O mało nie wpadła na parę idącą na przeciw. Na szczęście ich głośna rozmowa przywołała ją po krótkim rozkojarzeniu do porządku. Skinęła przepraszająco i wyminęła ich. Jednak, gdy tylko odstawiła niesioną misę z owocami na jeden ze stolików ponownie pozwoliła sobie na powrót wzrokiem w tamto miejsce.
Lee Jeno, którego nie widziała od ponad pięciu lat stał teraz nieopodal, prosty jak struna, wysoki, z twarzą niczym wyrytą w jasnym kamieniu. Uśmiechnęła się połowicznie, niemal parsknęła. Chętnie zamieniła by z nim parę słów.
Nie przyznałaby, że za nim tęskniła. Była za to ciekawską osobą. Chciałaby wiedzieć co nieco o tym, jak radził sobie w wojsku. Ona sama tamtego feralnego dnia wplątana przez własną głupotę, jak to nazywała, w spisek księcia, nie została tak surowo ukarana. Co tam kilka dodatkowych godzin dziennie na targu. Była przyzwyczajona do tyrania na życie swoje i rodziny. Za to karę Jeno uważała za nieludzką. Nie znała osobiście nikogo tak młodego, będącego chętnym do ciężkiej i niebezpiecznej służby w armii. Ktoś taki musiałby być znudzony życiem lub pomylony.
Wtedy na sali powstało niejakie poruszenie. Podążając za spojrzeniami gości zobaczyła, że książę rozbawia rozmówkami śliczniutką Japonkę. W bliskiej przyszłości, swoją przyszła żonę. Skrzywiła się. Miała nadzieję już nigdy nie musieć widzieć jego irytująco przystojnej twarzy. I tak było przez tych kilka pięknych lat.
Potem okazało się, że jej rodzinie brak środków by przetrwać kolejną zimę, a tak się złożyło, że na dworze wzrosło zapotrzebowanie na służbę. Miała w planach unikać go tak długo, jak się da.
Potem jednak książę niespodziewanie opuścił towarzyszkę i po zamienieniu kilku słów z królem udał się do wyjścia z komnaty. Po drodze zahaczył o róg sali i zabrał ze sobą nie kogo innego, a Jeno.
***
Słońce już zaszło, a ogród wokół pałacu rozświetliły ozdobne latarnie przygotowane specjalnie na bal. Wzrok księcia powędrował ku niebu rozświetlonemu rozsypanymi po nim gwiazdami. Na chwilę widok zaparł mu dech w piersiach i by utrzymać równowagę oparł się bezpiecznie o bark przyjaciela.
- Jest urocza - osądził Jeno.
- Mogę ci ją oddać - zaproponował zerkając na reakcję strażnika.
Jeno chyba nie był pewien, co na to odpowiedzieć, bo tylko zaśmiał się krótko i zmienił temat.
- Potrafisz znaleźć gwiazdę polarną? - spytał.
- Naturalnie - uniósł dumnie brwi. - Myślisz, że Kyum odpuścił by mi którykolwiek przedmiot?
- W takim razie, która to?
Dłoń księcia uniosła się pewnie. Przedłużył palcem linię łączącą dwie gwiazdy tworzące tył Wielkiego Wozu i pomnożył odległość pięciokrotnie. Tam odnalazł wyznaczający centrum nieboskłonu jasno świecący punkt.
- Oto ona - oznajmił.
- Która? - chłopak mrużył oczy, wytężając wzrok.
Jaemin westchnął, po czym delikatnie nachylił się ku niemu i zetknął z nim głowę, by pokryły się ich punkty widzenia. Ujął rękę Jeno i nakierował na gwiazdę.
- Ta.
Kiedy Jeno wydał dźwięk aprobaty wpatrując się w jasny punkt nad sobą, książę odsunął się nieco i doprecyzował.
- Pomaga podróżnikom wskazując północ - wyjaśnił. - Jest jedynym stałym punktem na niebie, a wszystkie inne gwiazdy poruszają się wokół niej.
Po wypowiedzeniu tego na głos, od razu przyszło mu na myśl dobre porównanie.
- Jest jak - zawahał się. - Przyjaciel. Nie zniknie, nie zgubi się. Możesz na niej polegać, bo zawsze będzie tam, gdzie jej szukasz.
- O tej porze roku noce bywają pochmurne - wtrącił Jeno, posyłając mu prowokujący uśmiech.
Książę szturchnął go ramieniem, mamrocząc pod nosem, że ten wszystko potrafi zepsuć.
Wtedy do ich uszu doszły dźwięki muzyki wygrywane na flecie piri, cytrze oraz skrzypcach haegeum. Jednostajny, dostojny rytm i brzmienie dobiegające z oddali przywróciły konwencjonalny bieg czasu, którego poczucie bynajmniej stracili.
- Powinniśmy wracać. Musisz zatańczyć z księżniczką.
Jaemin zauważył, że pod grzecznym uśmiechem Jeno ukrywa się rozczarowanie. Sam też nie miał najmniejszej ochoty tam wracać. Znał jednak swoje obowiązki, więc skinął głową. Ale mimo o wciąż stał w miejscu. Potem odważył się i zadecydował.
- Potrzebuję próby.
Przyjaciel ku jego uciesze i niejakiemu zaskoczeniu nie zaprotestował. Książę pozwolił mu jedną ręką objąć się w pasie, a drugą spleść w uścisku na wysokości oczu.
- Co jeśli ktoś nas zobaczy? - poczuł ciepły oddech na swojej szyi.
- Przecież strażnicy to też służba - objaśnił. - Mogłem mieć taką zachciankę. Potańczyć sobie w ogrodzie, czemu nie? A ty nie miałbyś wyboru, musiałbyś spełnić moje żądanie - powiedział, próbując kontrolować przyspieszony oddech, choć w rzeczywistości miał świadomość, że był by to nieco większy problem.
Jeno zaśmiał się. Do tej pory udawało mu się zachowywać rytm kroków. Znał ich układ jeszcze z dzieciństwa. Nauczył się tańczyć na przyjęciach w mieście, na weselach, świętach i zwyczajnych zabawach organizowanych po przepracowanym ciężko tygodniu. Choć wtedy tańczył do skoczniejszych piosenek. Zwykle z siostrą lub sam.
Okręcił Jaemina i przywarł do jego pleców. Dwa wolne kroki w tył, dwa w prawo. Dopiero teraz, będąc blisko jego ukrwionej szyi, wyczuł zapach, który musiał pochodzić z jakiejś wonnej rośliny, prawdopodobnie kwiatu. Domyślał się, że wziął przed balem pachnącą kąpiel z płatkami lilii lub magnolii.
W bezmyślnym, kierowanym chwilowym pragnieniem bliskości odruchu potarł czubkiem nosa skórę chłopaka, na co ten wzdrygnął się. Subtelnie przerwał taniec i ze zmieszaniem popatrzył mu w oczy. Jeno z trudem wytrzymał jego pytające spojrzenie, nie potrafiąc wydać z siebie ani słowa.
Na szczęście książę po chwili posłał mu przyjazny uśmiech i stwierdził.
- Wracajmy już.
CZYTASZ
Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin Fanfiction
FanficHistoria w dwóch częściach Część Pierwsza - 친구/Przyjaciele Część druga - 위험/Niebezpieczeństwa Po stracie obojga rodziców młody książę Na zostaje pod opieką wuja. Jako jedyny dziedzic ma w przyszłości objąć panowanie, dlatego przygotowania do tego...