Część 2

785 51 8
                                    

-Przepraszam za spóźnienie, musiałam podjechać do poprzedniego gabinetu i wpadłam na korki.- Powiedziała Layla podchodząc do Fury'ego, który czekał na nią w holu.

-Nic nie szkodzi, twój pacjent nigdzie się nie wybiera.- Powiedział prowadząc ją do odpowiedniej części budynku.- W razie czego przed drzwiami będą czekali strażnicy. Pokój nie jest wyciszony więc jak tylko coś się zadzieje, wejdą i zareagują. Tak jak rozmawialiśmy, nie ma kamer.

-Jasne, rozumiem.-Odparła.

Zjechali na piętro podziemne i kilkukrotnie skręcili.

-To tutaj, jakbyś czegoś potrzebowała, powiedz strażnikom a jak skończysz podjedź do mnie na górę to podpiszemy umowę.- Powiedział Fury zostawiając ją pod gabinetem, który miała zajmować.

Kobieta weszła do pomieszczenia i rozejrzała się dookoła. Biurko, krzesło obrotowe, kilka szafek z segregatorami, wygodny fotel i skromna leżanka.

Czarnowłosa położyła swoje rzeczy w jednym miejscu i przygotowała się do spotkania z pacjentem. Wzięła notatnik i długopis po czym usiadła na miękkim fotelu. Na czystej kartce napisała datę i ją podkreśliła. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, podniosła głowę.

Do pomieszczenia weszło trzech strażników prowadzących zakutego w kajdanki mężczyznę. Widząc jego szmaragdowe oczy poczuła jak jej serce przestało bić na kilka sekund. Spodziewała się każdego tylko nie jego. Sądziła, że zaraz po tym jak Avengers go powstrzymali, Thor zabrał go do Asgardu

Loki został posadzony przez strażników na leżance. Nie zdjęli mu kajdanek. Pewnie blokowały jego moce. Mężczyzna nie patrzył się na nią tylko ledwo zauważalnie rozglądał się po pokoju, w którym się znalazł.

Layla skinęła głową na strażników.

-W razie czego jesteśmy tuż za drzwiami, pani doktor.-Powiedział jeden z nich przed zamknięciem drzwi.

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Peck zapisała na kartce jego imię.

-Nazywam się Layla, a ty?-Zaczęła choć doskonale znała odpowiedź na to pytanie.

Od przeniósł na nią wzrok. Widziała w jego oczach, że próbował odczytać jej myśli. Kajdanki znacznie osłabiały jego moce ale nawet gdyby ich nie miał, nie dałby rady grzebać jej w głowie. Na przestrzeni lat nauczyła się blokować dostęp do swojego umysłu.

-Przecież doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.- Odpowiedział po chwili ciszy.

Nie rozpoznał jej. Trochę zabolało. Ale zmieniła się przez to pół tysiąca lat. Ostatni raz gdy się widzieli, miała długie do pasa włosy, piękną długą jasną suknię i nie stosowała makijażu. Teraz jej czarne loki nie sięgały nawet do ramion, czarna spódniczka do kolan, czarne szpilki i biała koszula a na twarzy dość mocny jak na nią makijaż. Poza tym nikt by się jej nie spodziewał więc to było jeszcze do wytłumaczenia.

-Masz rację, wiem jak się nazywasz. Chciałabym to usłyszeć od ciebie. Jestem tutaj żeby ci pomóc więc dobrze by było gdyby udało nam się dojść do porozumienia.- Powiedziała spokojnie. Po cichu liczyła, że uda jej się mu realnie pomóc.- A więc?

-Loki Laufeyson. Bóg kłamstwa, iluzji i podstępu.- Powiedział cicho.

-Świetnie, skoro tę część mamy już za sobą, powiedz mi, czy traktują cię tu dobrze? Niczego ci nie potrzeba?-Było widać, że mocno zaskoczyła go tym pytaniem. Jednak dostrzegłby to tylko ktoś kto zna go od zawsze. Dla niewprawionego oka, nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.

-Nie jest to najgorsze więzienie w jakim przebywałem, ale muszę przyznać, że trochę się nudzę.- Powiedział przyglądając się jej niepewnie.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz