Trzecia w nocy, Tom budzi się w skrzydle szpitalnym. W pamięci miał pustkę, a smoka obok niego nie było. Zastanawiał się co się takiego wydarzyło, że z tego powodu stracił pamięć. Wstał z łóżka i ubrał buty które stały obok. Czuł się nie dobrze jeszcze po ostatnich wydarzeniach, których nie pamiętał, ale wiedział że coś złego się działo.
Podszedł do lustra znajdującego się kilka łóżek dalej, jego włosy nie wyglądały za dobrze. I co on miał na sobie? Nagle na szyi poczuł straszne pieczenie i gorąco. Złapał się za miejsce gdzie najbardziej bolało, pulsowało i czuł jak się coś pod tym rusza. Obrócił się do lustra tak, by mógł zobaczyć co to takiego jest. Odsunął kołnierzyk od koszulki w której się obudził. Na boku szyi miał coś co przypominało skrzydła, przyglądając się dokładniej stwierdził, że to smocze skrzydła. Smocze skrzydła, które zrobione były z ognia. Ogień poruszał się jak prawdziwy, albo stwarzał takie pozory. Trochę to się podobało Tomowi, ale jednak też tego się bał. Nie wiedział czy to jest dobre czy złe, musiał się z tym udać do swojego wuja. Po sali rozległ sie dźwięk otwieranych drzwi.-Tomie, widzę że pierwsze co robisz po zebraniu dupy z łóżka to lustro. Nie wiedziałem że masz w sobie coś z kobiety.-powiedział Setros podchodząc do Toma.
-Dzięki wujku że się pytasz jak się czuję.
-Zawsze do usług. Co tam chowasz po kołnierzem? -Nic takiego-odpowiedział Tom
-Pokaż to znamię, wiesz że i tak wyczytam Ci z myśli co takiego chowasz.
-No dobra-Tom odsunął kołnierzyk, a to co zobaczył Setros nie ucieszyło go.
-No kolego to masz zdrowo przejebane.-powiedział Set dotykając znamienia o kształcie skrzydeł.-Musze powiedzieć, że z jednej strony masz szczęście, a z drugiej masz pecha.
-Czemu pecha?
-Bo przez to, że gdy zostajesz smoczym opiekunem, masz większą odpowiedzialność za ludzkość i swojego smoka.
-Z kąd wiesz że mam smoka, a raczej jakąś imitacje?
-A jak sądzisz, kto zagadał do dyrektora?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-No nie myślałem nad tym.
-Jak zwykle, ale nie martw się, takie coś pozwoli Ci na inny sposób uczenia.
-Jaki?
-Trudniejszy.-Set uśmiechnął się wrednie do Toma.
-Jak to trudniejszy?-spytał się Tom
-No normalnie, smoczy opiekun tak ma.
-Jaki smoczy opiekun? Ja się na to nie pisałem.
-Ty nie masz nic do gadania. Smok to zwierze które nikomu nie podlega. Magiczna istota, która posiada nieograniczoną inteligencję oraz siłę. Smoki od wieków żyły wśród ludzi, ale pod różnymi postaciami.-Na przykład?
-Pamiętasz kota starej Pani Dinki?
-A no.
-To był smok, oczywiście tak leniwy, że już nie zamienił się z powrotem w smoka. Zmarł po dwóch i pół tysiąca lat nędznego kociego życia.
-Smok żył jako kot?
-Tak.
-Czemu?
-Chciał uniknąć niebezpieczeńst związanych z bycia smokiem. Nie chciał narażać życia. A teraz jeśli możesz, to przywołaj go.
-Ale jak?
-Po imieniu. A dokładniej musisz pomyśleć jego imię i poprosić go, by ukazał się.
-Zefirze, proszę cię. Pokaż się mojemu wujowi.
Ogniste skrzydła zabłysły, ale nic po za tym. Setros patrzył na to z ciekawością przemawiającą przez jego oczy.
-Chyba jest nie ufny.-stwierdził.
-Dyrektor chciał go siłą o de mnie zabrać, ale on cały zapłonął i wszedł czy wpalił się we mnie, nie umiem tego określić.-powiedział Tom.
-Smok zawarł w tym momencie z tobą umowę.
-Umowę, jaką umowę?
-A taką, że smok oddał ci swoje moce, a ty oddałeś my swoje życie.-Że co kurwa!? Jak to swoje życie?-Tom wydzierał się po całej sali-Zefirze! Wychodź w tej chwili!
Znak znów zabłysnął, ale smok nie wyłonił się na widok. Tom był wkurwiony jak osa, zaczął chodzić po całej sali w której się znajdował.
-Spokojnie, z tym życiem chodzi mi o to, że będziesz musiał być jego nosicielem. Będziesz musiał znosić go puki sam nie umrzesz lub ktoś cię nie zabije. Smok sam Ci życia nie odbierze i Cię nie zrani.-Czyli mogę być spokojny, a czemu akurat Ja?
-Tak, możesz być spokojny. Smoki wybierają ludzi którym będą pomagać, tych którzy na to zasłużyli i oczywiście tych, którzy sami chcą komuś pomagać. Jeśli jesteś egoistą, to możesz pomarzyć o smoku.
-Czyli wychodzi na to że nie jestem egoistą, chociaż matka mi to zawsze mówiła jak nie chciałem podzielić się z Esse cukierkiem.-odpowiedział Tom z miną zwycięzcy.
-Ty mówisz o powierzchownym egoizmie.-wtrącił Set-Ja zaś mowie o takim egoizmie którego ty nie posiadasz. Powiedz mi szczerze. Czy jak byś mógł dać glodnemu dziecku chleb i mleko?, to byś to dał czy zachował dla siebie?
-No pewnie że bym dał, przecież sam w gimnazjum robiłem projekt jak zmniejszyć głód na świecie.
-Własne, smok zobaczył w tobie więcej dobra niż zła i postanowił się tobą zająć.-powiedział Setros, usmiechając się do Toma.-A teraz Cię przepraszam, ale musze się w tej sprawie udać do dyrektora. Jestem pewien że teraz będziesz znienawidzony przez dyrektora.
-Dla czego?
-Dyrektor zawsze o tym marzył by mieć smoka, a że ty go dostałeś...to szkoda mi ciebie.-powiedział Set wychodzący z pomieszczenia.