13. Purrrfekcyjne wyczucie chwili

731 39 73
                                    

-Dobra, Kocie. Teraz naaaajtrudniejsze pytanie.

Superbohaterowie od pół godziny siedzieli na dachu jednego z najwyższych budynków Paryża. Niebo było zachmurzone, a z pobliskiej części miasta dochodziły stłumione odgłosy cyfrowej muzyki. Koncert XY'a trwał w najlepsze.

-Mam się bać? - Czarny Kot spojrzał niepewnie na Biedronkę. Ta na początku próbowała zachować poważną minę, lecz po chwili uśmiechnęła się szeroko, nie pierwszy raz tego wieczoru.

-To zależy, choć to bardziej ja powinnam się obawiać, że mnie za nie znienawidzisz.

Biedronka zjadła jeszcze kilka truskawek, po czym wzięła jedną z przygotowanych poduszek, by wygodniej oprzeć się o murek. Odruchowo spojrzała w górę na masę drobnych, malutkich światełek. Nie miała pojęcia, do czego Czarny Kot je przypiął, ale na ciemnym, bezksiężycowym niebie idealnie imitowały gwiazdy i tworzyły niezwykłą atmosferę do takich przekomarzań.

-Nie znienawidziłbym cię, to po pierwsze. A po drugie, nie za dużo już tych truskawek?

-Ty mi je przyniosłeś, poza tym ja ci nie żałowałam makaroników.

Gdy tam dotarli, Biedronce zrobiło się głupio, dostrzegłszy zaangażowanie Kota w ten wieczór. Przygotował lampki, poduszki, koc piknikowy, przekąski... A ona?

-Zaraz wracam - rzuciła przez ramię do zdezorientowanego jej nagłą ucieczką partnera, gnając już w stronę piekarni rodziców. Wchodząc jednak do domu przez swój balkon przypomniały jej się marakujowe makaroniki, które piekła co niedzielę dla Adriena.

-Nigdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się okazja mu je wręczyć. Przecież nie mogę poczęstować go nie świeżymi, bo wtedy dostanie grypy żołądkowej, trafi do szpitala i znienawidzi mnie, a wtedy nigdy nie zostanie moim mężem, nie będziemy mieć trójki dzieci i chomika - tłumaczyła kiedyś Marinette swoim kwami, wyciągając słodkości z pieca.

"Wątpię, bym teraz miała częstować nimi Adriena. Przynajmniej tak odwdzięczę się Kotu za całe wsparcie. Mam nadzieję, że lubi marakuję."

Nie ciężko odgadnąć reakcję superbohatera na - jak dowiedziała się Biedronka - jego ulubiony smak makaroników.

-To czysty przypadek. Poważnie.

-Albo przeznaczenie - wymruczał między kęsami. Po minucie ostał się tylko jeden smakołyk. Czarny Kot, mimo wielkiej chęci i wciąż niepełnego brzucha, nalegał, by Biedronka go zjadła. Ta z uśmiechem na twarzy (wywołanym głównie widokiem szczęśliwego partnera) odmówiła, a widząc jego dalsze ociągania, wzięła makaronik i sama wsadziła mu do buzi.

Z perspektywy kogoś postronnego musiało to wyglądać dość romantycznie. Czarny Kot, choć nie dał tego po sobie poznać, był mile zaskoczony zmianą w zachowaniu Biedronki. Nie znał jej z takiej strony, na akcjach nie miała czasu na żarty, a i na patrolach była powściągliwa w ich kwestii. Dlaczego więc teraz żartowała i śmiała się, jakby to była norma? Nie żeby mu to przeszkadzało... Taka odsłona partnerki jak najbardziej mu odpowiadała. Nie wyobrażał sobie, by mógł spędzić ten wieczór tak cudownie w towarzystwie kogoś innego.

-No dobrze, w takim razie... gdybyś miał do końca życia nie jeść croissantów lub makaroników, to co byś wybrał?

Czarny Kot aż się zapowietrzył. Takiego nieczystego zagrania ze strony Biedronki się nie spodziewał.

-Nie spytałaś się o to...

-Spytałam.

-Nie...

-Tak.

-Nie...

-Ojjj tak... - superbohaterka ledwo powstrzymywała śmiech. Mina jej partnera była bezcenna - Miały być szczere odpowiedzi, pamiętasz? "Zadajemy sobie nawzajem pytania i musimy na nie szczerze odpowiedzieć", sam tak powiedziałeś. Poza tym, nie naruszyłam zasady o ochronie tożsamości. A więc?

Strażniczka Szkatułki Miraculum ~ LADYNOIR😻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz