Rozdział pierwszy "The first meeting"

954 48 0
                                    

Wbijam paznokcie w sam środek mojej dłoni. Co się dzieje? Walczę sama ze sobą w myślach. Powinnam ją otworzyć? Patrzę się z zaciekawieniem na kopertę i dotykam jej gładkiej struktury. 

Otwierając ją pokazałabym rodzicom, że zgadzam się z ich postanowieniem. Ale z drugiej strony dlaczego mam odmówić? Uczę się w domu, mam jedną przyjaciółkę, nie mówić już o chłopaku. Moja ciekawska strona zwycięża i sięgam po źródło informacji. Jeszcze nigdy nie czułam takiego podekscytowania. Owszem, kojarzę Państwa Styles z różnych bankietów, ale ich syn nigdy im nie towarzyszył. Czego mogę się spodziewać? Ohydnego, grubego faceta, najprawdopodobniej chamskiego i wrednego. Dlatego kiedy wyjmuje zdjęcie nie mogę wyjść z podziwu. Widzę jednego z najprzystojniejszych chłopaków na ziemi. No dobra, nie wiem, czy rzeczywiście taki jest, bo nigdy nie miałam zbytniego kontaktu z płcią przeciwną, ale on wydaje się być najlepszy, z tych wszystkich, których widziałam na ulicy. Ma brązowe loki, szmaragdowe oczy i usta w kolorze dojrzałych malin. 

Ideał. Szybko przeszukuje kopertę w poszukiwaniu czegoś więcej, ale znajduję tylko małą białą karteczkę z datą, godziną i miejscem spotkania. Zaraz… spotkania? Sprawdzam datę i stwierdzam, że  

wszystko odbywa się dzisiaj. Wbiegam, jak poparzona do swojego pokoju i w duchu dziękowałam za 

to, że po drodze nie spotkałam żadnego z moich rodzicieli. Otwieram drzwi do wielkiej garderoby i zastanawiam się co włożyć. Większość moich ubrań jest bardzo eleganckich, a sądząc po tym, jak bogaci są rodzice Harrego, on pewnie ma podobną sytuację. Postanawiam jednak nie przesadzać i wkładam kwiecistą sukienkę z szerokim, czarnym paskiem na talii. Spędzam pół godziny pod półką z  butami i zastanawiam się które założyć. Kiedy wyobrażam sobie minę mojego ojca rezygnuje z pomysłu ubrania czarnych conversów i biorę koturny w tym samym kolorze. Patrzę na złoty zegarek na lewym nadgarstku, a gdy widzę godzinę, szybko opuszczam pokój i kieruję się do salonu. 

- Panienko. - Odzywa się Thomas, jeden ze służących.

- Thomas. - Uśmiecham się miło.

- Rodzice oczekują panienki na tarasie. - Informuje mnie i odchodzi. Mrugam kilkukrotnie i kieruje się we wskazanym kierunku. Wychodzę na dwór, a ciepłe powietrze obejmuje moje ciało. 

- Nicole! - Mówi moja, wyraźnie uradowana, matka. 

- To jest Arthur i Angelica Styles oraz ich syn, Harry. - Przedstawia mi moich przyszył teściów i męża. - A to moja córką, Nicole. 

- Miło mi cię poznać, kochanie. - Uśmiecha się Angelica przytulając mnie lekko, a Arthur ściska mi rękę, odrobinę zbyt mocno. Nie wiedzieć czemu dostrzegam w nim mojego ojca. Jest mi głupio, bo nie wiem, czy powinnam witać się z Harrym i jak. Brunet jednak decyduje za nas obu, całując mnie w policzek, a ja rumienie się, jak głupia. Przecież nic takiego nie zrobił! Harry śmieje się cicho, a ja spuszczam głowę, próbując zakryć włosami gorące policzki. Dlaczego tak postąpił? Nie znamy się!

- Za dwa tygodnie bierzecie ślub. - Szepce mi ojciec do ucha, jakby czytał mi w myślach. 

Zagryzam wargę, bo ma rację, a ja zachowuje się głupio reagując na takie małe rzeczy, przecież będąc małżeństwem pewnie będziemy chcieli, bądź musieli, mieć dzieci itd, a ja czerwienie się, jak głupia prze zwykły pocałunek w policzkach. Mam ochotę walnąć się w głowę, ozdabianym talerzem ze stołu, ale ostatecznie się powstrzymuje, żeby nie pogorszyć bardziej swojej sytuacji. Harry i tak wydaję się rozbawiony, co czyni go jeszcze przystojniejszym. Cóż, przynajmniej nie muszę się bać, że mam wyjść za kogoś brzydkiego. Nie, wcale nie jestem uprzedzona, po prostu nie chciałabym spędzić reszty życia z kimś nie obdarzonego gramem urody. 

- Kochani, może usiądziemy? - Proponuje moja matka, która jest chyba w jeszcze lepszym humorze, niż zwykle, o ile to jest możliwe.

- Wydajesz się być bardzo miła. - Mówi Angelica, patrząc na mnie. - Ale taka małomówna. Może opowiesz nam coś o sobie? W końcu nie długo będziemy rodziną. - Mimowolnie sprawdzam reakcję Harrego, na wypowiedź jego rodzicielki. On tylko lekko się krzywi, ale nic nie mówi. Czuje małe ukłucie w sercu. Coś jest ze mną nie tak? Chwilę później przypominam sobie, że on mnie nie zna, więc to pewnie dlatego. Nie wiedzieć czemu moje ciało ogarnia ulga, a ja szybko odwracam się do rodziców Styles'a.

- Um.. Chyba nie ma tak dużo do opowiadania. - Jąkam się, bo co miałabym powiedzieć? Na prawdę nie jestem ciekawą osobą. Harry śmieje się cicho, a ja grobie go wzrokiem, co bawi go jeszcze bardziej.

- Ja nie gryzę. - Zaśmiał się Arthur. 

- No dalej, Nicole. - Zachęca Angelica. 

- Cóż.. - Myślę. - Lubię śpiewać i gram na gitarze. - Mówię trochę pewniejsza, bo to na prawdę coś, co lubię. Mam tylko nadzieję, że nie zaczną mnie prosić o śpiew, bo chyba zapadnę się pod ziemię. Na szczęścia mama Harrego zdaje się wyczuwać moje napięcie, bo uśmiecha się i zaczyna opowiadać o swojej kuzynce, która jest śpiewaczką operową i o tym, jaki ma wspaniały głos.

Zapadłam się w krzesło i korzystając z chwilowego zainteresowania kimś innym odchylam głowę i kładę ją na oparciu krzesła. Przerywa mi Marcel, asystent mojego taty i dwie kobiety, których nigdy wcześniej nie widziałam. Kładą na stole multum kartek i ileś materiałów i zdjęć. 

- Na ślub już prawie wszystko gotowe. - Zaklaskała z dłonie jedna z kobiet i zaczęła nam pokazywać miejsca, gdzie możemy wszystko urządzić. 

- Może dzieci się tym zajmą, co? - Proponuje mój tata. 

- W końcu to ich ślub. - Dodaje. Marcel zastanawia się, ale zostawia nas oddalając się z kobietami, tak samo, jak nasi rodzice. Zostaje przy stole sama z moim przyszłym mężem.

Order || hs.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz