4. Gra pozorów (cz.1)

518 40 8
                                    

Powiedzieć, że Marinette przez ostatnie dni czuła się fatalnie to nie powiedzieć nic. Kaszlała, kichała, wymiotowała, a gorączka momentami sięgała nawet 40°C. Nie miała siły schodzić na dół jeść, więc rodzice przynosili jej posiłki do pokoju. Jednak ona nie miała apetytu, czasami przegryzła suchą bułkę, resztą zajadały się kwami.

-Mmm... już rozumiem, dlaczego Tikki tak uwielbia te makaroniki - rozprawiała Daizzi - Są po prostu przepyszne!

-Nie umywają się do tego chleba - komentowała Kaalki - Jej rodzice nie na darmo prowadzą piekarnie.

-Tylko skosztujcie tego makaronu! - zachwycała się Trixx.

Marinette broniła się rękami i nogami, by nie iść do szpitala, choć przy jej stanie byłoby to raczej wskazane.

-Zamknęli by mnie na tydzień albo i dłużej, Tikki. A gdyby ktoś pod moją nieobecność tu wszedł i odkrył szkatułkę? Gdyby kazali mi do badań ściągnąć kolczyki? No i co by było z wami? - spojrzała wymownie na resztę latających stworzonek.

Jednak nie to ją najbardziej martwiło. Gdyby zaatakował Władca Cieni, nie byłaby w stanie się przemienić, choć w wiadomości, by nie martwić Czarnego Kota, napisała inaczej.

Jednak te ciężkie dni były już za nią, co wcale nie oznaczało, że następne miały być mniej problematyczne.

Już w pierwszą noc wybrała się z Czarnym Kotem na patrol. Powitał ją tym swoim łobuzerskim uśmiechem, na co ona niezauważalnie się zarumieniła.

-Tęskniłem, moja Biedroneczko - zagadał, podkreślając słowo "moja" w odwołaniu do podpisu z listu.

-Nie tak łatwo jest się mnie pozbyć - powiedziała żartobliwie, w głębi serca odczuwając głęboką ulgę. "Wiadomość spełniła swoje zadanie."

-Nie wątpię, Moja Pani - skłonił się, na co jej policzki znów się zaczerwieniły - Czy będzie mi jednak dane poznać powód twojej nieobecności? - spytał jakby nigdy nic, choć w środku gotował się z ciekawości. Musiał ją jednak opanować, usłyszawszy odpowiedź:

-Obawiam się, że nie. Dla ochrony mojej tożsamości nie powinnam wtajemniczać cię w szczegóły.

-Rozumiem, Kropeczko - odpowiedział, tłumiąc smutek pomieszany z niepokojem.

Na chwilę zapadła niezręczna cisza. Tyle jej nie widział, tyle chciał jej powiedzieć. O tyle zapytać. Codziennie czytał jej wiadomość. "Myślę o Tobie" przewijało się przez jego myśli na każdej lekcji. Gdyby się go ktoś wtedy spytał, który jest dzień tygodnia, nie wiedziałby. Dla niego były to po prostu kolejne, niewyróżniające się niczym dni bez Biedronsi. Bez słyszenia jej dźwięcznego, kojącego głosu. Bez wpatrywania się w jej głębokie, szczere oczy o intensywnej fiołkowej barwie. Bez obserwowania, jak wiatr podczas misji rozwiewa jej ciemne, błyszczące włosy. Bez dostrzegania kątem oka, jak rumienią jej się policzki, gdy się wzrusza lub złości na jego czułe słówka. Bez rozmyślania, jaki tym razem szalony pomysł na pokonanie złoczyńcy skrywa jej zdeterminowana twarz. Bez możliwości podarowania jej choćby jednej róży albo wyznania uczuć...

Kogo on chciał wcześniej oszukać? Jak mógł sądzić, że Kagami mogłaby ją w jego życiu zastąpić...

Nie. Biedronka zawładnęła jego sercem na dobre. Nawet jeśli wcale nie odzwajemniała jego miłości. Dla niego liczyła się tylko ona - jej szczęście i bezpieczeństwo.

Zawsze była tylko ona.

Właśnie otwierał usta, by zaczął kolejny temat, lecz Biedronka już ruszyła na obchód miasta. Nie pozostało mu nic innego, jak podążyć za nią i liczyć, że po patrolu będzie bardziej rozmowna.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Marinette w stroju superbohaterki skoczyła na kolejny dach. Ogarnęło ją poczucie wolności, przez tyle dni nie wychodziła z domu. Teraz dzięki zwiększonej sprawności fizycznej, jaką daje jej bycie Biedronką, może swobodnie przemieszczać się po całym mieście i to w dość niecodzienny dla innych sposób. Zatrzymała się, obejmując wzrokiem centralną część Paryża wraz z wieżą Eiffla. Wzięła głęboki oddech, rozkoszując się świeżym powietrzem, którego tak jej ostatnio brakowało.

-Mała przerwa? - spytał Czarny Kot, który w mgnieniu oka znalazł się obok niej.

-Kicia się zmęczyła... - lekko trącnęła dzwoneczek u jego szyi, na co on ledwo słyszalnie zamruczał, wywołując nieśmiały uśmiech na jej twarzy.

Tak, tamte dni były pozbawione również jej rozbrajającego uśmiechu.

Bez słowa usiedli obok siebie, wpatrując się - jak to mieli w zwyczaju - w zachodzące słońce. Jego promienie w krystaliczny sposób podświetlały wody Sekwany, a te automatycznie rzucały barwną, niemal duchową poświatę na brzeg rzeki.

-Piękne - Biedronka westchnęła, dogłębnie oczarowana tym urzekającym widokiem - Po prostu niesamowite.

"Tak jak ty" - pomyślał Czarny Kot, po czym zdecydował się w końcu poruszyć odwlekany temat.

-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, Kropeczko - zaczął, lecz jego słowa nie od razu do niej dotarły. Powoli przekręciła głowę w jego stronę, jakby wyrwana z głębokiego snu - Gdybyś potrzebowała z kimś porozmawiać... jestem tu dla ciebie.

Mówiąc to, delikatnie chwycił jej lewą rękę. Spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem, lecz jej nie odtrąciła. Czarny Kot uznał to za zgodę na kontynuację.

-W tamtym tygodniu zachowywałaś się nieco osobliwie. Wydałaś mi się trochę... przygnębiona.

Marinette wróciła myślami do tamtych chwil, kilka dni po zerwaniu z Luką. To było dla niej naprawdę ciężkie przeżycie. Jednak dziewczyna nie była świadoma, że aż tak było to wtedy po niej widać. Normalnie starała się jako Biedronka w ogóle nie roztrząsać w myślach prywatnych spraw. Pełen profesjonalizm - jak sobie wmawiała. Widocznie w tamtym czasie gorzej szło jej chowanie emocji pod maską.

-Nie wnikam w twoje osobiste problemy. Wiem, że nie mogę, ale...

-Problemy? Jakie problemy? Wszystko jest w porządku - odwróciła od niego wzrok, wiedząc, że jej oczy nie potrafią kłamać.

-Na pewno? W razie czego...

-Nie trzeba. Naprawdę. Wszystko gra - gwałtownie wstała, puszczając dłoń swojego towarzysza - Późno już i nie wiem jak ty, ale ja muszę zmykać.

Pożegnała go tym razem wymuszonym uśmiechem, a chwilę potem już leżała na swoim łóżku, pozwalając łzom spokojnie spływać po policzku. Rana po zerwaniu z Luką otwarła się na nowo.

-Marinette, co się stało? - pytały kwami, lecz dziewczyna nie miała siły im tego wszystkiego tłumaczyć. Zdążyła szepnąć: "Tikki, odkropkuj" i momentalnie pogrążyła się w niespokojnym śnie.

Strażniczka Szkatułki Miraculum ~ LADYNOIR😻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz