8.

402 31 1
                                    


Mimo to, że nienawidziłem tego idioty niesamowicie, to byłem trochę zawiedziony.
Nie byłem pewien co powinienem teraz zrobić.
Mądry ja, zorientowałem się, że mam otwarte drzwi na ościerz i nie jestem związany.
"Tym razem się uda, Tym razem się uda..."
Powtarzałem sobie cały czas usiłując wstać.
Wyszedłem z szafy. Dzieliło mnie kilka kroków od drzwi. "JESTEM-...."
Moje uradowanie przerwał mi Levi, który jak się okazało nie odszedł na długo. Wrócił z liną.
"Poddaje się!" Krzyknąłem w myślach.

Traktował mnie jakby nic się nie wydarzyło.
Po prostu wyciągnął moje ręce do tyłu i mocno je związał. Popchnął na koc i wyszedł głośno trzaskając drzwiami. Byłem kompletnie zdezorientowany. Nie rozumiałem co się właśnie stało. Tak po prostu mnie tu zostawił.

Nie jadłem już długi czas, więc wziąłem ustami kawałek chleba, który Armin mi wcześniej przyniósł i po chwili wyplułem to z powrotem na ziemię. Smakowało gorzej niż gówno.(Nie żebym próbował).

Robiło się ciemno, a ja byłem lekko zmęczony, więc się położyłem na boku i zasnąłem.

Wstałem chyba dość wcześnie, czego mogłem się domyślić po miejscu słońca. Popatrzyłem przez okno i przetarłem oczy kolanem. Siedziałem chwilę z zamkniętymi oczami opierając się o ścianę, gdy nagle poczułem paskudny smród. Byłem na to przygotowany, ponieważ jestem już tu jakiś czas, A dali mi się wykąpać tylko raz, więc nie do końca się tym zainteresowałem.

Ale kiedy tak siedziałem, zdałem sobie sprawę z tego, że nieprzyjemny zapach nie dochodzi ode mnie. Nie był to typowy zapach. Tak jakby... spaleznizny. Więc pomyślałem, że może się coś pali ale-
W tym momencie, myśli przerwał mi mój kaszel. W pomieszczeniu zaczęło się robić mgliście A zapach zaczął się nasilać. Zobaczyłem także, że ze szpary pod drzwiami szafy, widać było czerwono pomarańczowe światło, które co chwilę było mocniejsze i mniejsze. Łatwo można było się domyślić że wybuchł pożar.

Nie wiedziałem co robić. Także za wiele nie mogłem, bo wciąż miałem związane ręce.
Nie chciałem umierać w ten sposób. Jednak po jakimś czasie usiłowania zrobienia czegokolwiek, po prostu się poddałem.
Czyli tak skończę? Paląc się żywcem w jakiejś szopie.

Zacząłem oddychać bardzo ciężko, że nie mogłem nabrać powietrza, którego już praktycznie tam nie było.
Oczy zaczęły mnie szczypać i łzawić od dymu. Upadłem z hukiem na ziemię uderzając przy tym mocno głową. Leżałem tam chwilę myśląc o wujku i Mikasie. Mimo, że nienawidziłem tej dwójki, to chciałbym się z nimi pożegnać. Ale na to za późno.

Obudziły mnie mocne promienie słońca padające prosto w moją twarz. Obejrzałem się dookoła. Leżałem w dość wygodnym łóżku. Pomieszczenie było drewniane i przypominało tamtą chatke, jednak ta była bardzo zadbana i przytulna.

Nie byłem pewien gdzie jestem. Chciałem wstać, jednak zatrzymała mnie przed tym moja ręka przywiązana do łóżka. Siedziałem chwilę nie wiedząc co robić, gdy nagle usłyszałem ciche przekręcanie klamki. Zza drzwi, delikatnie wyjrzał blondyn, który prawdopodobnie chciał sprawdzić czy śpię. Gdy upewnił się, że wstałem, podszedł do mnie.
- Dzień dobry. Jak się czujesz - powiedział spokojnym głosem
- Rzygać mi się chce - powiedziałem siadając na łóżko. Chłopak nagle zaczął panikować.
- O- o cholerka. T- to nie za dobrze. - mówił przerażonym głosem rozglądając się po pokoju jakby czegoś szukał. 
- Eemmm. Nie wiem co robić.. L- Levi! Jaeger chce rzygać! - wykrzyczał Armin.
No dzięki wielkie za dyskrecję chłopie.

Po krótkiej chwili, do pomieszczenia wparował Ackermann, który jakby wkurzony odwiązał moją rękę, złapał mnie pod ramię i szybkim krokiem wyszedł ze mną z pokoju prowadząc mnie do łazienki. Rzucił mną niedbale w ścianę i bez słowa wyszedł z łazienki. Nie do końca wiedziałem o co mu chodzi. Jeszcze wczoraj się do mnie kleił jak małe dziecko A teraz traktuje mnie jak śmiecia.

Nic nie zwymiotowałem, ponieważ nie miałem nawet czym. Było mnie stać jedynie na odruchy wymiotne. Po jakichś 10 minutach, w drzwiach znowu pojawił się ciemnowłosy.
- Lepiej ci? - powiedział obojętny.
- Taa.. - Skłamałem, ponieważ czułem się tak samo. Patrzył na mnie przez chwilę lekko przygryzając wargę od środka.
- Fajnie by było gdybyś miał jeszcze czym się zrzygać. - podniósł mnie i zaprowadził do tego samego pomieszczenia, w którym się obudziłem.
Niedbale położył mnie na łóżku i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziałem o co mu chodziło. Cały czas myślałem o naszym pocałunku. Przecież to on mnie pocałował, więc czemu teraz zachowuje się jakbym mu przynajmniej matkę zabił. Nic z tego nie rozumiałem.

Robił się wieczór. Słońce zachodziło, a moje powieki zaczęły się zamykać aż w końcu zasnąłem.
Obudziłem się rano przez cichy skrzyp drzwi. Wszedł przez nie Armin. Ucieszyłem się, bo nie bardzo chciałem się teraz widzieć z ciemnowłosym. Chłopak usiadł obok mnie na łóżku I popatrzył na mnie.
- Posłuchaj mnie Eren, jest taka sprawa. Dziś przyjdzie do nas kilku znajomych. Nie wiedzą o tobie, więc proszę Cię żebyś nie wychodził z tego pokoju aż do Ciebie nie przyjdę zgoda? - powiedział bardzo spokojnie z lekkim uśmiechem prawdopodobnie usiłując wywołać u mnie chociaż trochę zaufania.
Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam. Uśmiechnął się trochę szerzej i poklepał mnie po nodze.

- Dobra, więc... potrzebujesz teraz czegoś? Wolałbym żebyś załatwił wszystko teraz i później już stąd nie wychodził.
- Nie, w porządku. Niczego nie potrzebuje - uśmiechnąłem się wymuszająco.
- Dobra, to do zobaczenia - powiedział wesoło i opuścił pomieszczenie.

i'll miss you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz