Trochę mnie nie było, ale wracam do was. Tym razem perspektywa Mattiego. Miłego czytanka...
Dawajcie gwiazdki i komentujcie! I przygotujcie sobie chusteczki, mogą się przydać.
Czy się o nią bałem? Tak. Bałem się o kobietę spacerującą samotnie po ulicach Los Angeles. To miasto nie należało do najbezpieczniejszych i wiedziałem to jak nikt inny.
Każdej nocy i każdego wieczoru na ulice wychodzili ludzie, których nie życzę nikomu, aby ich spotkali. Począwszy od pijanych i nachalnych mężczyzn, kończąc na zabójcach wciąż czyhających na wolności.
Jak mogłem pozostać obojętny?
Odpowiedź jest prosta. Nie mogłem. Dlatego od razu po jej telefonie zamówiłem taksówkę. Musiałem to zrobi. Tak podpowiadał mi jakiś cichy głos z tyłu głowy, który przejął całkowitą kontrolę nad moim ciałem.
Po prostu tam pojechałem.
W jakiś dziwny sposób zależało mi na tej dziewczynie. Była inna, taka odległa dla mnie, a zarazem tak bliska. Mimo iż nie znaliśmy się dłużej niż zaledwie kilka miesięcy, czułem się jakbym znał ją od wieków.
Gdyby ktoś zapytał mnie czy ją kocham, bez wahania odpowiedziałbym, że nie. Nie kochałem jej. Prawdę mówiąc nie kochałem nikogo. Darzyłem szczerym uczuciem jedynie kilka osób w moim życiu. Jedną z nich była moja matka, ale nie nazwałbym tego miłością, a raczej przywiązaniem.
Nie kochałem nikogo, a jedynie się do niego przywiązywałem. Bo miłość to pojęcie względne, które ciężko określić. Nikt nie wie, gdzie ono się zapętla.
Nie mogłem opisać jaką ulgę poczułem, gdy zobaczyłem ją siedzącą na tej ławeczce w parku. Samotną i bezbronną, być może też trochę zagubioną. Nie chciała mnie widzieć i miała do tego pełne prawo, po tym jak ją potraktowałem. Ale po coś do mnie zadzwoniła. Też nie byłem jej obojętny.
I przysięgam, że spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że na pożegnanie wymierzy mi policzek. Nie była taka. Była zawsze opanowana. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że mogła tego nie pokazywać, ale moje słowa były krzywdzące.
Nie wiem czemu tak zareagowałem. Czemu powiedziałem to co powiedziałem. Czemu zarzuciłem jej, że dziecko może nie być moje? To był impuls.
Wiedziałem, że taka nie była. Nie spała z kim popadnie, choć wiele ludzi mogło sądzić inaczej. Otworzyła się przede mną, a ja tak cholernie ją zawiodłem.
Nie zasługiwałem na nią. I wiedział to każdy, nawet ona. Teraz wiedziałem to też ja.
Powolnym krokiem podszedłem do barku z alkoholem, umiejscowionego w rogu salonu. Rzadko kiedy miałem zwyczaj z niego korzystać. Rzadko bywałem w domu.
Dla wielu ludzi dom kojarzy się z czymś przytulnym, z oazą spokoju do której można wracać. Inni twierdzą, że dom to rodzina. Czym dla mnie był dom? Nie wiedziałem. Od kilku lat słowo dom dla mnie nie istniało, choć wielokrotnie wracałem do tego miejsca.
Jako mały chłopiec miałem dom. Były nim te cztery ściany, mój pokój, moje zabawki, moi rodzice. Cóż, kiedyś wszystko musi się zmienić. Mój dom przestał istnieć.
Ostatni raz poczułem się jakbym rzeczywiście był w domu, gdy razem z Reed późnym wieczorem oglądaliśmy kreskówki u niej w salonie. Popijając słodkie napoje i jedząc mrożoną pizzę. Było to dwa tygodnie temu.
Dwa tygodnie temu ta kobieta pozwoliła poczuć mi się jak w domu i właśnie tak się poczułem. Dała mi to czego w głębi duszy chciałem, nie wiedząc o tym.
CZYTASZ
Not everything stay in Vegas
Roman d'amourW życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Zdecydowanie. Każde zdarzenie w naszym życiu dzieje się po coś. Zapewne ma też nas do czegoś doprowadzić, bądź czegoś nauczyć. Czy tak też było w moim przypadku? Do czego miały mnie doprowadzić zdarzenia tam...