Maraton urodzinowy 1/5
3 lata później
-Przydałaby się mała pomoc!-Usłyszeli w słuchawkach głos Kapitana.
-W drodze!-Odpowiedział Thor miażdżąc głowę kolejnego robota.
Zakręcił młotem i wzbił się w powietrze. Sekundy później lądował przy Stevie, z którym walczył ramię w ramię niszcząc kolejne maszyny.
-Gdzie Loki?-Zapytał Rogers odrywając kolejną metalową głowę od tułowia.
-Pilnuje wiedźmy i szybkiego.-Odpowiedział.
-To dobrze, żadne z nich nie zrobi nic głupiego.- Odpowiedział siłując się z przeciwnikiem.
Po kilku chwilach wszyscy zebrali się dookoła rdzenia, który wznosił Sokovię. Naprzeciw im stanął Ultron z grupą robotów, biegnących po ziemi, latających czy skaczących by do nich dotrzeć.
-Tylko na tyle cię stać?-Krzyknął Thor poprawiając sobie w ręce młot.
Ultron zaśmiał się szyderczo i wokół nich zgromadziły się setki jak nie tysiące innych robotów.
-Musiałeś zapytać?-Westchnął Kapitan.
-Stać mnie na tyle. To jest dokładnie to czego chciałem. Wszyscy wy, przeciwko wszystkim mnie. Jak możecie mieć jeszcze nadzieję na powstrzymanie mnie?-Odezwał się mechanicznym głosem.
-Cóż, jak to kiedyś powiedział staruszek.-Tutaj Stark spojrzał na Kapitana i skinął lekko głową.-Razem. *
Roboty szykowały się do ataku tak samo jak bohaterowie szykowali się do odparcia ich. Nagle, czas jakby się zatrzymał wokół nich.
Cała drużyna rozejrzała się dookoła szukając sprawcy tego zamieszania.
-To niemożliwe.-Szepnął Loki do samego siebie.
-Co się dzieje?- Zapytał Wanda.
Ona i Pietro nie byli przyzwyczajeni do tak dziwnych zjawisk.
-To niemożliwe.-Powtórzył za Lokim Thor.
-Co jest niemożliwe, zacznijcie w końcu mówić o co chodzi!-Krzyknął Clint rozglądając się dookoła.
Po tych słowach otoczyła ich złota mgła.
-Znałem tylko jedną osobę, która potrafi zrobić coś tak potężnego. Ale ona nie żyje.- Mruknął czarnowłosy.
Zapanowała kompletna cisza. Aż nagle mgła pochwyciła każdego robota z osobna i gdy czas zaczął normalnie płynąć, rozerwała je wszystkie na części. W tym samym momencie rozległy się krzyki kiedy miasto zaczęło spadać w dół.
Między nich wskoczyła smukła czarna postać i wykonała rękoma zamaszysty gest. Rdzeń otoczyła znowu złota mgła i skały przestały spadać.
-Zaraz będą to szalupy Tarczy, ewakuujcie ludzi. Kiedy skończycie postaram się odstawić miasto na ziemie powodując jak najmniejsze szkody.- Powiedziała postać wysilając się by utrzymać rzucone zaklęcie. Cała drużyna się w nią wpatrywała.-No ruchy! Nie dam rady cały dzień.
-Zostanę z tobą. Pomogę.-Odezwała się Wanda jako pierwsza otrząsając się z osłupienia.
-Ja tak samo. Co trzech magów to nie jeden.-Dodał Loki.
-No jazda!-Krzyknęła tajemnicza postać.
Reszta ogarnęła się i rozpierzchli się na wszystkie strony by Wykonać jej polecenie.
CZYTASZ
Poprzez Wieki ||Marvel
FanficCzasem skutki naszych czynów z przeszłości mogą nas dosięgnąć po kilkuset latach. Layla Peck doskonale zdaje sobie z tego sprawę jednak nic nie zmienia jej podejścia do życia. Nie zna swojej biologicznej rodziny jednak ludzie, którzy ją stanowią s...