Każdego wieczora Jae Hee obiecywała sobie, że niedługo to wszystko rzuci i wróci do pracy przy straganie. A pomyśleć, że kiedyś narzekała na taką niedogodność jak słońce w najgorętsze letnie godziny. Od kiedy w pałacu mieszkał cesarz Ashikage ze swoją niezliczoną służbą, posiłków jak i talerzy do zmywania zrobiło się dwa razy tyle.
Minęło parę godzin od kolacji. Praca w końcu zbliżała się ku końcowi. Odetchnęła ciężko wyjmując ręce z miski pełnej śmierdzących mydlin i odpadków. Najwięcej zostawało po tej biernej szlachcie, która oddawała z powrotem trzy czwarte ledwo nadgryzionych dań. Bywało, że pakowała wtedy jedzenie i przemycała w nocy dla rodziny. Nie potrafiła tak zwyczajnie wyrzucić smakołyków, jakich sama nigdy nie miała w ustach na śmietnik.
- Szybko żeś się uwinęła - pochwaliła ją zmywająca nieopodal na kolanach najstarsza kucharka.
Tylko one dwie zostały w kuchni. - Idź, odpocznij sobie, ja tez zaraz skończę. Pewnie gdyby udała, że nie widzi jej pomarszczonych od wody, zmęczonych rąk i kropelek potu spływających spod chustki na głowie, odeszłaby.
- Noona, mam jeszcze dużo sił. Ty idź się położyć.
- Nie, nie - pokręciła głową. - Trzeba jeszcze zamieść podłogę, zmyć stoły...
Jae Hee wiedziała, że łatwo z nią nie będzie. Stanowczo ujęła kucharkę za ramiona i podniosła z podłogi. Ta stęknęła cicho i jeszcze trochę ponarzekała, ale ostatecznie pozwoliła jej odprowadzić się do izby dla służby. Jae Hee była prawie pewna, że ta zasnęła jeszcze zanim ona wróciła do kuchni. A tam zastała dwóch nie proszonych gości.
***
Oboje obawiali się konfrontacji, dlatego przez parę dni unikali się jak ognia. Ale nie ważne jak wiele znajdywali sobie zajęć, by odwrócić uwagę od wydarzeń tamtej nocy, w ich głowach wciąż pojawiały się jaskrawe obrazy wspomnień. Wpadli na siebie gdy żaden z nich nie był na to gotowy.
Jaemin zmierzał do swojej komnaty, Jeno w przeciwnym kierunku. I tak stali teraz po środku ciemnego pałacowego korytarza. Tylko oni dwoje. Niezręczne milczenie i urywane spojrzenia stawały się coraz bardziej uciążliwe, z minuty na minutę. Lee nie odezwał się, za to pociągnął księcia za rękaw hanboka i zaprowadził do najbliższego pomieszczenia, jakim była kuchnia.
Puścił go i przeczesał palcami włosy, układając w głowie słowa.
- My... - zaczął, podnosząc na niego wzrok. - Chyba mamy problem.
- Tak myślisz? - spytał sarkastycznie.
Jeno posłał mu spojrzenie proszące, aby tego nie utrudniał.
- Powinienem odejść? - głos Lee był niepewny.
- Nie - odpowiedział szybko.
- W takim razie, co zamierzasz?
Tym razem nie odpowiedział.
- Tak na prawdę, nie wiem czy kiedykolwiek... - serce dudniło mu w piersi. - Czy kiedykolwiek byłeś dla mnie tylko przyjacielem.
Głowa Jaemina była spuszczona, więc nie potrafił ocenić, jak na to zareagował. Było jeszcze tyle rzeczy, o których zawsze chciał mu powiedzieć i czuł, że teraz była na to okazja. Chcąc się uspokoić usiadł na ławce pod ścianą, na tyle daleko od chłopaka, aby móc się skoncentrować.
- Czułem, że jestem inny. Zawsze dziwiło mnie to, jak koledzy z Hanseong całymi dniami latali za dziewczynami robiąc im głupie żarty, by tylko zdobyć odrobinę ich uwagi. Mówiłem sobie wtedy, że kiedyś spotkam tą właściwą dziewczynę. Pokocham ją. Będę ją rozśmieszał, opiekował się nią, bronił jej i we wszystkim pomagał. Tylko... - przerwał, by nabrać oddech. - Dopiero niedawno sobie uświadomiłem, że przecież już to wszystko robiłem.
Nie mógł dłużej mówić, bo jego głos zaczynał się łamać. Wtedy Jaemin powoli podszedł do niego. Sięgnął i wziął jego drżącą dłoń, zamykając ją w tej swojej. Chwilę luźno nimi bujał, zaciskając ich palce tak, by dobrze się dopasowały. Potem przycisnął je do serca i z powagą spojrzał Jeno w oczy.
- To dobrze - wyznał.
- Hm? - mruknął, nie rozumiejąc.
- Jestem pierwszy. Nie mógłbym znieść myśli, że był ktoś przede mną.
Jego słowa wywołały nieśmiały uśmiech na ustach strażnika. Wstał, chcąc być bliżej, przez co oboje przestali mieścić się w ciasnej przestrzeni pomiędzy kuchennym stołem a ławą. Książę nie puszczając jego dłoni wspiął się na palce i podpierając drugą ręką usiadł na drewnianym blacie.
- Jedno się nie zgadza - uniósł dłoń Jeno i musnął ją ustami. - To ja cię zawsze rozśmieszam. Ty nie jesteś zbyt zabawny.
Lee jęknął, udając urazę. Nie mógł jednak zaprzeczyć, ani się na niego gniewać i chwilę potem szczerze roześmiał się ze słów chłopaka. Ciepło jego warg, które wciąż czuł na skórze zachęciło go do nachylenia się ku niemu. Oparł rękę na szczupłym udzie Jaemina i zacisnął na nim palce, gniotąc satynowy materiał. Powinien przestać, ale atmosfera znowu się zmieniła. Jak za każdym razem, gdy byli tak blisko siebie. Tyle, że teraz Jaemin go nie odepchnął, nie zmienił tematu ani nie odwrócił wzroku. Patrzyli na siebie z zainteresowaniem, jakby oczekiwali na to, co ma zamiar zrobić ten drugi. Nagle rozległo się echo szybkich kroków i nim zdążyli zareagować, do kuchni weszła ona.
***
W chwili, gdy przekroczyła próg pomieszczenia, strażnik zdjął z księcia ręce i wyszedł spomiędzy ławek. Drugi nieco ospale, jakby chcąc pokazać jej, że nie cieszy się na jej widok, zsunął się ze stołu.
- Co wy tutaj robicie? - to pierwsze, co przyszło jej do głowy.
Mogła to jednak przemyśleć, bo zmusiła ich tym do odpowiedzi, której sama mogła się domyślić.
- Nie twoja sprawa - odparł Jaemin, prostując na sobie ciemno - niebieski hanbok.
Nie mogła powstrzymać cichego prychnięcia. Ten to potrafił działać jej na nerwy.
- Może i nie - wzruszyła ramionami, podchodząc do ściany, gdzie stała drewniana miotła. - Ale zakładam, że wiecie jak szybko roznoszą się plotki z kuchni.
Nie miała złych intencji. Tym bardziej, że wiadomość o ich znajomości najbardziej dotknęła by Jeno, na którym nie mogła powiedzieć, żeby jej choć trochę nie zależało. Co więcej, tych dwóch mogło się jej na coś przydać.
Lee już się do niej zbliżał. Jego wyraz twarzy wyraźnie prosił, by dała im spokój. Mrużąc oczy zerknęła na niego, potem na księcia.
- Jae - dotknął jej ramienia.
Strząsnęła jego rękę i włożyła w nią miotłę.
- Bądźcie tak mili i pomóżcie mi tu sprzątnąć, to może zastanowię się, co z wami zrobić - posłała w stronę księcia wyzywające spojrzenie. - Ty możesz posiedzieć i popatrzeć, wasza wysokość. I tak zrobiłbyś tylko więcej bałaganu.
Widziała w jego oczach, że chętnie by jej dokopał.
- Pomożemy ci, bo jesteśmy mili, nie dlatego, że nas szantażujesz - syknął. - Bo twoje słowo, przeciwko mojemu znaczy tyle, co nic.
Fuknęła tylko, sięgając do wiadra z mydlinami i wyciągając z niego mokrą szmatkę. Rzuciła ją, a on złapał odwracając twarz od rozprysku. Potem uniosła brwi i ponaglająco zaklaskała.
- Do roboty, chłopcy.
![](https://img.wattpad.com/cover/225557465-288-k397179.jpg)
CZYTASZ
Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin Fanfiction
FanfictionHistoria w dwóch częściach Część Pierwsza - 친구/Przyjaciele Część druga - 위험/Niebezpieczeństwa Po stracie obojga rodziców młody książę Na zostaje pod opieką wuja. Jako jedyny dziedzic ma w przyszłości objąć panowanie, dlatego przygotowania do tego...