Gwiazdkujcie i komentujcie, a ja zapraszam do czytania!
Poniedziałek. Ten dzień mógł oznaczać tylko jedno. Musiałem pojawić się w pracy. I był to pierwszy raz, kiedy nie chciałem tego robić. Nawet po śmierci mojego ojca, jedyną rzeczą jaką pragnąłem zrobić to wpaść w wir pracy.
Tym razem było inaczej.
Nawet jeśli chciałbym pracować, aby zapomnieć, nie udałoby mi się. W mojej głowie cały czas rozbrzmiewały słowa, które wypowiedziałem. Ostatnie słowa jakie mogłem jej powiedzieć. To mogły być ostatnie słowa jakie dane byłoby jej ode mnie usłyszeć.
Los dał mi drugą szansę i zamierzałem to naprawić.
Przekręciłem się na drugi bok. Poranne, wiosenne promienie słoneczne wdarły się do mojej sypialni, mimo ciemnych zasłon. Był to dziwny poranek, nie taki jakie zwykłem miewać. Zazwyczaj budziłem się sam. Wyjątkiem niegdyś było przyprowadzanie tu kobiet z którymi spędzałem noce.
Ostatnią taką kobietą była Reed i chciałem by tak pozostało.
Jednak dzisiejszego poranka u mojego boku spoczywała inna osoba. Jej blond włosy były porozrzucane po całej poduszce. Twarz miała spokojną, zupełnie tak jakby w nocy nie obudziły ją żadne upiory, które zwykły jej towarzyszyć. Jej spokojną twarz na chwilę przeciął uśmiech, a chwilę później otworzyła błękitne oczy, spoglądając prosto na mnie.
- Wiesz która godzina? Przez ciebie spóźnię się do pracy.
Wyszczerzyła się łobuzersko, odkopując z kołdry, którą w nocy owinęła się po samą szyję. Dlatego całą noc pozostawało mi jedynie marznąć. Walka o przedmiot była bezsensowna.
- Pojedziemy odwiedzić mamę? Na pewno już się obudziła. Ona też musi iść do pracy.- Była niemal przekonana o swojej racji. Chciałbym aby to było takie proste.
- Musi jeszcze trochę odpocząć, wiesz? Jest bardzo zmęczona.
- A może kupimy jej kwiaty? To na pewno pomoże jej wyzdrowieć. Gdy jest chora zawsze z wujkiem zrywamy jej stokrotki w parku, a później jest już zdrowa.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Była gotowa zrobić wszystko, aby jej mamie się polepszyło. Chciałbym mieć kogoś, kto myślałby o mnie w podobny sposób.
- Zanim odwiozę cię do przedszkola pojedziemy do kwiaciarni i kupimy najpiękniejsze kwiaty, jakie można dostać w całym mieście, a późnej dam je twojej mamie. Zgoda?
- Nie mogę pójść do niej z tobą?- Przez jej twarz przemknęło zawiedzenie. Chciałem móc jej na to pozwolić, ale razem z bratem mojej żony ustaliliśmy, że tak będzie lepiej. Nie mogła zobaczyć matki w takim stanie. Byliśmy co do tego zgodni.
- Musisz iść do przedszkola, nie możesz opuszczać zajęć.- W odpowiedzi pokiwała jedynie smętnie głową. Było mi jej szkoda, jednak nic nie mogłem poradzić.
***
- Dzień dobry!- Pisnęła radośnie Hope, gdy przekroczyliśmy próg jednej z kwiaciarni. Wcześniej wstąpiliśmy do dwóch innych, jednak żaden z bukietów, które mieliśmy okazje zobaczyć, nie był według niej wystarczająco piękny, aby pomóc polepszyć stan Reed.
Żaden nie mógł równać się ze stokrotkami zerwanymi w parku. Wydawało mi się to niemal komiczne, jednak nie zamierzałem negować jej decyzji.
- Dzień dobry, księżniczko. Czego ci potrzeba?- Odezwała się starsza kobieta, chyląc nieznacznie w przód, aby ułatwić blondynce zobaczenie jej.
CZYTASZ
Not everything stay in Vegas
Любовные романыW życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Zdecydowanie. Każde zdarzenie w naszym życiu dzieje się po coś. Zapewne ma też nas do czegoś doprowadzić, bądź czegoś nauczyć. Czy tak też było w moim przypadku? Do czego miały mnie doprowadzić zdarzenia tam...