– ... no i się całowaliśmy – westchnął Tim z uśmiechem, kończąc opowieść. Właśnie korzystał z telefonu Harry'ego, mówiąc, że musi zdać raport Zoey i wybierał jej numer, z niecierpliwością czekając aż ta odbierze. Brunet uśmiechał się pod nosem, słysząc ulgę w głosie syna, ale obiecał sobie, że nie będzie niczego komentować ani wyciągać z nastolatka, który zbył go machnięciem ręki.
– Czyli się pogodziliście?
– Mam nadzieję. Zadzwonię do niego jak wrócę do domu i ci napiszę.
– Chyba, że dostaniesz szlaban.
– Też cię kocham – pożegnał się i zakończył połączenie, krzywiąc kolejny raz, bo Louis próbował się dodzwonić już kilkukrotnie. – Tato dzwonił. – Oddał telefon Harry'emu, a ten prędko wybrał numer, łącząc się z zestawem głośnomówiącym.
– Znalazłeś go? Powiedz, że ma wpierdol i ja naprawdę szukam mu tej szkoły z internatem.
– Jesteś na głośniku, słońce. – Hazz przewrócił oczami, uśmiechając się lekko.
– Słyszysz, Tim? Ja cię po prostu zabiję.
– To są groźby, tato. No i zaraz będziemy, a Harry musi się skupić, więc pa. – Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź mężczyzny.
– Nie możesz tak robić, Timmy – zauważył brunet. – Nie możesz znikać i chodzić z rozładowanym telefonem, gdy my umieramy ze strachu, rozumiesz?
– No wiem, zapomniałem ładowarki i nie spodziewałem się, że tyle mi zejdzie. Ale sam rozumiesz, przecież sam potrafiłeś przylecieć po koncercie, bo pokłóciliście się z L.
– Ale jesteś niepełnoletni, a my nie chcemy umierać, że coś ci się stało albo ktoś cię porwał.
– Zapłacilibyście okup?
– Nawet nie chcę o tym rozmawiać, Tim.
Louis rozmawiał właśnie z matką, która uspokajała jego obawy, gdy po wybraniu numeru ze strachem w głosie mówił, że Mel chyba znowu jest chora. Markotne i płaczliwe dziecko domagało się noszenia na rękach i od razu dawało o sobie znać, gdy Lou próbował odłożyć je do łóżeczka. Jay z uśmiechem na ustach prosiła, by zerknąć na dziąsła niemowlaka i powitała syna w jednym z najgorszych okresów, bo ząbkowanie nigdy nie było przyjemne. Rzeczywiście ślinienie i obrzęk zwiastowało nieprzespane noce, a on nie mógł się doczekać, by przekazać ukochanemu cudowną wiadomość.
– Ja naprawdę cię zabiję, Timmy – zagroził Louis, widząc nastolatka i tłumiąc głos. Melody usypiała właśnie w jego ramionach, więc robił wszystko, by już jej nie wybudzić.
– Tak naprawdę, tato, to mnie kochasz. I ja ciebie też bardzo kocham. – Chłopak wtulił się w ojca, którego wnętrze ścisnęło się nieco za mocno. Już dawno nie dostał takiej dawki uczuć od swojego dziecka i nie umiał zachować się inaczej, niż dać całusa w czoło i zapewnić, że kocha najbardziej na świecie. – Ktoś tu powinien już spać. – Dotknął malutkiego noska Melody, a Louis wstrzymał oddech.
– Przed chwilą przestała płakać, daj jej spokój, Tim.
– Ja też już pójdę, dobranoc i te rzeczy.
Tim z niecierpliwością czekał na włączenie się telefonu, by ostatecznie poczuć zawód, że Freddie napisał jedynie „Odezwij się jak wrócisz". Dość prędko odpisał na wiadomość nastolatka, który z szybko bijącym sercem pytał jak w domu, a Malone przyznawał, że pada, bo miał jeszcze problemy z bratem.
Freddie naprawdę w takich chwilach miał dość swojego życia. Atmosfera w jego domu jeszcze się nie rozrzedziła, a on zerkał na Noela, który wreszcie zasnął, wtulając się w jego klatkę piersiową ze swoim pluszowym słonikiem. Jego oddech się uspokajał, a łzy schły, gdy krzyki wreszcie umilkły. I może starszy z rodzeństwa nadal miał ochotę zabić kobietę, która dała im życie, teraz nie był nawet w stanie poruszyć się na milimetr, by nie obudzić brata. Czuł smród fastfooda, który potęgował nienawiść do świata, ale nawet nie chciał myśleć o otaczającej ich rzeczywistości. Wpatrywał się w wiadomość od Tima, który po nieodebranym połączeniu pytał czy ten nadal się gniewa. I nie, nie gniewał się. Wrócenie do związku było najlepszym co przytrafiło mu się w ostatnich dniach, ale jednocześnie nie był pewien czy to odpowiednia decyzja. Zwłaszcza teraz, gdy sytuacja w jego domu stawała się coraz gorsza, a on miał wrażenie, że Tomlinsonowie coś podejrzewają. Właśnie dlatego ograniczał wizyty Noela w ich domu do minimum i zawsze znalazł wymówkę. Na każdym kroku czuł jak bardzo nie pasuje do tego świata i wiedział, że powinien już dawno z niego zniknąć, ale jednocześnie uczucie, które połączyło go z nastolatkiem było zbyt silne, by umiał z niego zrezygnować w jednej chwili.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...