Tom zaplątany w łańcuchy nie mógł się ruszyć. Dave patrzył na swój oryginał i zastanawiał się jakim cudem oryginał jest słaby i żałosny. To on powinien wkładać nad ciałem, on powinien być wśród tych plugawców, którzy uważają się za lepszych.
-Wiesz co jest w tym wszystkim chore- odezwał się do Toma, a ten na niego spojrzał- A to że komuś kolwiek na tobie zależy, nie mówię o twojej rodzinie, mówię o tej małej Elenor. Przywiązania Elfa do zwykłego maga jest zabronione w ich świecie. Po za tym ona jest o tysiąc lat za stara dla Ciebie. Ta Małgorzata by była idealna, młoda, piękna i potężna. Wiesz że jest opiekunem Jadeitowego Smoka. Jednego z siedmiu smoków które są zrodzone z kamienia bądź kryształu, ale ona nawet na Ciebie nie spojrzy po tym co się stanie tutaj. Przejme nad twoim ciałem kontrolę, zabiję Baltazara, potem Asterjosa i resztę tych dziwnych nic nie znaczących magów-może nawet twoich rodziców, nad tym się zastanowię.
Tom przestał się szarpać, spojrzał na Dave'a. Dave spojrzał na Toma, widział że chłopak stara się uspokoić i myśli jak się wydostać z tej pułapki.
W końcu Tom przejrzał na oczy. Przecież to jego świadomość, może robić co tylko chcesz, nawet jeśli to niemożliwe.
Pomyślał chwile i zamienił się w pył, ale zachował kształt człowieka. Łańcuchy opadły na ziemię.
Dave uśmiechnął się, wiedział że chłopak odkrył ze może manipulować swoją świadomością, wiedział też że będzie musiał teraz uważać na to co Tom zrobi.
-No widzę że się uwolniłeś, ale to i tak Ci nie pomorze. Będziesz musiał wymyślić inny sposób na to że bym sobie poszedł.- zaśmiał się zły sobowtór.
-Coś wymyśla.
*
Baltazar i Wilk przyglądając się Tomowi rozmawiali między sobą
-Chłopak ma małe trudności z dokonaniem samego siebie. Czarna siła jest zbyt potężna jak dla niego, nie wiem czy dożyje spotkania z Cezarem- Powiedział wilk zajadając się kolejnym kawałkiem pieczonego mięsa.
-Słabej jesteś wiary przyjacielu-Powiedział Baltazar- To dziecko jak chce potrafi być potężne, tylko że jest leniwe jak koleś, który tą historię pisze. Tom jak by chciał zniósł by się na wyżyny tego wszystkiego co nazywamy czarami. Machnął by paluszkiem u nogi, tym małym i zginęli by wszyscy w promieniu kilku państw. Wiem o tym bo mi sam Asterjos o tym powiedział, dla tego tak mu na nim zależy, dla tego ściga chłopca. Wie, że jeśli chłopak zdobędzie tyle siły by panować nad całą jego mocą, to on sam zostanie przez Toma pokonany.
-Bardzo wierzysz w chłopaka?
-Najbardziej jak się da. Widzę w nim nadzieję taką samą jaką dawał mi Merlin gdy się od niego uczyłem, widzę w nim siłę która sprosta każdej przeszkodzie. Widzę w nim siebie, chłopaka który jest zagubiony, nie wie jak ma sprostać wszystkiemu co mu polecono do zrobienia. On ma jeszcze więcej do uniesienia na swoich barkach, bo ludzie oczekują że pokona Asterjosa. Sam bym przy tym wszystkim zwariował. Ale on się nie poddaje. Nigdy od niego takich słów nie usłyszałem. Jestem z niego dumny, jak z własnego syna.
-Masz Syna?-spytał wilk.
-Miałem, zmarł gdy był w wieku Toma. Całe 16 lat żył na tym świecie, tak mało czasu spędził ze mną i z Morganą. Nie wybaczę osobie która to zabiła. Najgorsze jest że nawet dzięki magii nie potrafiłem go wytropić. Zabójca był w tedy na pewno czarodziejem.
- Przykro mi z powodu straty. Na pewno odnajdziesz tego który to zrobił, a teraz jak chłopiec się obudzi od razu wam pokaże jak dojść do Cezara.