– Spokojnie, Tim. – Louis próbował uspokoić roztrzęsionego syna, który wszedł do domu z płaczem, a teraz dławił się nim, próbując opowiedzieć o braku kontaktu ze strony Freddiego i informacji od jego przyjaciółki. – Głęboki oddech, Timmy, bo nie możemy cię zrozumieć.
Siedzieli właśnie w salonie, wpatrując się w mokrą twarz syna i dając mu chwilę na odetchnięcie. W końcu nastolatek kolejny raz opowiedział o tym, czego dowiedział się od Mai, dodając, że nie wie co robić, bo Malone nie odbiera telefonu i nie może się niczego dowiedzieć. Lou od razu wybrał numer chłopaka, nagrywając się na skrzynkę, gdy złapała go poczta, i wysyłając jeszcze SMSa z błaganiem o kilka słów, bo naprawdę się martwią i chcą pomóc.
– Chcę iść pod prysznic – szepnął w końcu Tim, gdy udało mu się trochę uspokoić w wymuszonym przytuleniu do Harry'ego.
– Powinniśmy o wszystkim mu powiedzieć – przyznał Hazz, gdy na górze trzasnęły drzwi.
– Myślisz, że to coś z jego matką?
– Nie wiem, Lou, ale z pewnością mi się to nie podoba.
Napięta atmosfera sprawiła, że wszelkie plany na wspólne popołudnie, by uczcić nową szkołę, zostały gdzieś w tyle. Szatyn liczył, że matka da im dobrą radę i nakieruje co robić, a Jay niestety nieco ich zawiodła, wspominając, że niczego nie mogą dowiedzieć się na własną rękę, jeśli Freddie i Noel są w pogotowiu opiekuńczym. Nadzieja tkwiła jedynie w starszym Malone, do którego Tim wydzwaniał jak najęty.
Serce Freddiego pękało, gdy jego telefon zasypywany był milionem wiadomości, a wokół kręciły się obce osoby. Nie mógł postąpić inaczej i czuł dziwną ulgę na myśl, że ktoś coś wreszcie zrobi, ale z drugiej był cholernie przerażony, gdy Noel zdzierał sobie płuca przy płaczu i padł potem z wycieńczenia z gorączką.
– Mogę go położyć, Freddie – usłyszał za sobą głos kobiety. Spojrzał na młodą szatynkę, która zdążyła spiąć włosy w kucyka po tym jak jeden z młodszych podopiecznych pociągnął ją boleśnie. – Wydaje mi się, że ty też powinieneś odpocząć, to była naprawdę długa noc.
– Chcę przy nim być, gdy się obudzi.
Helen jedynie uśmiechnęła się miękko, dotykając delikatnie jego ramienia i chwyciła koc, by okryć malucha. Każdego podopiecznego chciała otoczyć specjalnym uczuciem, zdając sobie sprawę, dlaczego tu się znaleźli. A przypadek tej dwójki wyjątkowo łamał jej serce, bo wiedziała, że to dzięki Freddiemu tu są. Chłopak podjął dorosłą decyzję, chcąc wreszcie zawalczyć o ich dobro i bezpieczeństwo. Z drugiej strony nie był pewien, czy dobrze zrobił, czując, że powinien poczekać do pełnoletności i zwyczajnie zniknąć z Noelem.
Mijały godziny, a on czuł się jak w transie. Nawet nie zauważył, że ranek zamienił się w późne popołudnie. Obejmował ciasno brata, który wtulał się w niego, odmawiając jedzenia, ale Freddie wiedział, że musi wcisnąć w niego choć kilka kęsów. Sam nie był głodny i mieszał w talerzu widelcem, chcąc stworzyć pozory częściowo zjedzonego posiłku. Czuł się wyczerpany po kolejnej rozmowie z psychologiem i kobietą z opieki społecznej, która próbowała w jak najdelikatniejszy sposób opowiedzieć o czynnościach policji, które teraz nabierają akcji.
– Na pewno nie chcesz, żebyśmy do kogoś zadzwonili, Freddie? – zapytała, kończąc wywiad. Chłopak pokręcił głową, a na telefonie jak na zawołanie pojawiła się kolejna wiadomość od Tima, który zmienił taktykę i przepraszał za rzeczy, które mogły urazić Malone na tyle, że ten chciał zerwać kontakt. Timmy sam nie rozumiał co mogło się wydarzyć, bo rozmawiali dzień wcześniej i wszystko było w najlepszym porządku. Teraz tępo wpatrywał się w wysłane wiadomości, oczekując cudu pod postacią odpowiedzi, ale ta nie nachodziła.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...