DO tych, co zastanawiają się co ja tu robię XD okazało się, że moja "kontuzja" nie była tak poważna, ale mimo to mam zero prac domowych, bo z pisaniem tkz."tradycyjnym" mam jeszcze mały problem ;)) Mimo wszystko stwierdziłam, że coś naskrobie!
Od samego rana w moim domu był istny burdel. Dostałam więcej obowiązków, niż przez całe moje życie. Byłam wdzięczna mojej mamie, która postanowiła, że sama przygotuje mnie do tego wydarzenia, bez niepotrzebnych dodatkowych rąk do pracy. Mimo to wszędzie biegała służba, a mój ojciec, który zazwyczaj nie chciał z nikim z "niższych sfer" rozmawiać, teraz biegał i mało brakowało, a wycałowałby wszystkich, którzy pomogli mu w przygotowaniach. Nie wiedziałam, czy jego szczęście wynikało z możliwości zdobycia nowych pieniędzy, czy tym, że myślał, iż na prawdę byłam szczęśliwa. Miałam do niego żal, jak jeszcze nigdy i nie potrafiłam sobie wytłumaczyć ostatnich wydarzeń. Chciałam, żeby myślał, że jestem smutna, chciałam wzbudzić w nim, choć odrobinę, poczucia winy, ale on nie zwracał na to uwagi, a jeżeli zwracał to bardzo dobrze to ukrywał. W rzeczywistości od tamtego wieczora, gdy Harry wyznał mi miłość czułam się, jakby ktoś doczepił mi skrzydła do pleców, a wszystko co się z nim wiązało wzbudzało we mnie niezwykłe szczęście, jakiego nie sądziłam, że kiedykolwiek doznam. Pewność, że brunet już nigdy mnie nie zostawi była pocieszająca i tylko ona trzymała mnie przy zdrowych zmysłach, bo jak każda panna młoda cholernie się denerwowałam. Przecież mogłam przepocić sukienkę ze stresu, nastąpić na welon, wywalić się na szpilkach ( których oczywiście nienawidziłam ), albo zrobić cokolwiek innego, równie niezdarnego.
- Jeśli tak dalej pójdzie to twoje przypuszczenia o przepoconej sukience mogą się sprawdzić. - Zaśmiała się moja mama, gdy już ubrana, mówiłam jej o moich obawach. Skrzywiłam się, gdy za mocno pociągnęła szczotką po moich włosach.
- Na serio mi nie pomagasz, mamo. - Zacisnęłam pięści i wbiłam wzrok w własne odbicie w lustrze. Wszystko było idealne. Sukienka, buty, makijaż, a nawet jeszcze nie skończona fryzura. Jednak to nadal nie wzbudzało we mnie pewności, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Kochasz go? - Spytała, jakby od niechcenia, ale widziałam błysk podniecenia w jej oku.
- Tak. - Odpowiedziałam, nie zastanawiając się długo, bo w tamtej chwili to było jedyne, czego byłam pewna.
- To dobrze. - Uśmiechnęła się. - Możesz mi nie wierzyć, ale do końca życia nie wybaczyłabym sobie, ani ojcu, gdybyśmy zmusili cię do wyjścia za kogoś, kogo nie kochasz. - Wyznała, a ja starałam się dostrzec oznaki kłamstwa w jej wypowiedzi, ale nie mogłam niczego zobaczyć. Czy była ze mną szczera? Czy gdybym go nie kochała to zgodziłaby się, bym za niego nie wychodziła? W to szczerze wątpiłam, ale mimo wszystko o to spytałam.
- Nie. - Odpowiedziała, a ja wypuściłam wstrzymane powietrze, niczego więcej się nie spodziewałam.
- Wiem, jak to brzmi, Nicole. Ale uwierz mi, że nie jestem okrutna. Po prostu wiem, że prędzej, czy później byście się w sobie zakochali. - Mrugnęła do mnie.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Chciałam prychnąć, posłać jej karcące spojrzenie, pokazać, jak bardzo boli mnie to, co robią, ale nic nie zrobiłam. Tylko czekałam na coś, co musiałam dzisiaj usłyszeć.
- To widać w pierwszym spojrzeniu, jakim się obdarzyliście. - Uśmiechnęła się i starła samotną łzę, która wolno płynęła po jej zaróżowionym policzku. Nigdy nie myślałam tak zawzięcie nad naszym pierwszym spotkaniem, może dlatego byłam tak bardzo zaskoczona, że było widać to, co myśleliśmy o sobie od początku.
- Gotowa. - Oznajmiła moja mama. I nie chodziło tylko o skończoną fryzurę, ale o rozpoczęcie nowego, poważnego stylu życia.
CZYTASZ
Order || hs.
FanficDziewczyna, która nigdy nie miała prawdziwego chłopaka. Chłopak, który nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny. Jak sobie poradzą, gdy nagle zostaną zmuszeni do małżeństwa?