"Uświadomiłem sobie, jak się od siebie oddaliliśmy, Timmy."

1.8K 196 69
                                    

 – Freddie? – zapytał Tim, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i wpatrywał się w ukochanego z miłością, gdy ten głaskał go delikatnie po udzie podczas jednego z tych wieczorów, podczas których chłopak wkradał się do domu Tomlinson-Stylesów, gdy starsza dwójka powinna już spać.

Hm?

W skali od jeden do dziesięć jak bardzo mnie kochasz?

Jedenaście. – Spojrzał w kamerę i wystawił język, jęcząc po chwili i zasłaniając twarz.

Myślałem, że sto.

Sto jedenaście.


Ekran został zakryty, a śmiech w tle ujawnił, że pocałunek zakończył ich rozmowę. Tim odtwarzał filmik w pętli, czując pustkę w środku, gdy kolejny dzień jego wiadomości pozostawały bez odpowiedzi, a Freddie twardo stał przy swojej decyzji o zerwaniu. Do młodszego nastolatka zaczynało docierać, jak wiele rzeczy zepsuł i zaczynał rozumieć, co mógł czuć Malone, ale jednocześnie nie umiał nie pisać z błaganiem o wybaczenie i krótką rozmowę. Louis i Harry martwili się, widząc, jak ich syn gaśnie na ich oczach, ale walczyli ze sobą, by nie ingerować i dać mu w spokoju przejść przez rozstanie i wyleczyć złamane serce.

– Nie przyszedł dzisiaj na tenisa – powiedział Harry, stojąc w kuchni i patrząc na męża, który czyścił butelki. Louis westchnął, nie wiedząc nawet co odpowiedzieć, bo okej, cała sytuacja z imprezą męczyła go, nie wybaczył tego nastolatkowi i szlaban nadal był, ale kara była niczym skoro Timmy całe dnie spędzał w łóżku, patrząc się w ścianę. Lou miał nawet ochotę oddać mu konsolę, by tylko wróciła pozorna normalność i z pokoju nastolatka dobiegały dźwięki gry, a nie głucha cisza. – Trener do mnie dzwonił i podobno Tim nawet nie odbierał.

– Nie możemy go zmuszać do gry, sam to mówiłeś.

– Wiem, ale spójrz na niego, Louis.

– Co ja mam zrobić, Harry? – Spojrzał błagalnie na męża i posłał słaby uśmiech Melody, która uśmiechała się, wkładając do ust zabawkę. – Mam zadzwonić do Freddiego i kazać mu wrócić?

– Może powinniśmy z nim porozmawiać, co? Moja mama przy mnie była jak pierwszy raz dostałem kosza.

– Ty kiedykolwiek dostałeś kosza? – zapytał Louis zgryźliwie. Hazz obrzucił go spojrzeniem pełnym zażenowania, co zmusiło go do dorzucenia: – Masz rację, Harry. Porozmawiam z nim zaraz jak za starych czasów.

Właściwie ostatnio Louis uświadomił sobie jak bardzo życie jego i Tima zmieniło się w ciągu ostatnich kilku lat. Kupno biletów na pierwszy w życiu koncert Stylesa było wyścigiem z czasem, a Timmy długo jęczał, że pula szybko została wyprzedana, a przecież on tak bardzo o tym marzył, nie wiedząc, że jego ojciec stawał na głowie, prosząc mamę o pomoc, bo bał się, że nie zdąży. Szczęście syna było jego szczęściem, a Tim rzucał się w jego ramiona, rozpakowując ogromny karton wypełniony styropianem, który krył kolejne mniejsze pudełka z uciążliwymi zabezpieczeniami czy wypełnieniami, by po przecięciu mnóstwa plastikowych trytytek ujrzeć wymarzone bilety. Oboje nie spodziewali się, że ten z pozoru niewinny wieczór sprawi, że Louis zyska męża, a Tim drugiego ojca i siostrę. Jednak nie żałowali niczego i cała czwórka była najszczęśliwszymi osobami na świecie.

Louis pukał delikatnie do pokoju nastolatka po przewinięciu Mel i wychylał się, gdy nie dostał odpowiedzi, że może wejść.

– Tak, tato, wiem, że mam jeszcze szlaban przez dwa lata albo idę do internatu, cokolwiek. Nie musisz znowu tego mówić – usłyszał, gdy zapytał, czy mogą porozmawiać.

Be my LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz