Część 11

609 33 42
                                    

Maraton urodzinowy 1/5

3 lata później

-Przydałaby się mała pomoc!-Usłyszeli w słuchawkach głos Kapitana.

-W drodze!-Odpowiedział Thor miażdżąc głowę kolejnego robota.

Zakręcił młotem i wzbił się w powietrze. Sekundy później lądował przy Stevie, z którym walczył ramię w ramię niszcząc kolejne maszyny.

-Gdzie Loki?-Zapytał Rogers odrywając kolejną metalową głowę od tułowia.

-Pilnuje wiedźmy i szybkiego.-Odpowiedział.

-To dobrze, żadne z nich nie zrobi nic głupiego.- Odpowiedział siłując się z przeciwnikiem.



Po kilku chwilach wszyscy zebrali się dookoła rdzenia, który wznosił Sokovię. Naprzeciw im stanął Ultron z grupą robotów, biegnących po ziemi, latających czy skaczących by do nich dotrzeć.

-Tylko na tyle cię stać?-Krzyknął Thor poprawiając sobie w ręce młot.

Ultron zaśmiał się szyderczo i wokół nich zgromadziły się setki jak nie tysiące innych robotów.

-Musiałeś zapytać?-Westchnął Kapitan.

-Stać mnie na tyle. To jest dokładnie to czego chciałem. Wszyscy wy, przeciwko wszystkim mnie. Jak możecie mieć jeszcze nadzieję na powstrzymanie mnie?-Odezwał się mechanicznym głosem.

-Cóż, jak to kiedyś powiedział staruszek.-Tutaj Stark spojrzał na Kapitana i skinął lekko głową.-Razem. *

Roboty szykowały się do ataku tak samo jak bohaterowie szykowali się do odparcia ich. Nagle, czas jakby się zatrzymał wokół nich.

Cała drużyna rozejrzała się dookoła szukając sprawcy tego zamieszania.

-To niemożliwe.-Szepnął Loki do samego siebie.

-Co się dzieje?- Zapytał Wanda.

Ona i Pietro nie byli przyzwyczajeni do tak dziwnych zjawisk.

-To niemożliwe.-Powtórzył za Lokim Thor.

-Co jest niemożliwe, zacznijcie w końcu mówić o co chodzi!-Krzyknął Clint rozglądając się dookoła.

Po tych słowach otoczyła ich złota mgła.

-Znałem tylko jedną osobę, która potrafi zrobić coś tak potężnego. Ale ona nie żyje.- Mruknął czarnowłosy.

Zapanowała kompletna cisza. Aż nagle mgła pochwyciła każdego robota z osobna i gdy czas zaczął normalnie płynąć, rozerwała je wszystkie na części. W tym samym momencie rozległy się krzyki kiedy miasto zaczęło spadać w dół.

Między nich wskoczyła smukła czarna postać i wykonała rękoma zamaszysty gest. Rdzeń otoczyła znowu złota mgła i skały przestały spadać.

-Zaraz będą to szalupy Tarczy, ewakuujcie ludzi. Kiedy skończycie postaram się odstawić miasto na ziemie powodując jak najmniejsze szkody.- Powiedziała postać wysilając się by utrzymać rzucone zaklęcie. Cała drużyna się w nią wpatrywała.-No ruchy! Nie dam rady cały dzień.

-Zostanę z tobą. Pomogę.-Odezwała się Wanda jako pierwsza otrząsając się z osłupienia.

-Ja tak samo. Co trzech magów to nie jeden.-Dodał Loki.

-No jazda!-Krzyknęła tajemnicza postać.

Reszta ogarnęła się i rozpierzchli się na wszystkie strony by Wykonać jej polecenie.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz