrakcyjna - zażartował na koniec. - Z resztą muszę przyznać, że sam mam słabość do niektórych mężczyzn.
![](https://img.wattpad.com/cover/225557465-288-k397179.jpg)
CZYTASZ
Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin Fanfiction
FanfictionHistoria w dwóch częściach Część Pierwsza - 친구/Przyjaciele Część druga - 위험/Niebezpieczeństwa Po stracie obojga rodziców młody książę Na zostaje pod opieką wuja. Jako jedyny dziedzic ma w przyszłości objąć panowanie, dlatego przygotowania do tego...