4.

500 33 0
                                    


Popatrzyłem na niego złowrogim spojrzeniem.
- Masz to zjeść, bo więcej nie dostaniesz - powiedział pokazując na kawałek chleba.
Zagapiłem się na chwilę na jedzeniu, gdy nagle przed oczami zobaczyłem pstryknięcie palcami.
- No jedz to do cholery!
- Zdążyłeś zauważyć, że mam związane ręce? - Nie chciałem znowu dostać, jednak również nie chciałem pokazać, że jestem totalną pizdą i w rzeczywistości ten gość w cholerę mnie przeraża.

Westchnął cicho i chwycił chleb. Urwał kawałek i przyłożył mi do ust. Popatrzyłem na niego z lekką obawą przed zjedzeniem tego.
- Jeśli tego nie zjesz, wepchne ci to siłą - był zdenerwowany.
Zastanawiało mnie czemu tak bardzo chce żebym jadł. Jeszcze wczoraj podniecał się jak debil z cięcia mojej skóry, a teraz...?

W dalszym ciągu nie dawałem starszemu za wygraną. Chorowałem na anoreksję, a w dodatku miałem rozciętą wargę i złamane żebra, więc jedzenie było dla mnie w tym momencie gorsze niż cokolwiek. Chłopak patrzył na moje usta z obojętnością przez dłuższą chwilę po czym wstał, wziął ze sobą cały chleb i wyszedł. Odetchnąłem z ulgą kładąc głowę na ziemi. Nie miałem kompletnie co robić. Mimo tego co mówiłem wcześniej, nie chciałem już tu być ani chwili dużej. Wolałem już wrócić do mojego domu, w którym i tak nie było dużo lepiej.

Wujek, z którym mieszkałem spędzał w domu zazwyczaj tylko parę godzin w nocy po czym znów się ulatniał wiecznie nachlany. Siostra miała mnie zawsze gdzieś. Nigdy nie byliśmy rodzeństwem marzeń. Gdy rodzice jeszcze żyli, przyprowadzili ją do naszego domu. Na początku była mi obojętna i nawet ją lubiłem, jednak dopiero po jakimś czasie zauważyłem, że robię się tym "nie kochanym dzieckiem". Zastapili mnie Mikasą co sprawiło, że ją znienawidziłem.
Miałem wiele myśli samobójczych, ale szczerze zatrzymał mnie zwykły strach przed śmiercią. Nigdy nie odważyłem się tego zrobić nawet jak moje istnienie na tym świecie traciło jakikolwiek sens. Często zastanawiałem się czy może ktoś by za mną płakał, jednak prawdopodobnie próbowałem się podnieść na duchu przez takie myśli.

Obudziłem się tego samego dnia. Chyba.
Nie było tam żadnego zegara ani nic takiego, więc nie byłem pewien.
Leżałem cały czas, bo nie było sensu siadać.
I tak nie dałbym rady. Gapiłem się w ścianę jak głupi przez dobre jakieś pół godziny myśląc co może robić teraz Mikasa.

Moje rozmyślenia przerwał mi chłop przypominający babe, który dość cicho otworzył drzwi chatki i tak samo cicho je zamknął.
W ręce trzymał ten sam kawałek chleba, który przyniósł mi wcześniej tamten idiota.
Cicho westnąłem, bo już wiedziałem, że znowu będę namawiamy na jedzenie. Nie jadłem dosłownie nic od okrągłego tygodnia, więc szczerze to byłem lekko głodny.

Chłopak podszedł do mnie i jedynie położył kawałek jedzenia obok mnie. Patrzył na mnie przez jakieś 2 sekundy po czym zaczął czegoś szukać w kieszeni. Wyjął mały scyzoryk, którym przeciął grubą linę, którą byłem związany. Ze zdziwieniem na niego patrzyłem. Wyprostował się i z neutralną miną spytał:
- Dasz radę wstać?
Lekko się przechyliłem do przodu, żeby sam sprawdzić, jednak ból nadal był okropny.
Widząc skrzywienie na mojej twarzy chłopak lekko posmutniał. Nie chciał żebym cierpiał, jednak nie umiał się sprzeciwić w niczym starszemu. Widać było, że to dobry chłopak.

Mimo, że wiedział, że się nie mogę ruszyć i tak postanowił mnie podnieść. Złapał mnie w miarę możliwości lekko pod ramię na co cicho jęknąłem z bólu.
- C- co ty robisz? - spytałem łamiącym się głosem.
- Spokojnie. Nic ci nie będzie.
Powoli się wyprostowałem.

Chłopak prowadził mnie do wyjścia, a następnie do samochodu.
Wsiadając, założył mi opaskę na oczy i skuł ręce, pawdopodobnie kajdankami. Jechaliśmy bardzo krótko. Jakieś 2 minuty. Prawdopodobnie dlatego, że chłopak nie chciał żebym się męczył idąc na jednej nodze. Złapał mnie pod ramię i zaprowadził po 3 schodkach w górę. Jednak tym razem poczułem inny zapach.
Nie był to ten sam mężczyzna, który mnie przedtem wiózł.

Wszedłem przez jakieś drzwi. Tajemnicza osoba nadal mnie prowadziła. Z początku wyczułem znajomy zapach, więc łatwo się domyśliłem kto ze mną idzie. Przeszliśmy przez następne drzwi i usłyszałem dość głośny huk za mną.
Chłopak zdjął mi opaskę i tak... zgadłem.
Był to ten idiota.

Byliśmy w łazience. Była ona naprawdę mała, więc byłem trochę za blisko mężczyzny co wprowadziło mnie w niekomfortowe uczucie.
- Rozbieraj się - rzucił z obojętnością.
- S- słucham? - nie byłem pewny czy się nie przesłyszałem.
- Głuchy jesteś? Rozbieraj się, no już! Nie mam całego dnia bachorze.
- Nie sądzę że jestem w stanie.
- Ehhhh.. - westchnął głośno i zaczął gwałtownie zdejmować ze mnie koszule co bardzo bolało, jednak przeżyłem.
Pierwszy raz zobaczyłem się w lustrze od dawna i zobaczyłem jaki miałem poobijany ryj.

Podziwianie mojego odbicia przerwał mi znowu on.
- Ze spodniami też mam ci pomóc? - powiedział żartobliwie, jednak po moim spojrzeniu zrozumiał, że z nimi także nie dam rady.
Westchnął jeszcze ciężej i zaczął rozpinać mój rozporek po czym przeciągnął spodniami w dół tak żeby się zsuneły.
Wstał i patrzył na mnie jakby na coś czekał.
- No wyjdź że wreszcie z tych spodni, bo do jutra będziemy tu stali! - powiedział już wyraźnie podirtowany.
Popatrzyłem na niego ze wzrokiem, który mówił:
"Nie widzisz idioto, że nie dam rady sam?"
Westchnął kolejny raz i się do mnie przybliżył.
Objął mnie wokół klatki piersiowej i podniósł do góry. W tym momencie poczułem dokładny kształt jego klaty tak samo jak i niesamowicie przyjemny zapach
Chwila co- Eren...? Uspokój się. Pamiętaj kim on jest.

Postawił mnie na ziemi i pokazał na prysznic.
Zrozumiałem, że mam tam wejść, jednak ten idiota chyba na prawdę nie rozumiał w jakim jestem stanie, więc popatrzyłem na niego kolejny raz.
- Oo stary. Gaci to ja ci już nie zdejme. I tak zrobiłem dużo za dużo.
- Ale- zacząłem jednak nie pozwolił mi dokończyć.
- Właź w gaciach - powiedział coraz bardziej wkurzony.
- No dobrze, ale-
- WŁAŹ KURWA POWIEDZIAŁEM!! - wrzasną wpychając mnie do kabiny przy czym mocno się uderzyłem o ścianę w prysznicu. Moja noga wciąż była w złym stanie, dlatego się dosłownie załamałem i upadłem na ziemię. Skuliłem się z bólu i starałem nie płakać.
- O rany.. gdybym wiedział, że będziesz takim ciężarem to nigdy bym cię nie wziął.
Pochylił się nade mną w prysznicu i pomógł mi o dziwo w miarę delikatnie wstać.
- A teraz się umyj, bo capi przez ciebie chata - powiedział zamykając drzwi od kabiny.

i'll miss you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz