17. Tajemnica

2.1K 128 129
                                    

Popchnęłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Uderzyło we mnie zimne powietrze, które zadziałało na mnie kojąco.

W środku głowy miałam mętlik. Nie przewidziałam się. Wzrok mnie nie mylił, a mimo to mam wątpliwości odnośnie swojej racji.

Matt próbował się tłumaczyć, ale nie miałam najmniejszej ochoty słuchać tych bzdur. Teraz to już nieistotne.

Boli mnie fakt, że jeszcze chwilę temu był skłonny pójść ze mną do łóżka, a później zobaczyłam go w dość dwuznacznej sytuacji z jego ''przyjaciółką". Widocznie los postanowił dać mi znak, jak duży błąd popełniłabym, gdyby jednak do czegoś doszło.

Ruszyłam wzdłuż chodnika, ścierając pojedyncze łzy z policzków. Nic nie poradzę, że mimo wszystko poczułam się jakby ktoś dał mi w twarz.

Sięgnęłam do torebki, wyciągając z niej telefon. Musiałam do kogoś zadzwonić. Nie przyjechałam autem, ponieważ wiedziałam, że będę zmuszona pić alkohol. Do Liama też nie zadzwonię, bo od niedzielnego incydentu nadal się do mnie nie odzywa. Co więcej, nie odzywa się także do Oliviera, który jak twierdzi również go okłamał. Reyes bronił się mówiąc, że jedynie nie mówił mu całej prawdy, co nie przyniosło oczekiwanych skutków.

Wiem, że postąpiłam źle zatajając przed nim tak istotne informacje, ale przyznanie się do popełnienia tak idiotycznej rzeczy nie jest czymś godnym podziwu.

Mam nadzieję, że niedługo między nami sprawy się wyjaśnią, bo zwyczajnie brakuje mi go. Zawsze był moim oparciem, a ja jego i to nigdy się nie zmieni. Polly pracuję nad odbudowaniem naszej relacji i mam nadzieję, że sobie poradzi. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby nasze kontakty ucierpiały przez moją głupotę.

Pozostało mi jeszcze złapanie taksówki, które o tej porze nie kursują w tej okolicy. Jest to nieopłacalne, dlatego że mieszkańcy tego osiedla rzadko kiedy korzystają z takich usług, zwłaszcza o tak późnych godzinach wieczornych- to usłyszałam po dodzwonieniu się na taryfę.

Jedyna osoba, na jaką mogę w tej chwili liczyć jest pewien blondyn. Mam jedynie nadzieję, że nie jest pijany, bo wtedy jestem na przegranej pozycji. Nie uśmiecha mi się wracać do domu pieszo, bo to spory kawałek.

Nie zastanawiając się dłużej, wybrałam numer. Nie musiałam czekać zbyt długo na połączenie, bo po chwili w słuchawce rozbrzmiała głośna muzyka oraz krzyki. Jeśli jest w klubie szanse na to, że jest trzeźwy są niemalże zerowe...

- Coś się stało!? Nie możesz spać!?- próbował przekrzyczeć tłum.

- Piłeś?- naprawdę trzymałam kciuki, żeby choć dzisiaj nie zachlał mordy i był moim wybawicielem.

- Nikogo nie pobiłem!- uniósł oburzony głos.

- Wyjdź na zewnątrz, nic nie słyszysz.

- Poczekaj, nie mów nic. Wyjdę na zewnątrz, bo nic nie słyszę

Chwilę zajęło mi czekanie aż wyguzdra się z tego klubu i znajdzie mniej głośne miejsce, abyśmy mogli wreszcie w spokoju wymienić kilka zdań. Muzyka stopniowo cichła, nie słychać już było wrzasków, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że mogę zaczynać.

- Słuchaj, mam prośbę.

- Zamieniam się w słuch.

- Nie miałbyś czasem ochoty po mnie przyjechać?- zanim zdołał zadać jakiekolwiek pytanie, pośpiesznie dodałam- Nie pytaj, obiecuję, że ci to wszystko wyjaśnię, ale nie teraz.

- Gdzie jesteś? Będę za kilka minut.

- Wyślę ci lokalizację. Dziękuję.- ostatnie słowo wypowiedziałam nieco ciszej.

Not everything stay in VegasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz