Rozdział piąty "There's a first time for everything."

677 43 0
                                    

Zasycha mi w gardle, kiedy Harry skanuje moją twarz. Wydaje się zastanawiać, czy to co robimy jest dobre. Po chwili jego usta lądują na moich. Zamykam oczy i zaczynam delektować się tą chwilą.

Nasze pocałunki są długie i pełne czułości. Jednak po kilku sekundach chłopak odrywa się ode mnie, a ja muszę się powstrzymywać, by nie rzucić się na niego. Kładzie głowę na oparciu kanapy i wzdycha.

- Przepraszam. - Mówi cicho.

- Za co przepraszasz? - Pytam zaskoczona. Przecież zgodziłam się na ten pocałunek, co więcej go oddałam!

- Rozmawiamy dosłownie o wszystkim. - Odpowiada i podnosi się szybko, jakby nagle się ożywił.

- Ale nigdy nie mówiliśmy o tym, co uważamy o tej całej "umowie" naszych rodziców. Nie wiem, jakie jest twoje zdania na ten temat, a ty nie wiesz jakie jest moje. Teoretycznie uważam, że to powinniśmy załatwić najpierw, a dopiero później, ewentualnie, ze sobą rozmawiać, całować się i.. tak dalej. - Wyjaśnia. Nie mogę zaprzeczyć - Harry ma trochę racji. Mimo wszystko słowo "ewentualnie" odrobinę mnie zraniło, choć zdążyłam już zauważyć, że Styles nigdy nie rani celowo. Nie wiem, czy powinnam być zła za to, że przerwał ten moment i nie jest pewny całej tej sytuacji, czy też szczęśliwa, że chce znać moje zdania. To, że ktoś się mnie o coś pyta, czeka na moją zgodę, chce znać moją opinię, jest dla mnie takie nowe, że długo się nie odzywam.

- Ja.. Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać o tym w klubie. - Oznajmiam, dumna z siebie, że udało mi się na chwilę odwlec konfrontacje. Prawda jest taka, że nie mam cholernego pojęcia co mogłabym mu powiedzieć, ale jeśli zyskam kilka minut przewagi może wymyślę coś dobrego.

- Masz rację. - Wzdycha. - Pójdziemy do mnie? - Pyta, a ja zagryzam wargę, ale kiwam głową. Harry uśmiecha się delikatnie, co odwzajemniam, gdy podaje mi rękę i kieruje do wyjścia. Przez chwilę chce powiedzieć, że powinniśmy pożegnać się z jego przyjaciółmi i sprawdzić, czy wszystko z nimi okej, jednak gryzę się w język i stwierdzam, że na pewno sobie radzą, są przecież najprawdopodobniej pełnoletni. Postanawiamy się przejść, bo jak się okazuję, Harry mieszka nie daleko. Cała droga mija w niezręcznej ciszy, co odrobinę mnie przytłacza, ale staram się tego nie okazywać. Kiedy zatrzymujemy się pod wielkim apartamentowcem moje usta, aż otwierają się z wrażenia. Jeśli ja jestem bogata, to ten facet musi być pieprzonym królem świata!

- No więc? - Pyta, kiedy siadam na czarnej, skórzanej kanapie, w jego obszernym ( na prawdę obszernym, w największej obszerności znaczenia tego słowa ) salonie.

- Nie za bardzo wiem co powiedzieć. - Przyznaje. - Nie wiem, jak tobie, ale mi.. cóż, nie przeszkadza to tak bardzo. W życiu miałam tylko jednego chłopaka i na serio nie wyszło mi to na dobrze, więc na tym się skończyło. Nawet gdybym tak nie chciała to i tak nie miałam okazji do poznania kogoś innego. Jak wiesz chodziłam do podstawówki i do gimnazjum, ale tylko przez rok, więc moje dorosłe doświadczania są tak wielkie, jak… po prostu nie są duże. Do tego mój przybrany brat miał podobną sytuację, a właściwie taką samą i jest szczęśliwy. Ma cudowną żonę, która zresztą jest moją najlepszą przyjaciółką, ale.. rozumiem cię.

- Jak to? - Pyta.

- Mówiłeś, że chodziłeś do szkoły, masz wspaniałą i dużą grupę przyjaciół, pewnie też wiele dziewczyn. Ja tego wszystkiego nie miałam i rozumiem to, że ciężko jest ci się od tego w pewnym stopniu oddalić i przepraszam za to.

- Nie masz za co przepraszać, przecież ta umowa to nie twoja wina. - Mówi.

- Ja.. Znaczy.. Tak. Przepraszam za to, że mi jest to na rękę. Gdybym bardziej walczyła, prawdopodobniej rodzice znaleźli by mi innego faceta, a tobie odpuścili, albo znaleźli fajniejszą i mniej.. sztywną. - Nie wiem, jak chłopak na to zareaguje. Może być zły? Nie będę mówiła, że nie ma powodów. W końcu jeśli nie pasuje mu to wszystko, tak bardzo, jak mi się wydaje to nie zdziwię się nawet najgorszą reakcją.

- Nie. - Wzdycha po dłuższej chwili. - Spytałem, ponieważ chciałem wiedzieć, czy czujesz to samo, co ja.

- A co czujesz? - Pytam.

- Chyba mi się podobasz, Wood.

* * * 

Takie szczęśliwe to zakończenieee.

Lel, nie wiem jak i dlaczego, 

ale to opowiadanie zaczyna mi się coraz bardziej podobać xd

Kocham, 

Mers.

Order || hs.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz