2. Błąd

590 41 41
                                    

-Hej, Marinette. Idziesz dziś z nami do kina wieczorem? - spytała Rose po ostatniej lekcji.

W tym momencie przez głowę Marinette przewinęły się dziesiątki jak nie setki wymówek. Którą by ich tu uraczyć? - myślała w przyspieszonym tempie.

-Bardzo chętnie, ale.... muszę... pomóc ro...dzicom w piekarni. Jutro jest.... Tłusty... Wtorek i będziemy piekli... pączki. Tak pączki, więc...

-Tłusty Wtorek? Pierwsze słyszę - Alya spojrzała na nią badawczym wzrokiem, krzyżując ręce na piersiach.

-Tak, bo... to takie nowe święto. W tym roku będzie... obchodzone pierwszy raz.

Marinette chciała się zapaść pod ziemię. Jej tłumaczenia, dlaczego nie może nigdy z nimi wyjść, były z każdym razem coraz bardziej niedorzeczne. Ale cóż innego mogła im powiedzieć?

"Wiecie co, dziewczyny, nie mogę z wami wyjść, bo jestem Biedronką i zarazem strażniczką szkatułki. Muszę być cały czas w gotowości, gdyby pojawił się superzłoczyńca i nie mogę już sobie pozwolić na taki luksus jak pójście do kina na trzygodzinny film, podczas którego pod moją nieobecność może spłonąć połowa Paryża."

-Jesteś pewna, Marinette, że nie pomyliło ci się z Tłustym Czwartkiem? - spytała Mylene.

-Ale czy Tłusty Czwartek nie był już kilka miesięcy temu? - dociekała Alya doskonale świadoma kłamliwej wymówki swojej przyjaciółki.

-Nie, nie... - Marinette złapała się za kark. Chciała jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Okłamywanie przyjaciółek, by chronić swoją tożsamość należało do jednych z najgorszych aspektów jej bohaterskiego alter-ego - Chodzi o czwartek, znaczy stworek. Tłusty Stworek. Jutro jest właśnie - z nerwów zaczął jej się plątać język.

-Em... chyba miałaś na myśli "wtorek"? - powiedziała Alix, która również wybierała się z dziewczynami do kina.

-Faworek, no właśnie... Tłusty Faworek... - Marinette zaśmiała się histerycznie, robiąc krok w tył - Muszę leciec pomóc rodzicom robić wtorki... Do jutra.

To powiedziawszy, puściła się pędem w kierunku drzwi wyjściowych, po drodze wpadając jeszcze na kilka osób, w tym Adriena.

-Znowu ty, Łamaga-Cheng - Chloe śmiała się, obserwując z Sabriną co rusz potknięcia ciemnowłosej dziewczyny - Może kupić ci protezy, skoro na własnych nogach nie potrafisz się już utrzymać?

-Nic ci nie jest? - Adrien, nie zważając na złośliwe komentarze dziewczyn, pomógł Marinette pozbierać upuszczone rzeczy.

-N-nie... wszystko g-g-gra, d-dziękuję - Marinette lekko się zarumieniła. Wzięła od Adriena książki i uśmiechnęła się z wdzięcznością.

-Nie ma sprawy, Marinette - odpowiedział sekundę przed przyjazdem swojego ochroniarza - To do zobaczenia jutro - pomachał do niej i wsiadł do samochodu.

Przez szybę dostrzegł, że dziewczyna nieśmiało mu odmachuje. Cała Marinette... pomyślał. Była jego przyjaciółką, czasami niezdarną, ale też bardzo utalentowaną i kreatywną. Zawsze wszystkim pomagała, łagodziła spory, zarządzała rozsądnie klasą jako przewodnicząca. Adrien uśmiechnął się do swoich myśli, lecz zaraz skierował je na zgoła inne tory.

Biedronka. Dzisiaj miał się z nią ponownie spotkać. Liczył, że wyjaśni mu to i owo, że da sobie pomóc w tej trudnej sytuacji. Może nawet otworzy przed nim serce i zwierzy się ze swych problemów.
Nie, na to nie mógł liczyć. Musieli chronić swoje tożsamości. Każdy, choćby najmniejszy szczegół mógł wszystko zmienić. O osobistych sprawach musieli zachować milczenie.

Strażniczka Szkatułki Miraculum ~ LADYNOIR😻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz