6.

456 34 0
                                    

Obudziłem się nie gdzie indziej niż w chatce.
Czarnowłosy siedział przedemną wpatrywując mi się w twarz.
Po jakiejś chwili, postanowiłem przerwać tą grobową ciszę.
- Skąd znasz moje imię?
W tym momencie wstał z krzesła, powolnym krokiem podszedł do mnie i uklękną dość blisko mnie. ZA blisko. Otwartą ręką uderzył lekko w moją klatkę piersiową, z której wypadł mój portfel.
No tak. Wszystko jasne. Musiał do niego zajrzeć.

Nie odrywając ode mnie wzroku, złapał mnie za szczękę i dość mocno ścisnął.
- Słuchaj mnie gnoju. Jeszcze raz spróbujesz nawiać, a nie skończy się to tak ulgowo jak ostatnio, zrozumiałeś?! - przy ostatnim słowie podniósł lekko głos.
Pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem.
Uśmiechnął się i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Dobry chłopczyk - powiedział drażniącym głosem.
Patrzyłem mu prosto w oczy a on w moje.
Z trudem musiałem przyznać, że były one na prawdę piękne i hipnotyzujące.
Były ciemne a prawie że czarne, jednak błyszczały tak mocno, że mogłem się w nich przejrzeć. Nie mogłem od nich oderwać wzroku. Kiedy nagle mój wzrok zjechał na jego usta. Kobaltooki definitywnie zauważył to, bo się lekko uśmiechnął. W mojej głowie cały czas słyszałem głos rozsądku mówiący mi:
"EREN!! DO CHUJA PANA, OTRZĄŚNIJ SIĘ!!! WIDZISZ KTO TO JEST?!! TAK NIE MOŻNA!! TO TEN SAM FACET, KTÓRY ROZJEBAŁ CI... PRAKTYCZNIE WSZYSTKO!!"
Jego uśmiech był przepiękny. Naprawdę bardzo piękny. Patrząc na ten wyraz twarzy, poczułem tak jakby... spokój. Poczułem przez chwilę mrowienie w brzuchu. Tamten pocałunek na moim czole był na prawdę słodki i niesamowicie przyjemny.

Ten wspaniały uśmiech, w którym byłem już od kilku chwil zadurzony, niespodziewanie zmienił się w coś czego się nie spodziewałem.
- Ha... Hahahaha - wciąż trzymając mnie za brodę, odsunął moją twarz od jego, na trochę większą odległość.
- Jaeger, co ty odpierdalasz?
Po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nieświadomie zacząłem się do niego przysuwać.
- Co ty do cholery chciałeś zrobić, co? - powiedział zadowolony wstając, ponieważ zauważył na moich polikach mocne zaczerwienienie co było dla niego jasnym dowodem, że się zawstydziłem.
Stał nademną zadowolony ze swojego czynu na mojej twarzy, a ja patrzyłem w ziemię Jakby zahipnotyzowany.

Tą niezręczną chwilę ciszy przerwał spanikowany blondyn, który z hukiem wbiegł do pomieszczenia.
- Levi! Chodź szybko! - powiedział cały zdyszany.
- Czemu? Co się stało? - powiedział dużo spojniejszym głosem od niebieskookiego.
- Po prostu chodź! - powiedział jeszcze raz
- Teraz jestem zaję-
- Chodź do cholery jasnej! - Chłopak sam się przeraził własnego podniesienia głosu na starszego, jednak to było w tym momencie dla niego nie ważne.
Levi spokojnym krokiem opuścił chatke i zostawił mnie samego. Ulżyło mi. I to bardzo. Jak mogłem do tego dopuścić.

Levi I Armin wbiegli do swojego domu.
- A więc, co się takiego stało, że musiałeś-
- Psy jadą! - powiedział przerywając czarnowłosemu.
- CO KURWA!?- Armin aż podskoczył na podniesienie głosu starszego.
- CZEMU MI NIE POWIEDZIAŁEŚ WCZEŚNIEJ?!
- Dowiedziałem się przed chwilą, a nie chciałem mówić tego przy Jaegerze, bo mógłby to wykorzystać do ucieczki - wytłumaczył młodszy.
- Dobra, masz rację.
Złapał szybko za jakieś klucze leżące na biurku i popędził spowrotem do chaty.

Zaczynałem powoli zasypiać gdy nagle wparował mi oczywiście Ten staruch.
Złapał mnie mocno za nadgarstek co już nie bardzo bolało, ponieważ przez ten czas wszystko samo zdążyło się mniej więcej zrosnąć i zagoić.

Kluczami otworzył jedne z dwóch drzwi w chacie i wrzucił mnie za nie.
Była to najprawdopodobniej jakaś szafa. Znajdowały się tam jakieś ubrania na wieszaku a tuż obok kilka pudełek. Tylko tyle rzeczy tam się mieściło. Nie było tam za dużo miejsca.

Gdy upadłem, poczułem automatyczny strach. Zacząłem sobie przypominać jak koledzy z klasy zawsze mnie wrzucali do kantorka w szkole i znajdowali mnie dopiero nauczyciele po paru dniach. Nikt się do końca mną nie interesował, dlatego znajdowali mnie dopiero, gdy ktoś miał lekcje. Zawsze płakałem i się bałem.

Te wszystkie okropne wspomnienia zaczęły mi się przypominać. Jedna za drugą.
Zacząłem ciężko oddychać a na moich policzkach spłynęły dwie łzy. Levi zauważył to, ale nie przejął się tym.
- Taki odważny byłeś na początku, a teraz co?
Zamknij się, rozumiesz? No przestań ryczeć!

Próbował mnie uspokoić, ale widać było, że nie umie tego robić. Postanowił iść na łatwiznę, więc wziął taśmę klejącą, którą przykleił mi do ust bym przestał tak głośno oddychać. Przesunął mnie pod ubrania i nerwowym głosem powiedział zamykając drzwi:
- Spróbuj wydać najmniejszy szelest, a jesteś martwy - następnie odszedł.

i'll miss you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz