21. Światło i ciemność

1.6K 145 112
                                    

Jeszcze przed zaczęciem czytanka, przypominam o gwiazdkowaniu i komentowaniu bomble!

Ciepły łzy popłynęły po moich policzkach, gdy w popłochu przekraczałam próg Miller Industrial Company.

Przekraczałam próg tego budynku, mając w głowie istny mętlik. Bo nie miałam pojęcia, co dalej.

Potrzebowałam tej pracy, cholernie jej potrzebowałam, ale spoglądanie codziennie w oczy mężczyzny, który mnie tak potraktował, wykraczało poza moje wszelkie możliwości. Nie mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie.

Otarłam policzki. Musiałam doprowadzić się do porządku. Nie byłam przecież słaba, nigdy nie byłam. On nie mógł mnie taką postrzegać, wtedy wiedziałby jak można mnie zranić.

A nikt nie mógł mnie zranić.

Rozglądając się w obie strony ulicy, upewniłam się, że żaden pojazd nie nadjeżdża. Szybkim krokiem przemierzyłam ulicę, przebiegając na jej drugą stronę. Tego dnia zaparkowałam na parkingu nieopodal firmy, z racji, że podziemny parking, tego dnia, był cały zapełniony.

Drogę do auta przemierzyłam w zupełnej ciszy, skupiając się na krótkim śpiewie ptaków, odgłosach mijających mnie ludzi, czy nawet stukocie moich obcasów. A wszystko to, byle by nie myśleć.

Nie mogłam analizować wszystkiego, co działo się w mojej głowie. Myślenie było, jest i będzie moją zgubą. Nie mogłam zbędnie analizować sytuacji, która już od początku była jasna.

Moje małżeństwo jest skończone, choć nawet na dobre się nie zaczęło.

Oparłam się o kierownicę, łapiąc kilka potrzebnych mi wdechów. Musiałam odebrać Hope od mojej przyjaciółki. I nie mogłam dać poznać mojemu dziecku, że coś nie gra. A ostatnimi czasy, nie grało zupełnie nic.

Kolejny głęboki wdech, szelest odpinanego pasa bezpieczeństwa, odgłos zapinanej klamerki, warkot silnika, opony ocierające się o jezdnię.

***

- Hej, jak się bawiłyście?- zapytałam, ruszając w głąb mieszkania Marshall. O dziwo nie otworzyła mi wcześniej wspomniana kobieta, a Ryan. A to niespodzianka.

- Przygotuj się, zapewniam cię, że nie jesteś na to gotowa.- zaznaczył, co lekko mnie zaciekawiło.

Już od progu słyszałam głośny śmiech małego dziecka, co mogło oznaczać tylko dobrą zabawę. Ale przysięgam, że nigdy w życiu nie przyszło mi na myśl, to co właśnie zastałam na środku salonu, w mieszkaniu mojej przyjaciółki.

Pośrodku pomieszczenia stał malutki basenik wypełniony wodą aż po brzegi. W środku, na malutkim, różowym krzesełku zasiadał oczywiście nie kto inny, jak Robin.

Złapałam się za usta, próbując powstrzymać śmiech, który mimo wszystko się z nich wydobył. Bo jak można być poważnym widząc dorosłą kobietę z całą różową twarzą, w hawajskiej spódniczce oraz naszyjniku i z indiańskim pióropuszem na głowie.

Obok niej oczywiście kręciła się zadowolona blondyneczka, która właśnie podała brunetce drinka, jak na prawdziwe egzotyczne wakacje przystało.

Makijaż małej był znacznie bardziej stonowany, ponieważ składał się jedynie z kilku kolorowych pasków na policzkach. Fryzura natomiast nic się nie zmieniła, dwa wysokie kucyki, które zaplotłam jej dzisiejszego ranka. Dopełnieniem jej stylizacji była świecące uszka Myszki Minnie oraz srebrna, o wiele za duża marynarka.

- Miałeś zupełną rację, na to nie byłam gotowa.- zwróciłam się do Ryana.

Mina Marshall wyrażała jedynie znudzenie i irytację, mimo to Hope, jak i cała reszta uczestników tego przedstawienia, bawiła się przednio.

Not everything stay in VegasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz