rozdział czternasty

550 19 13
                                    

  Pov Zack


Część chłopaków właśnie buszuję po całym domu i co chwile krzyczy na siebie nawzajem, nie mogąc czegoś znaleźć, wszyscy byli dość poddenerwowani zadaniem, jakie ich czeka. Od paru godzin próbują wszystko spakować na tygodniowy wyjazd, a przynajmniej mają nadzieję, że zejdzie im tylko tydzień. Ja tam bym w zasadzie im nie wierzył, to nigdy nie wychodzi tak jak to sobie oczywiście święcie przekonany o swojej racji Ash zakłada.

Leżymy z Mikim właśnie na kanapie i komentujemy ich poczynania, śmiejąc się co chwile. Mój towarzysz już jak mi sygnalizował, umiera na ból brzucha ze śmiechu, jednocześnie nie mogąc się powstrzymać przed patrzeniem, na co chwile wywracającego się Lukeya, który jak się z takiego powodu denerwował, wyglądał jak wkurwione małe słodkie zwierzę. Ten widok był wart wszystkiego, nawet śmierci ze śmiechu.

Leżeliśmy z chłopakiem na sobie, a raczej to ja na nim, próbując już nie patrzeć na resztę domowników, żeby się, choć na chwile uspokoić. Ci debile w takim stanie nigdy nie wyjadą, a chciałbym, żeby nastąpiło to jak najszybciej. Mój plan jednak trochę czasu wymagał, a oni nam go coraz więcej zabierając, będąc w tym domu.

*

-... tak tak spokojnie możecie już łaskawie jechać- Odezwałem się do wciąż stojącego w drzwiach Asha.

-Przecież nic nie spalimy ani nie rozbijemy- Dodaj do mojej wypowiedzi Michael, stojący obok.

-No ja nie wiem, może to bym został albo któryś z chłopaków?- Zapytał loczek z nietęgą miną.

-Tamta sytuacja się już nie powtórzy, będziemy uważać na dom... noo już już spadajciee- Odparłem, przeciągając zdanie, niech oni już się stąd wynoszą.

-Poza tym to my wygraliśmy papier kamień nożyce, więc my zostajemy, a wy jedźcie gdzieś tam i się męczcie, a my sobie odpoczniemy razem.

-Wiesz, musimy dać odpocząć naszym brzuchom, bo przez was umieramy.

-Ej to nie nasza wina, że się zachowywaliście jak pojebani, śmiejąc się do łez, a to papier kamień nożyce było oszukane przez was, od kiedy jakaś lama zabija wszystko?

-ASHTON! Rusz się, że tu do auta i daj im spokój, żeś- krzyknął Calum.

-Ehh dokończymy to jeszcze, piszcie, dzwońcie...- Zaczął Ash.

-Tak tak tak pa- Powiedziałem z Mikiem jednocześnie, po czym zamknęliśmy mu drzwi przed nosem.

-Ahh wreszcie cisza- szepnąłem z westchnieniem.

*

- Michaelll ty masz kontakt z tą Victorią, co ma przyjechać nie?

-O kurwa...

-Nie wiedziałeś, że przyjedzie? Myślałem, że ci powiedział przecież... chociaż ten to ma czasem pewnie jakąś przedwczesną sklerozę.

- Znając życie, zapomniał mnie poinformować, a przecież ja też tu zostaje, powinienem wiedzieć!

-No to tak wychodzi, że teraz wiesz.

- Zajebiście, a tak to jo.

-Co...?

-No mam z nią czasem kontakt debilu.

-Ej no, nie jestem debilem... przynajmniej przez większość czasu.

- Dobra dobra, powiedzmy, że ci wierze.

-Yhy

- Przejdź już do tego, co chciałeś w związku z tą informacją.

-Stwierdziłem z nim, że skoro już tu przyjedzie, to wypadałoby jej zrobić pokój, no wiesz, nie będzie spać na kanapie, każdy zasługuje na trochę prywatności, szczególnie że będzie jedyną laską w domu pełnym chłopów.

-To, co bierzmy się do roboty! Mało czasu mamy.

-No to dawaj laptopa.

*

Leżeliśmy na kanapie, popijając smakowe drinki. Byliśmy w trakcie składania zamówienia, a jako że pracuje tam jeden z moich bliskich, baaardzo bliskich znajomych, dostawę zrobi nam na jutro rano, bo wszystko jest dostępne akurat na magazynie.

-Robimy to w tym pokoju gdzie leżą pudła, których nikomu się nie chce znosić?- Zapytał chłopak.

-Tym obok twojego? Ta a k.

-Okej, to na dziś już nic mi się nie chce, oglądamy coś czy spać idziemy?

-Dawaj włączaj Teen Wolfa, ale czwarty sezon teraz.

-No wiadomo, tylko weź, zejdź ze mnie i rozłóżmy miejsce tu, bo pewnie zaśniemy.

-No ale mi się nie chce tak bardzoo, jesteś wygodny- Uśmiechnęłam się do niego ładnie, pokazuje ząbki.

-Nie, żebyś mi przeszkadzał w takiej pozycji, bo jesteś cieplutki i wgl, ale będzie wygodniej.

-A zamówimy pizze?- Zrobiłem oczka tego kota z Shreka.

-Z tobą czasem gorzej niż z dzieckiem- Westchnął.

-Z grzeczności nie zaprzeczę- Zaśmiałem się, podnosząc swoje ciało z tego chłopaka.

-Ale hawajska- Dodałem szybko.

-Jasne jak słońce- Zaśmiał się chłopak, podnosząc się gwałtownie, przez co spadłem na kanapę obok.

-Ejjj tak się nie robi!- Zdążyłem jeszcze krzyknąć za chłopakiem znikającym za progiem.

*

Pov 3os

Jak się każdy mógł spodziewać, obie postacie po zjedzeniu pizzy i obejrzeniu paru odcinków wcześniej wspomnianego serialu, zasnęli przytuleni do siebie, odrzucając koce na ziemię.  

*

Następnego dnia od rana, po niechętnej pobudce ze swoich ciepłych objęć, zaczęli zabierać się za sprzątanie tamtego pokoju co wyznaczyli. Kiedy odebrali od kuriera wszystko co zamówili, wzięli się za skręcanie wybranych wspólnie mebli i urządzaniu wstępnym pomieszczenia.

W mniej więcej porze obiadowej, gdy mieli już dosyć, zrobili obiad i położyli się w sypialni jednego z nich na resztę dnia odpoczywając. Resztę poprawek sypialni będą kończyć jak przyjedzie do nich dziewczyna i sama zadecyduje co jej najbardziej jak pasuje.

Black Victory |¦Bad Sister¦|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz