8여덟 번째

100 14 5
                                    


 Gdy wyciągano go z jeziora, wuj niespiesznie zmierzał w jego kierunku z wymalowanym na twarzy zirytowaniem.

- Co się stało? Nie pozwoliłem cię na kolejną kąpiel, moje dziecko – żachnął się, kładąc mu dłoń na zmarzniętym ramieniu.

- To nie moja wina – poskarżył się. - To była...

Obejrzał się na wciąż siedzącą w wodzie dziewczynę, dostrzegając błądzący na jej ustach uśmiech zwycięstwa. Nie miał ochoty na dalszą kłótnię. Niech myśli, że wygrała – burknął do siebie.

- Po prostu wpadłem – wzruszył ramionami.

- A te dzieci, z którymi rozmawiałeś? - spytał nieprzekonany władca. - Nie sprawiały ci problemów? Mogę pomówić z ich rodzicami, jeśli byli dla ciebie nieuprzejmi.

Gwałtownie pokręcił głową. Wiedział, co znaczyło w jego języku "pomówić".

- Nie, są w porządku – odparł.

- W takim razie wracajmy już do domu – dotknął jego policzka. - Chyba słońce zaczyna cię łapać, a nie chcemy piegów na książęcej twarzy.

Mężczyzna władczym gestem przywołał służącego i oznajmił chęć powrotu. Ten poinformował woźnicę, który żartował właśnie z jakąś kobietą. Woźnica pożegnał ją lekkim ukłonem. Póki wsiadł i podjechał bliżej nich, a król nie pożegnał kilku przedstawicieli mieszczan, Jaemin znowu podbiegł do kolegi siedzącego na trawie i gryzącego jej źdźbło.

- Będziesz mógł dziś przyjść? - spytał z niewielką nadzieją w głosie.

- Zobaczę – odpowiedział uśmiechnięty patrząc na niego w górę i mrużąc oczy od słońca. - Mam trochę pracy.

Jaemin przytaknął ze zrozumieniem. Pożegnał Jeno krótkim 'cześć' i nim odszedł, mignął mu kwiat lilii włożony za ucho chłopaka.  

***

 Ku swojemu zadowoleniu ujrzał Jeno czekającego na niego pod drzewem. Przyspieszył kroku i pomachał do niego radośnie.

- Mam coś dla ciebie.

Rzucił chłopakowi pod nogi opakowane w papier ciastko ryżowe. Ten otworzył je i powąchał, by następnie ugryźć ze smakiem.

- Dzięki, niezłe jest – w kilku gryzach zjadł sporych rozmiarów smakołyk. - Co to takiego?

Jaemin podążył za jego wzrokiem i zatrzymał oczy na swoim nadgarstku. Zdjął z niego logiczny łańcuszek, którego nie udało mu się aż do tej pory rozwiązać.

- Mój koszmar, ot co.

Jeno z zaciekawieniem zabrał mu przedmiot i całkowicie przekierował na niego swoją uwagę.

- Nie łudź się, że...

- Muszę zdjąć to kółko? - przerwał mu w pół zdania.

Przytaknął. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Jeno chyba nie zamierzał go słuchać, zupełnie pochłonięty zagadką.

Minuty mijały. Jaemin znudzony rozłożył się bokiem na trawie, opierając głowę na dłoni obserwował skupioną twarz kolegi, przez którą przebiegały przeróżne skurcze. Jedne wyrażały entuzjazm, drugie zawiedzenie. Przeplatały się do momentu, aż kółko nie spadło z łańcuszka. Jeno podniósł je i zaczął z powrotem nakładać.

- Czekaj, co ty robisz? - Jaemin sięgnął, próbując zabrać mu przedmiot. - Jak ci się to udało?

Kolega nic nie mówiąc wstał, by być poza zasięgiem dłoni księcia.

- No nie rób tego! - ten również się podniósł.

Ganiali się w kółko między drzewami. Widząc, że Jeno nawet w biegu usiłuje z powrotem założyć obręcz, rzucił się na niego i przewrócił, lądując na jego plecach.

- Ha! – Jeno oddał mu łańcuszek.

Niestety obręcz była już na miejscu.

- Ya! Dlaczego to zrobiłeś? - żalił się Jaemin. - Pokaż mi to jeszcze raz.

Jeno z zawadiackim uśmiechem pokręcił głową, obracając się pod nim.

- Czemu taki jesteś? - dźgnął go palcem w żebro, a ten skręcił się z bólu.

- To nie takie trudne – unieruchomił jego gotowe do walki ręce. - Kiedyś ci się uda.

Nawet tortury łaskotaniem nie przyniosły skutków, więc Jaemin poddał się, ukrywając łańcuszek w kieszeni spodni. Siedzieli rozmawiając i śmiejąc się aż do zmroku.

- Zostań jeszcze chwilę – prosił Jaemin. - Dziś pełnia.

Jeno zadarł głowę do góry i rzeczywiście ujrzał świetlisty okrąg, zdający się wisieć nie tak wysoko nad ich głowami.

- I co z tego? - nie zrozumiał nawiązania księcia.

Ten z kolei uciekł wzrokiem wymyślając powód inny niż ten, że niania straszyła go kiedyś potworami wychodzącymi tylko w tą jedną noc miesiąca. Myślał, żeby poczekać na patrolujących strażników i w ich towarzystwie dotrzeć do pałacu, ale chyba spóźniali się na wartę.

W końcu powrócił wzrokiem do kolegi, znajdując dobre wyjaśnienie.

- W książkach pary zawsze spotykają się o takiej porze. To przynosi szczęście – wyjaśnił.

Kolega z powagą patrzył na niego parę sekund. Po czym wybuchł śmiechem.

- Beznadziejny z ciebie kłamca - wyznał.

Niezadowolony z krytyki książę zadał mu koleżeński cios w brzuch, na co ten tylko bardziej się roześmiał. Dopiero gdy z dołu usłyszeli zbliżające się głosy nadchodzących strażników, 

- Kto tam jest?! - krzyknął jeden z nich.

Na szczęście ciemność i drzewa tworzyły dostateczną kryjówkę dla Jeno.

- To tylko ja! - odkrzyknął Jaemin.

- Ah, książę Na, szukają księcia w pałacu! - oznajmił drugi, niższy głos.

- Tak, tak już wracam.

Kiedy ich kroki oddaliły się nieco, Jaemin szepnął do kolegi wycofującego się już ku murowi.

- Wracaj ostrożnie.

Na co ten pomachał mu na pożegnanie.

Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz