Mieszkanie wypełnione było gęstą atmosferą, a Freddie miał ochotę rozpłakać się, wiedząc, że nic nie może już ukryć. Zwłaszcza, gdy Louis dolewał oliwy do ognia i po chwili ciszy znów wspominał o wszystkich śladach, które znaleźli. To rozbiło Malone jeszcze bardziej, a on wtulał się w usypiającego brata, który bez przerwy pytał szatyna o Fafiego i Tima, bo to mieszkanie kojarzyło mu się tylko z nastolatkiem.
– Chodź do wujka, Noel. – Lou nachylił się, by zabrać malucha, którego Freddie automatycznie objął nieco mocniej. – Pokażę ci coś, Freddie. Pokażę ci jak to wygląda z naszej perspektywy.
Zdjął bluzę w akompaniamencie dziecięcego jęku i ukazał kilka siniaków, które nareszcie zaczynały znikać. Zostały jedynie te, które powstały, bo matka złapała dziecko nieco za mocno, gdy kilka dni temu Noel miał gorszy dzień, a ona wstrząsnęła nim, by się uspokoił.
– Ona nie robi tego często – szepnął chłopak, który po wypowiedzeniu zdania uświadomił sobie jak żałośnie ono zabrzmiało. Kogo chciał oszukać? Siebie? Czy mężczyznę, który przecież widział wcześniejsze siniaki i pewnie już je z kimś konsultował.
– Robi, Freddie. Właśnie tak działa przemoc domowa. To się dzieje ciągle.
– Nikt nie może się dowiedzieć, naprawdę. Ja będę go chronić. Obiecuję.
– Położymy się w sypialni, słońce? – Louis wyminął przerażonego nastolatka i skierował się do sypialni, gdzie położył malucha w miękkiej pościeli. – Pogadam sobie z Freddiem, a ty śpij, tak?
Noel jednak domagał się obecności brata i usypiał dopiero w jego ramionach, wtulając się w pluszowego słonia, na którym Louis dopiero teraz dostrzegł przypalenie, które ktoś próbował nieudolnie załatać.
– Jesteście głodni? – zapytał po chwili wpatrywania się w chłopaków, którzy na dobrą sprawę mieli tylko siebie. SMS od Liama przypomniał mu o barze, ale niestety nie mógł teraz pozwolić sobie na powrót tam. Prosił przyjaciela o jeszcze chwilę zastępstwa i obiecał, że wróci najszybciej jak będzie mógł. Również Harry jakby wyczuwał, że dzieje się coś złego, pytał w wiadomości jak mija wieczór i wysyłał zdjęcie śpiącego niemowlaka.
– Nie, dziękujemy. Naprawdę powinniśmy już lecieć.
– Nie, Freddie. Dzisiaj zostaniecie tutaj, bo ja nie pozwolę wam iść gdziekolwiek. – Louis zaczął wywód na temat potrzeby zapanowania nad sytuacją, bo nie mogli pozwolić sobie na ciągnięcie tych kłamstw. Spędził długie godziny na rozmowach z Harrym, chcąc dojść do jakiegoś wyjaśnienia, które nie łączyło się z zawiadomieniem policji i opieki społecznej, bo jego matka od razu przyznała, że w takiej sytuacji chłopcy trafią do pogotowia opiekuńczego, a oni nawet nie potrafili wyobrazić sobie stresu jaki mógł temu towarzyszyć. – Wyjaśnijmy sobie coś, Freddie. Jesteście dla nas ważni i naprawdę was uwielbiamy. Widzimy, jak dobry wpływ macie na Tima, który bez przerwy powtarza jak bardzo was kocha. Byłem w jego wieku, gdy zajmowałem się dzieckiem w wieku Noela i kilka dni temu zauważyłem, jak dobrze on to robi. A prawda jest taka, że on nie przepada za dziećmi. Nie wiedzieliśmy, jak zacząć z nim ten temat. Ba, jak zacząć to z tobą i każdego dnia drżeliśmy z obawy, że coś wam się dzieje, gdy do nas nie przychodziliście. Dlatego ja nie wypuszczę was ot tak do domu. Zrobię wszystko, byście spędzili z nami kilka dni nad morzem, bo na to zasługujecie. Nie macie dowodów, prawda?
– Mamy – przyznał, a Lou zdziwił się, bo przecież do wyrobienia dokumentów potrzebowali zgody matki i jakoś wątpił, że udało im się takową zdobyć. Freddie nie chciał przyznawać się do małego kłamstwa, które mogło mieć tragiczne skutki, ale w przypływie złości zapłacił znajomej kobiecie, by podała się za ich matkę w urzędzie i pomogła wyrobić odpowiednie papiery, które pozwoliłyby mu na ucieczkę z bratem, by tylko go chronić.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...