Rozdział 5

158 23 0
                                    

Byłam w mieście. Wszystko było tak jak tego dnia. To samo miejsce, te same krzyki, te same walące się budynki i ten sam palący w gardle dym. Mimo iż minęło tyle czasu od tej katastrofy ja wciąż się bałam. Tak jak wtedy zaczęłam szukać mojej matki. Tym razem dokładnie wiedziałam gdzie iść. Mogłabym nawet powiedzieć, że coś ciągło mnie w tamtym kierunku. Szczerze zdziwiło mnie to, że choć znalazłam gruz, pod którym umarła moja mama jej samej tam nie było. Nagle poczułam za sobą obecność. Odwróciłam się i ujrzałam osobę, która powinna leżeć pod gruzem. Moja matka miała takie same ubrania w jakich umarła. Były one poszarpane i zlepione krwią. Spojrzała na mnie i przerażającym głosem powiedziała:

- To twoja wina. To przez ciebie umarłam.

Poczucie winy, które poczułam w tej chwili było naprawdę wielkie. 

- Przepraszam, ja chciałam... to nie moja... - próbowałam znaleźć usprawiedliwienie choć i tak wiedziałam, że mi się nie uda. Byłam przy niej wtedy i gdybym lepiej użyła indywidualność na pewno udałoby mi się ją uratować.

Zaczęła biec w moim kierunku, a ja zaczęłam uciekać. Sama nie wiedziałam dlaczego. Przecież była moja matką, nie powinnam się jej bać. Nie! - pomyślałam - To nie była już moja matka choć na takową wyglądała. Wtedy usłyszałam trzask i w moją stronę zaczął lecieć ogromny kawałek gruzu. Gdy już miałam zostać przez niego zmiażdżona...

Nagle obudziłam się ze snu..., a raczej z koszmaru. Szybko usiadłam na łóżku. Przyłożyłam rękę do miejsca gdzie powinno być serce. Poczułam, że bije bardzo szybko. Popatrzyłam na zegar. Była godzina pierwsza. Dlaczego akurat dzisiaj musiałam mieć koszmar? Czekaj... dzisiaj mijał dwunasty miesiąc od tamtej tragedii, więc dzisiaj były... moje urodziny. Normalnie każdy dzieciak cieszyłby się z tej okazji ale dla mnie było to nic innego jak rocznica śmierci ukochanej mi osoby. Podejrzewałam, że przez wyrzuty sumienia nie dam rady już zasnąć. Teraz przez dobre kilka tygodni będzie mnie to męczyć. Chciałabym by ktoś mnie pocieszył. Chociaż na taka nie wyglądałam, czasami lubiłam gdy ktoś poświęca mi uwagę. Lecz nie chciałam mówić o tym mojemu ojcu, nie chciałabym by myślał, że jestem słaba. Jedyną osobą, której w tej sytuacji mogłam zaufać był... Tomura. 

Podniosłam poduszkę i ruszyłam w kierunku jego pokoju. Gdy już przy nim byłam, jak nakazuje kultura, zapukałam w drzwi. 

- Hmmm... - usłyszałam jakieś mruknięcie. Uznałam to za pozwolenie na wejście.

Weszłam do jego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Tomura przecierał oczy, a gdy zauważył mnie trzymającą poduszkę zapytał:

- Nie możesz spać?

Ja pokiwałam głową patrząc na niego. On zaczął lekko drapać się po szyi. To był jego nawyk gdy się zastanawiał lub denerwował. Przerwał wykonywaną czynność i pokazał gestem bym położyła się obok niego. Gdy podniósł kołdrę i przesunął poduszkę bardziej pod ścianę, położyłam moją tuż koło jego. Gdy leżałam już obok niego, przykrył mnie kołdrą. Byłam ułożona plecami do Tomury. On objął mnie jedną ręką, a drugą zaczął głaskać (oczywiście, miał rękawiczki na trzy palce). To była jego kochająca strona, którą pokazywał mi tylko gdy był pewny, że nikt nie patrzy. Chwilę później zaczął nucić jakaś piosenkę, której nie znałam. Wbrew moim podejrzeniom zasnęłam.

* * *

Obudziłam się gdy poczułam, że ktoś mną potrząsa. Był to Tomura. 

- Co się stało, Tomura-kun? - zapytałam

- Musisz wracać do siebie, Asami-chan. - odpowiedział

Choć nie chciałam tego robić w końcu i tak skończyłam w moim pokoju. Przebrałam się i usiadłam na łóżku. Miałam zamiar udawać, że w nocy nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie siedziałam zbyt długo bo do mojego pokoju przyszedł mój ojciec. Powiedział, że chce mi kogoś przedstawić. Szłam po jego prawej stronie gdy kierował się do baru. Widziałam Tomurę po jego prawej lewej. 

- Z pewnych przyczyn będziemy się widywać bardzo rzadko. Powiedzmy, że moi znajomi potrzebują mojej pomocy. Z tej racji chcę przekazać was pod opiekę zaufanego osoby.

- Ale mistrzu, - powiedział Tomura - nie potrzebujemy niańki. Damy sobie radę sami. Co nie, Asami?

Pokiwałam głową.

- Rozumiem, że mój pomysł może wam się nie podobać ale zrozumcie, że jest to konieczne.

Gdy weszliśmy do baru za zazwyczaj pusta ladą stała osoba w eleganckim ubraniu i metalowym ochraniaczu na szyję, a jej twarz i ręce były pokryte fioletowo-czarnym dymem. Postać spojrzała na nas swoimi żółtymi oczami.

- To jest Kurogiri. Będzie chronił was w razie niebezpieczeństwa. Będzie również wykonywał wasze polecenia, oczywiście na wszystkie. No cóż to ja was zostawiam i ruszam zająć się moją pracą. - powiedział All For One i opuścił bar. Nasza mała grupa powiększyła się o nowego członka.



Dziękuję za czytanie i zachęcam do komentowania. Przepraszam jeśli jakieś wydarzenie nie zgadza się z anime/mangą ale w sumie to moje fanfiction wiec ten... zrozumcie. 

Drugi All For OneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz