– Wiesz co, Harry? Miej w sobie choć odrobinę odwagi i się przyznaj – rzucił Louis, gdy w końcu krzyki zamieniły się w spokojniejszy ton pełen udawanej obojętności. Mężczyzna nerwowo sprzątał kuchnię, gdy Hazz siedział ze spokojem przy wysepce i z niedowierzaniem i dozą rozbawienia patrzył na zdenerwowanego męża.
– Wiesz, że twoje oskarżenia są niedorzeczne, prawda?
– Daruj sobie.
– Louis, ty naprawdę sądzisz, że ja mógłbym cię zdradzić? Osiem miesięcy po ślubie? – Odpowiedziało mu milczenie, a butelka cierpiała coraz bardziej przez szorowanie. – Spójrz na mnie, Louis. Louis – powtórzył imię ukochanego, gdy ten nie drgnął nawet na milimetr. – Znowu będzie bolała cię głowa.
– No to umrę, wielkie mi rzeczy – mruknął pod nosem i dopiero po wypuszczeniu tego zdania na zewnątrz, uświadomił sobie jak żałośnie brzmiało.
– Mam ochotę cię skrzyczeć w takich chwilach, bo twoje żarty nie są śmieszne. I nie są na miejscu, gdy mamy dwójkę dzieci.
– I twoją nową drugą połówkę.
Harry westchnął, podchodząc do Louisa, który był bliski płaczu. Nie umiał posunąć się do sprawdzenia komórki bruneta, bo po akcji z Timem obiecał sobie, że już nigdy nie przekroczy tej granicy prywatności. Z drugiej strony tylko w ten sposób mógłby dowiedzieć się z kim tak namiętnie SMSuje i rozmawia jego Hazz.
– Jesteś uroczy, gdy jesteś zazdrosny. – Poczuł przytulenie do tyłu, a ciało wyższego mężczyzny przycisnęło go do zlewu. – I zostaw te butelki, bo zaraz je połamiesz. Naprawdę aż tak mi nie ufasz?
– Możesz sobie robić co chcesz, Harry.
– Ale muszę ci mówić, prawda?
– Nie. To twoje życie.
– Kochanie, ja wiem jak to „moje" życie wygląda.
– Bo ty możesz sobie z kimś pisać i gadać bez przerwy za moimi plecami, ale kiedy ja przesunę po telefonie palcami kilka sekund dłużej to od razu jest „Co robisz?" albo „Z kim piszesz?".
– Bo zawsze możesz pisać z Charliem.
– I co? Ja nie mogę, a ty tak?
– Wiesz co wkurwia mnie w tobie najbardziej? – Harry oderwał się, a Louis spojrzał na niego. – Psujesz każdą niespodziankę. Każdą, rozumiesz? Chcę kupić ci jakiś prezent to strzelasz fochy, bo mieliśmy sobie nic nie kupować. Chcę oddać Melody do mamy, by gdzieś cię zabrać – nie, bo Mel płacze i nie chcemy nikomu przeszkadzać. Chcę zostawić ją na kilka godzin z Timem – nie, bo coś może się stać.
– I co, już masz mnie dosyć do tego stopnia, że wolisz kogoś innego? – przerwał mu.
– Zastanawiałeś się kiedyś nad karierą komika? Nieźle wychodzi ci żartowanie.
– Dobra, daruj sobie. Idę pod prysznic i się położę, możesz zadzwonić do nikogo.
– A chcesz zobaczyć jego zdjęcie? Czekaj, znajdę takie lepsze, żebyś od razu padł na zawał z zazdrości – podjudzał go, odblokowując telefon. Przeszukiwał galerię, kątem oka widząc jak Louis bardziej się wścieka.
– Jesteś żałosny – mruknął w końcu, nieco za mocno wkładając kubek do zlewu.
– Mam taki widok, że padniesz. Wart milion dolarów.
– Uważaj, bo się spuszczę. – Ruszył w stronę schodów, czując, że nerwy zaczynają objawiać się bólem fizycznym.
Harry dogonił go, podnosząc prędko i uśmiechając się, gdy ten nieco za głośno się zbuntował. Przymknął usta, stawiając w sypialni i prosząc, by dał mu chwilę.
CZYTASZ
Be my Love
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA OPOWIADANIA "BE MY MEDICINE" (Uwaga spojlery!) Rodzina Tomlinson-Styles to nietypowa rodzina składająca się z dwóch zupełnie różnych facetów, dorastającego nastolatka i niedosłyszącej Melody, która niepełnosprawność nadrabia głośnymi krz...