V.Przemiana

56 11 1
                                    

Wieczór nadszedł nie ubłaganie szybko, Tesoriusz dostał gorączki. Czoło było rozgrzane jak kamień, który leżał cały dzień na słońcu. Nie mógł spać, jeść i pić. Trzy świeczki oświetlały namiot w którym próbował zasnąć, ale nie dawał rady. W okolicach brzucha ogarnął go ból tak mocny, że porównywalny był do wyrywania kończyn przez konie. Zwijał sie z bólu, łzy splywały strumieniem. Przez ten cały ból, te straszne rwanie w kiszkach.

Z tego wszystkiego przewrócił świeczkę na ścianę od prowizorycznego namiotu. Ogień powoli rozprzestrzeniał się po materiale, a Tesoriusz krzyczał z bólu na całą okolice. Namiot po kilku minutach palił się już cały, ale krzyk Tesoriusza nie ucichł, ale był coraz glośniejszy. Hades siedział na kamieniu obok namiotu i przyglądał się jak zachodzi przemiana. Po godzinie darcia się w niebo głosy, zwijania się z bólu i innych cierpień z namiotu coś wyleciało. Na czystym jak łza wieczornym niebem, było widać zarys skrzydlatej postaci. Zmieniony Tesoriusz leciał w stronę miasta, ogarniała go chęć ludzkiej krwi. Był zły i wściekły, nie czuł już radości ani smutku. Wylądował przed czyimś domem i wyważył drewniane drzwi uderzeniem ręki. Ludzie zamieszkujący chatę zaczęli krzyczeć na całą okolice. Tesoriusz w skórze z łusek i z demonicznymi skrzydłami, zaatakował rodzinę. Z ciała starszych osób wyssał całą krew, ale coś go powstrzymało przy ciele młodej kobiety. Przyjrzał się ciału, które miażdżył dłonią. W ręku trzymał swoją ukochaną. Jej martwe oczy patrzyły na niego, a on zaryczał jak dziki zwierz i uciekł z miejsca zbrodni. Wzbił sie w powietrze swoimi skrzydłami o rozpiętości czterech metrów i odleciał w stronę księżyca. Po kilku godzinach nerwowego lotu usiadł na wzgórzu znajdował niedaleko Neapolu. Siedział na tej górze i próbował płakać, ale przemiana w potwora uniemożliwiła mu to. Po chwili pokazał się Hades, stanął obok Tesoriusza, a raczej jego nowej wersji i powiedział.

-Twoje poprzednie życie nie istniało. Wymazałem cię z pamięci każdej osoby którą znałeś, minąłeś lub ogólnie się spółfalałeś.-powiedział chodząc wokół Tesoriusza.-Zyskałeś przez to moc której nikt nie dostał jeszcze o de mnie. Będziesz mi teraz służył, ale nie za darmo oczywiście. Może jestem klamcą, ale jeśli chodzi o wynagrodzenie to nie oszukuje pracowników. Jeden dzień w roku będziesz przyjmować ludzką postać, bedziesz przez dwadzieścia cztery godziny mógł robić co chcesz. Potem zaś wrócisz na cały rok do swoich obowiązków.

Tesoriusz patrzył na niego przez chwilę, ale barwy jakie widział nie były zwyczajne. Czerwień rozpływała się po całym obrazie jaki był przed jego oczami.

-Masz, zobacz jak wyglądasz.-powiedział Hades i przed Tesoriuszem ukazała się ramka z czarnego dymu, a w niej było lustrzane odbicie demona którym był Tesoriusz. Dwu metrowe ludzkie ciało o czarnym kolorze łusek, które pokrywały mężczyznę. Oczy miał jak smok, tylko że ludzkiego kształtu. Ich blask było widać z odległości kilku metrów. Szeroko rozłożone skrzydła, ukazywały swój wspaniały wygląd. Diabelski kształt, pachlaniajacy czarny kolor i upierzenie jak u Jastrzębia. Jego włosy jasne jak biała farba, zamieniły się w czarne, długie i tłuste kosmyki.

Brak ust powodował brak możliwości wypowiedzenia się. Tesoriusz nie wiedział co zrobić. Przyglądał się swojemu odbiciu z obrzydzeniem, nie wiedział co zrobić.

-Będziesz dla mnie robił to co ci rozkaże, ale z umiarem. Od niektórych spraw mam dziwki, które podebrałem sobie z powierzchni.-uśmiechnął się Hades usuwając lustro z przed oczu Tesoriusza.-Mam nadzieję, że szybko oswoisz z swoją nową naturą. A teraz cie przepraszam, ale musze na chwilę zniknąć. Dziś się nad tobą zlituje i pozwolę ci przyjąć ludzką postać. I ten dzień będzie twoim co rocznym urlopem.

Hades wypowiedział te słowa i znikł. Tesoriusz z bólem przyjął ludzką postać. Jego skrzydła zamieniły się w popiół, a wiatr wziął je ze sobą w podróż. Czarne łuski odpadały warstwami, a jego włosy samo istnie się skróciły, ale pozostały czarne. Oczy przybrały brązowy kolor. Tesoriusz wyprostował się i nagi stał przez chwilę. Czuł się jak by nagle do jego głowy na płynęła wiedza. Wiedział jak obsługiwać się magią, wiedział jak stworzyć sobie szaty, które ukazały się na jego ciele. Biały materiał opatulił jego ciało. Złota biżuteria dozdobiła jego ciało, ale nie było jej za dużo. Zwykły pierścionek i naszyjnik ozdabiały jego bladą po przemianie cerze. Wyczarował sobie skórzane sandały i poszedł w stronę miasta.

Demons EarthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz