– Szczerze? Jesteście obrzydliwi z tą całą miłosną otoczką – powiedział Tim, z wypełnionymi pizzą ustami. Zoey leżała na kolanach Alexa, kreśląc niewidzialne szlaczki po jego nodze, a on delikatnie głaskał ją po włosach.
– Jasne, a gdyby Freddie tu był to siedziałbyś ciągle na jego kolanach – odgryzł się chłopak. Siedzieli właśnie w jego sypialni, która kilka miesięcy temu przeszła gruntowny remont, zmieniając kolor na szarości i ozdobne trójkąty z różnych odcieni na jednej ze ścian, dla której inspirację znalazła Zoey.
– No dobra, tu mnie masz. Znajdzie się dla mnie miejsce na tej kanapie? – Przytulił się do przyjaciółki, zajmując kolana nastolatka, a ten zaśmiał się.
Tim przymknął oczy, delektując się osobami, których potrzebował w tych chwilach. Faktycznie udało mu się na moment zapomnieć o trudach życia i ważnych decyzjach, które ostatnio musiał podejmować. Znowu czuł się jak trzynastolatek, który niedawno miał swoją chwilę sławy przez Harry'ego Stylesa i znowu spędzał beztroski czas z przyjaciółmi. Był wdzięczny ojcom za niespodziankę, której zupełnie się nie spodziewał i nawet nie wiedział, jak im podziękować. Wiedział, że przytulenie, którym ich obdarzył, było niewystarczające i notował w głowie, że mógłby dać im kiedyś wolny wieczór. Od dawna widział, że ci się zmienili, odkąd Melody jest z nimi. Obowiązki wzięły górę nad romantyzmem, a rozkrzyczany niemowlak, raczkujący w każdy zakamarek, przeszkadzał w całowaniu się na blacie. Kiedyś go to obrzydzało i żenowało, teraz rozumiał miłość do tego, bo właściwie tulenie i pocałunki to ulubiona część spotkań z Freddim. Zamykali się w mieszkaniu Harry'ego, które dawało im prywatność i całowali się, rozmawiając na wszystkie tematy złączeni przytuleniem.
– Tęsknię za nim – powiedział głośno i nawet nie musiał wspominać imienia, by pozostała dwójka zrozumiała, że temat Malone wrócił.
– Myślicie, że udałoby mu się wyrwać na kilka godzin? – zapytała Zoey, podnosząc się po szklankę z sokiem.
– Wątpię. Nie zostawiłby Noela, co mnie nie dziwi, bo mi pęka serce jak robi mi papa, a obu by nie puścili. Oni chyba myślą, że stać go na ucieczkę.
– Kiedy macie się spotkać?
– W poniedziałek. Próbowałem umówić się na jutro, ale wiedział, że przyjechałaś i kazał mi spędzić z tobą jak najwięcej czasu.
– Chyba nie sądzi, że wylecę stąd bez spotkania! – dziewczyna oburzyła się.
Tim odwrócił się po komórkę, gdzie nadal wisiała wiadomość od Harry'ego, w której prosił, by na siebie uważali i nie sprawiali problemów w domu Malików. Nastolatek informował, że dzisiaj zostają tu na noc, bo nie chciał zabierać przyjaciółki od ukochanego, a jednocześnie nie wyobrażał sobie powrotu do domu bez niej.
– Odpisał, że nas kocha i będzie uważać – rzucił Harry, chodząc po plaży z Melody za rękę. Udało mu się wyciągnąć ukochanego nad wodę, by choć trochę się odstresować i pooddychać świeżym powietrzem. Louis trzymał dziewczynkę za rączkę, wcześniej podając kamyki na piasku, gdy wpatrywali się w biegającego Puffy'ego, a Mel grzebała kolorową łopatką w piasku, wsypując go do wiaderka.
– Gdybym mógł, ściągnąłbym tu Zoey na zawsze. Widziałeś jego szczęście? – Lou spojrzał na ukochanego, a on pokiwał głową z uśmiechem.
– Są dla siebie naprawdę ważni i jej też musi zależeć, jeśli zgodziła się na to wszystko.
– Gdyby nie Freddie czy Alex, pomyślałbym, że to coś więcej niż przyjaźń.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...