Część 19

347 25 3
                                    

Dopiero mi sie przypomniało, że wczoraj była niedziela a ja nie wstawiłam rozdziału😅


-Kurwa!-Mruknęła Val kiedy omal dostała lecącym samochodem w twarz.- Trzeba ich zatrzymać inaczej zdemolują nam połowę miasta!

Musiała przekrzykiwać silny wiatr spowodowany przez jednego z członków czarnego zakonu. Val przypominał trochę kałamarnicę nieumiejętnie skrzyżowaną z człowiekiem.

-Jakieś sugestie?-Odkrzyknęła jej Yelena z przerażeniem w oczach patrząc na to co się dzieje.

Z resztą, wszyscy byli przerażeni. Tylko niektórzy lepiej się maskowali. Za to Loki, strach ukrywał pod maską gniewu. Był Zły na czarnowłosą za ukrywanie przed nim prawdy. Teraz to jednak nie miało znaczenia bo jeśli chcieli się o to pokłócić, najpierw musieli przeżyć.

-Najlepiej go zatrzymać tak żeby już nie wstał.-Rzuciła.-Walcie w niego czym tylko możecie. Vision, Pietro, Wanda za mną. Musimy was wysłać do Wakandy. Powiedzcie, że ja was przysłałam. Będą widzieli co robić.

-Ale po co?-Zapytał starszy Maximoff.

-Jeśli chcemy żeby Vision przeżył, musimy go oddzielić od kamienia, który ma w głowie. Loki!-Krzyknęła uświadamiając sobie coś. Kiedy podszedł do nich kontynuowała.-Lecisz z nimi, Kiedy Thanos ogarnie, ze kamień jest tam, będzie piekło. Tym razem mnie posłuchaj, proszę.

Loki niechętnie skinął głową zgadzając się z nią. To była już wojna dlatego nie mieli czasu na sprzeczki.

-Obiecaj mi, że się spotkamy gdy to wszystko się skończy.-Powiedział łapiąc ją za rękę.

-Słońce jeszcze na nas zaświeci, Loki.- Złożyła obietnicę, którą składali sobie we trójkę razem z Thorem przed każdą bitwą.- Uważaj na siebie, i na resztę.

-Ty też ich pilnuj, bez ciebie zginą w ciągu pięciu minut.- Powiedział i złączył ich czoła w niemym geście pociechy.

-Wszystko będzie dobrze.-Odparła i złączyła ich usta w czułym pocałunku wyrażającym więcej niż byliby w stanie sobie przekazać w tym momencie.

Oderwali się od siebie i Loki postąpił kilka kroków do tyłu. Wszyscy się go złapali i już ich nie było.

Val wpatrywała się w miejsce gdzie jeszcze przed sekundą był jej ukochany jednak drzewo przelatujące tuż obok jej głowy skutecznie ją otrzeźwiło.

-Czas zabrać się do roboty.-Powiedziała sama do siebie po czym podrzuciła sztylet i gdy go złapała rzuciła nim celując idealnie w bark kalmara. Ten był skupiony na walce z jej przyjaciółmi więc nie spodziewał się tak prymitywnego ataku jakim jest rzut nożem. Ostrze wbiło się w jego ciało po samą rękojeść.

-To ty, Thanos będzie zadowolony, że zdobyliśmy trzy kamienie naraz.-Stwierdził widząc jej twarz częściowo ukrytą pod kapturem.

-Szkoda, że mu ich nie dostarczysz. Martwy raczej nie będziesz w stanie.-Odpowiedziała mu i zaczęła za pomocą magii kierować w jego stronę najróżniejsze przedmioty. Od wielkich fragmentów asfaltu i szkła poczynając, na drzewach i samochodach kończąc. Jemu jednak udawało się większość ataków odpierać. Na początku próbował odpowiadać na ciosy z jej strony lecz gdy zrozumiał, ze jest stanowczo zbyt potężna by pokonać ją w pojedynkę, skupił swoją uwagę na Stephenie. Jakoś udało mu się unieruchomić czarodzieja na kawałku chodnika, który oderwał się ze swojego miejsca i zaczął lewitować za skalmarem. Znikąd pojawił się stwór, który przypominał im wszystkim brzydką krzyżówkę człowieka goryla i kamienia. Bucky, Yelena, Nat, Sam, Steve Bruce i Thor zostali by go zatrzymać a Tony, Peter i Val pognali za czarodziejem. Cały czas wymieniali się atakami.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz