"Nick rzucił im czarne opaski, a Louis uniósł brew."

1.2K 122 59
                                    

Zmęczenie definiowało ich od niemal roku, a wzloty i upadki pokazywały, że jeszcze dużo przed nimi. Jednak ta noc pokazała im niewyspanie jeszcze z innej strony, gdy Noel płakał w nocy, chcąc być tylko z bratem, a oni próbowali czymś go zająć i dać Freddiemu odrobinę odpoczynku. Chłopiec i tak spał z nastolatkiem, którego znaleźli u boku Tima. Nie było innej opcji dla młodego szatyna niż przeniesienie się na wyższe piętro i to właśnie tam skierował kroki po wieczornym prysznicu.

Odetchnęli z ulgą, gdy po piątej dom znowu utonął w ciszy. Harry patrzył na Louisa, który również usnął, tuląc się do Melody, leżącej pomiędzy nimi. Dziewczynka walczyła z kolejnym zębem, budząc się z gorączką i zabierając im kolejne kwadranse. Jednak kochali ją ponad życie i wszystkie nerwy, pojawiające się, gdy syrop na gorączkę nie działał, a dziecko niemal dusiło się od płaczu, wkładając pięści w usta, odchodziły w niepamięć, gdy przymykali oczy, uświadamiając sobie, że znowu wygrali i dali sobie radę.

Wczesna pora dawała Harry'emu świetne pole do popisu i dziękował Bogu, że nie musiał pędzić na złamanie karku. Miał kwiaty do odebrania w ulubionej kwiaciarni, która znowu ratowała im tyłki. Trzysta sześćdziesiąt pięć róż w odcieniu idealnej czerwieni już na niego czekało, a on nie mógł doczekać się reakcji Louisa, pakując wszystko do auta. Dziękował kobiecie, dając spory napiwek i przyznając, że nie wie co by bez niej zrobił. Ustawiał wszystko w salonie, po chwili zastanawiając się czy nie powinien przenieść się do drugiego salonu, gdzie stał jego ukochany instrument. Poczuł, jak obraz przed oczami się rozmazuje, gdy po naciśnięciu klamki ujrzał pomieszczenie tonące w jasnoróżowych różach, które idealnie komponowały się z białymi balonami przeplatanymi tymi w jego ukochanym kolorze louis blue. Szalał za tym odcieniem, upierając się nawet na koszulę w tym kolorze, a teraz miał go tutaj, pod postacią balonów i napisu miłość, który gościł również na ich ślubie. Równo rok temu mieli wszystko na zamówienie i nie spodziewał się, że Louis zaskoczy go, zamawiając niektóre ozdoby kolejny raz. Nagle jest trzysta róż wydawało się idiotyczną pomyłką, a on pluł sobie w twarz.

– Szczęśliwego kolejnego dnia, kochanie – usłyszał za sobą i poczuł przytulenie. Dopiero teraz dotarło do niego, że łzy spływają po jego policzkach, a ciało przechodzi dreszcz. – Dziękuję za ten cały rok i dziękuję, że pozwoliłeś mi być częścią twojego życia.

– Louis, ja...

– To najpiękniejsze kwiaty jakie kiedykolwiek widziałem – dodał, trzymając w ramionach bukiet, który rozsypywał się przez liczne rośliny, których Lou niemal nie był w stanie trzymać.

– Nic nie jest piękniejsze od ciebie. I może to nie jest Amsterdam, który chciałem ci dać, ani ten różany dywan, który ty zrobiłeś, ale...

– Kochanie, ja do rocznicy potrzebuję tylko ciebie, nie kwiatów czy hoteli. To ty sprawiasz, że ten dzień jest piękny.

Całowali się, stojąc pośrodku róż i pokazywali miłość, o jakiej każdy z nich marzył. Jednak to były tylko kwiaty, a dla nich nie liczyło się nic więcej poza własną obecnością.

– Okej, to teraz możesz mi powiedzieć kiedy to zrobiłeś. – Harry zmienił temat, gdy dziesięć minut później kierowali się na górę, skąd znowu Melody dawała o sobie znać.

– No okej, może czasem nie jeżdżę do baru, gdy mówię, że jeżdżę. – Louis przewrócił oczami, a uśmiech nie schodził z jego ust.

– Mam nadzieję, że tylko teraz tak było, bo musiałbym sprać ci dupkę za kłamstwa.

– Jeszcze nie ma siódmej rano, a ty już mnie rozpalasz fantazjami? Nieładnie panie Tomlinson-Styles.

– Mów mi tak, bo to najlepsze słowa.

Be my LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz