*Takie małe info, przed rozdziałem :))
Myślę, że możecie być ze mnie dumni, jeżeli chodzi o francuski
Prawdopodobnie nie zawaliłam!
A teraz już zapraszam na rozdział*
- Myślisz, że jest pijany? - Spytałam, patrząc na zielonookiego. Nie wysiedliśmy jeszcze z samochodu, a było na tyle ciemno, że brunet nie mógł nas zauważyć. Mimo wszystko i tak schyliłam się, by całkowicie uniemożliwić mu tą czynność.
- Nie wygląda. - Odpowiedział mi Louis, który stwierdził, że nie będzie bawić się w "agenta 07" i z ciekawością przyglądał się mojego narzeczonemu.
- Skąd to możesz wiedzieć? Boże, Louis, a może on właśnie umiera, a my się chowamy? - Zaczęłam panikować. Do jasnej cholery, przecież zachowywałam się jak pieprzony tchórz.
- Poprawka - ty się chowasz, siostrzyczko. - Miałam ochotę powiedzieć mu, by się zamknął, ale zanim się zorientowałam już wychodziłam z samochodu i pędziłam w stronę Harrego.
- Styles! - Krzyknęłam. Nawet nie przemyślałam tego, co mu powiem, ale w tamtej chwili obchodziło mnie tylko to, czy jest z nim wszystko okey.
- Nicole? - Jego zwyczajnie zachrypnięty głos dał mi pewność, że prawdopodobnie nic nie pił. Nie darowałabym sobie, gdyby przeze mnie zerwał swoje postanowienie.
- Co ty tu robisz, pieprzony idioto? - Spytałam siadając obok niego, na co tylko wzruszył ramionami.
- Musiałem pomyśleć. - Stwierdził krótko, a ja miałam ochotę walnąć głową o ławkę.
- Nie możesz myśleć w normalnym miejscu? Nie wiem, może w domu? - Wiedziałam i wiem to też teraz, że swoim nadopiekuńczym zachowaniem tylko go denerwowałam, ale musiałam wiedzieć. Jeszcze nigdy o nikogo tak się nie denerwowałam, co tylko utwierdzało mnie w pewności co do uczuć, które do niego żywiłam.
- Przepraszam, Nicole. Jestem takim chujem, nie zasługuję na ciebie. - Powiedział, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Jesteś, ale.. moim chujem. - Mówiąc to wybuchnęłam śmiechem, a Styles szybko do mnie dołączył. To brzmiało tak idiotycznie!
- Harry, wracajmy do domu. - Poprosiłam, a on tylko kiwnął głową. Może dla innych byłoby to zwykłe potwierdzenie, ale ja wiedziałam, że nie chodziło tylko o powrót do domu, ale o powrót do naszego domu.
Tego dnia oboje już nie spaliśmy. Zadawaliśmy sobie miliony pytań, nawet te, na które znaliśmy już odpowiedź. Uwielbiałam sposób w jaki śmiał się z jednych z moich komentarzy, czy marszczył brwi, gdy czegoś nie rozumiał. W pewnym momencie przyłapałam się na tym, kiedy chciałam mu powiedzieć, że go kocham. Bo nie wiedzieć czemu, tak było.
Rano obudziłam się w jego ramionach, tak wyspana, jak nie byłam od dłuższego czasu. Czułam się szczęśliwa, na prawdę szczęśliwa.
- Jak się spało, królewno? - Poczułam kciuk Harrego na moich ustach, na co się uśmiechnęłam. Był taki uroczy w tych swoich małych, niby nic nie znaczących gestach.
- Bardzo dobrze, królewiczu. - Zaśmiałam się, a on po chwili do mnie dołączył. Odwróciłam się do niego, a on złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
- W takim razie nie długo możemy nazywać się już parą królewską. - Puścił mi oczko i chodź wiedziałam, że mówił to żartobliwie to i jest w tym trochę czasu. Przez to, jak dobrze mijał nam ostatni czas, że nawet nie pomyśleliśmy o tym, że już jutro był nasz "wielki dzień". Nie chciałam mu pokazywać, jak bardzo zdenerwowana byłam. Mimo wszystko nadal wiedzieliśmy o sobie tyle, co nic.
CZYTASZ
Order || hs.
FanfictionDziewczyna, która nigdy nie miała prawdziwego chłopaka. Chłopak, który nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny. Jak sobie poradzą, gdy nagle zostaną zmuszeni do małżeństwa?