Ławka w parku widziała ostatnio więcej łez i słyszała więcej tajemnic niż niejeden kościół i lotnisko, ale już wkrótce to miało się zmienić. Sytuacja rodzeństwa Malone również miała już jutro się zmienić, a oni mieli przeczucie, że to nie będzie dobra zmiana. Louis i Harry nie spali już od kilku nocy, przewracając się z boku na bok i zastanawiając się co jeszcze powinni zrobić, by ich szanse wzrosły. Owszem mieli na Margaret kilka haków, ale i ona mogła wyjąć z rękawa as pod postacią jawnego alkoholizmu muzyka. Znowu zbierali opinie od psychologów i kliniki, która pomogła im sprowadzić na świat Melody. Rozmawiali nawet z Casandrą, wspominając, czy mogłaby powiedzieć o nich kilka słów, gdyby była taka możliwość. Zgadzała się oczywiście, dodając, że są cudownymi ojcami i jest z nich naprawdę dumna. Może ich kontakt nieco się zatarł w ostatnich tygodniach, ale wiedzieli, że gdyby świat się walił to mogą na siebie liczyć. Harry i Louis wiedzieli, że będą wdzięczni do końca życia za danie im upragnionej córki i wiedzieli, że gdy Mel zapyta o kobietę, która ją urodziła, z dumą przedstawią jej Casandrę.
– Oni zrobią wszystko, żebyście jutro przyjechali do nas na zawsze. – Tim chciał wierzyć, że słowa powtórzone kilkukrotnie, staną się prawdą. Liczył, że jeśli będzie wierzyć w to wystarczająco, to los faktycznie się zlituje i im pomoże. – Przecież to niemożliwe, by pozwolili wam do niej iść. Nic o niej nie wiecie.
– Słyszałem jej wczorajszą rozmowę z Natalie i to nie zapowiada się dobrze.
– A ja słyszałem rozmowę moich ojców z prawnikiem i może opieprzyli mnie w połowie za podsłuchiwanie, tak wiem, że mają jakieś akta na mailu, więc coś jest na rzeczy. Nie ma ludzi nieskazitelnych, na każdego coś się znajdzie.
– Problem w tym, że na Harry'ego też i ja wiem jak kochany on jest, ale co jeśli ona to wyciągnie? Ja wiem, że on już nie pije i w ogóle, ale ona jest suką.
Tim wpatrywał się w przerażonego nastolatka i nie wiedział co odpowiedzieć. Freddie miał rację, a Harry łatkę alkoholika. I narkomana, bo przecież i takie używki się pojawiały. Prawda była taka, że jeśli starszy z nich miał wybierać pomiędzy pogotowiem opiekuńczym a wyjazdem do Irlandii, wolałby zostać tutaj, bo przynajmniej mógłby widywać Tima, a to on był sensem jego życia w obecnej sytuacji. Być może Noel prędko przyzwyczaiłby się do nowej sytuacji i w przyszłości nawet nie pamiętał o całym piekle w domu rodzinnym ani o bracie. Niejednokrotnie Freddiemu przechodziło przez myśl, że byłoby lepiej, gdyby go nie było, bo maluch prędko znalazłby chętną rodzinę, a on był jedynie przeszkodą.
Czuł, że coś w nim pęka, a usta wypełniają się metalicznym smakiem krwi od przygryzania. Serce biło niemiłosiernie szybko, a płuca czasem nie przyjmowały tlenu, ściskając się boleśnie. Chciał usnąć i obudzić się dopiero w okolicy południa, gdy będzie już po wszystkim. Ale to nie było możliwe, a on powinien wracać do brata, który został z Margaret i pewnie zdzierał gardło, szukając go. Samolubnie wychodził z szatynem, potrzebując przytulasów i wypłakania się, ale łzy nawet się nie pojawiły po długim płakaniu w poduszkę ze strachu. Teraz nieprzyjemna pustka mieszała się z przerażeniem, a on chciał jednocześnie błagać o pomoc i odpychać wszystkich, którzy chcieli pomóc.
– Spotkamy się tam jutro i obiecuję ci, że będzie dobrze, okej? Już czekają na was niespodzianki, więc nic nie może pójść źle.
– Mam tak cholernie złe przeczucia.
– To tylko mózg kopie cię w ten piękny tyłek – powiedział nieco żartobliwie, wspominając tekst Freddiego, który sam często słyszał po narzekaniu i wkręcaniu sobie niestworzonych rzeczy.
Nie tylko on miał złe przeczucia, ale ta sama niepewność rozlewała się w ciałach mężczyzn. Skręcali właśnie drugie łóżeczko, robiąc przemeblowanie w pokoju Melody. Nawet dziewczynka miała mieć małą przeprowadzkę z sypialni rodziców do swojego własnego kąta, jeśli kąt obok zajmowany byłby przez Noela. Kiedy Mel kryła się jeszcze w brzuchu Casandry, oni planowali wręcz katalogowy pokój dla niemowlaka, przeglądając milion inspiracji i kupując bibeloty, które teraz wciskali na jedną połowę, by drugą urządzić drugiemu dziecku. Identyczne lampki w kształcie chmurek, imiona z kolorowych literek i pluszaki z wyszytymi imionami już czekały na nowych mieszkańców, a mężczyźni czuli nieprzyjemny ucisk na myśl, że przecież nic nie jest jeszcze przesądzone i ostatecznie Noel wcale może nie zajmować niedługo tego małego mebla z pościelą w Muminki, którą zamówił Harry. Oboje przyjmowali do siebie jedynie wizję powiększonej rodziny i nawet nie chcieli wypowiadać na głos niepewności.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...