Rozdział ósmy

782 19 4
                                    


Wybaczcie za lekkie opóźnienie, zasnęłam przy pisaniu go

Nie jestem z niego do końca zadowolona i nie jest tak długi jak chciałam, jest raczej krótki w zasadzie.

VIII

Wspinałam się stopień po stopniu na piętro naszego domu, aby dostać się do znajdującego się na nim gabinetu Justina.

Szczerze to mam aktualnie pustkę w głowie, nie mam pojęcia o co może chodzić...

Od jakiegoś czasu fizycznie, mimo moich chęci, nie jeździłam na żadne zadania w teren. Wszystkim ostatnio zajmowali się chłopaki, a ja na prośby Justina zajmowałam się papierami i szczegółowymi planami. Dużo trenowałam i naciągnęłam wszystkie oceny na pozytywne, co musiałam robić przez ciągłe nieobecności. Może i nauka nie sprawia mi problemów przez znajomość materiałów, części nawet rozszerzonych, sporo w przód, ale jednak braki w obecności i na dużej ilości prac pisemnych robi swoje. Zawsze sytuacja się powtarza na koniec semestru i roku. Gadałem ostatnio z bratem* i mówił że powinnam już wszystko zaliczyć mimo że jest początek listopada dopiero. Jego zachowanie i pomysły często nie mają logicznego sensu, więc można powiedzieć, że wszyscy przywykli i nie wzbudza to żadnych podejrzeń, jak było i tym razem.

Jednak teraz kiedy kieruje się w stronę jego gabinetu i nie mam innego punktu zaczepienia o co może chodzić, to wydaje mi się za bardzo nielogiczne jak na niego...

Przeszłam przez względnie jasny korytarz pokryty na ścianach przez obrazy i zdjęcia w ramkach, stanęłam przed czarnymi profilowanymi na życzenie chłopaka drzwiami, chwilę wahając się się czy wejść do środka.

Nabrałam powietrza do płuc i nacisnęłam na klamkę wchodząc od razu do środka bez pukania.

-Jestem, co -Urwałam zauważając, że nie ma nikogo w środku przestronnego i przejrzystego, ale przytulnego pokoju.

Swoje kroki skierowałam z powrotem na korytarz i drugie drzwi na lewo do pokoju chłopaka.

Do pokoju weszłam od razu, nie wahając się ani chwili tym razem, chyba wole mieć to już za sobą.

-Jes... - Znowu urwałam, patrząc na widok przede mną.

-Boże Justin!- Podbiegłam do chłopaka siedzącego na łóżku i go mocno przytuliłam.

-Hej ej ej popatrz na mnie, jestem tu, możesz mi o wszystkim opowiedzieć, cokolwiek to jest razem damy radę.- widok załzawionych oczu chłopaka boli.

-M-musimy porozma-wiać - Justin odsunął się lekko ode mnie patrząc na mnie z bólem w oczach.

-Dobrze- odpowiedziałam obawiając się co doprowadziło go do takiego stanu.

Oboje posunęliśmy się do góry na pościeli, wygodniej się układając, coś czuje, że nie będzie to krótka rozmowa.

- A więc... o co chodzi?- Zapytałam zerkając na chłopaka w już lepszym stanie.

-Dobre czy złe wiadomości pierwsze?- Mogłam zauważyć już cień uśmiechu na jego twarzy, wraca do siebie.

-Chyba dobre, muszę się psychicznie nastawić w tym czasie na złe.

-No to przez najbliższy albo dłuższy okres czasu nie zobaczysz tej starej baby od matmy- Uśmiechnął się na koniec.

-Umarła?

-Tak, ale jej duch nadal nas uczy w tym okropnym ciele - Spojrzał na mnie z powagą w oczach.

-Ha ha ha normalnie tak bardzo się uśmiałam.

-I dziada z fizyki i informatyki też nie.

-Co oni stowarzyszenie umarlaków założyli czy co?

-Oj uwierz chciałbym- Popatrzył na mnie z nadzieją, ale kto by nie chciał takiego obrotu spraw?

-Dojdziesz wreszcie do sedna, o co chodzi, bo zamiast się uspokajać, tylko wszystko mnie rozsadza z tego napięcia niewiedzy.

-Sorka, nie chciałem, wiem że ty wiesz podświadomie, że to nie będzie nic dobrego...

1111111111111111111111111111111111111

*chodzi dalej o Justina, Victoria często go tak nazywa

Przepraszam, że kończę w tym momencie, naprawdę nie miałam tego w planach, ale wszyscy wiedzą jaką informację chciałabym połączyć z czymś jeszcze.

Kolejny za to będzie w tą sobotę albo szybciej, a ja lecę bo zaczynam lekcje

Black Victory |¦Bad Sister¦|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz