Część 21

284 20 0
                                    

Clint wszedł do loftu i zamknął za sobą ciężkie drzwi. Ściągnął z głowy kaptur i ściągnął  dłoni skórzane rękawiczki. Broń odłożył na specjalny stojak znajdujący się przy wejściu.

-Jak ci dzisiaj poszło?-Padło pytanie z kanapy.

-Dobrze. Jeden handlarz ludźmi mniej. A co u ciebie?

-Nudy. Trafił mi się jakiś kolejny drobny diler ale nadal nie wiem kto zaopatruje ich w dragi. Jak tylko chcę im się dobrać do dupy to połykają jakieś kapsułki. Potem już nic z nich nie wyciągnę. Co najwyżej organy.- Westchnęła Val oglądając dokładnie sztylet, który polerowała.

-Dopadniesz ich prędzej czy później.-Stwierdził Clint siadając obok niej.

Od kilku miesięcy mieszkali razem w jednym z loftów należących do czarnowłosej. żeby nie siedzieć bezczynnie, brali od policji zlecenia. Oni sami nie radzili sobie z wciąż rosnącą przestępczością. A Barton i Val całkiem nieźle sobie radzili. Można by rzec, że wypełniali normy za tych, którzy zniknęli.

-Wiem, tylko denerwujące jest to dreptanie po linie. Mam wrażenie, że ten ktoś jest tylko krok przede mną.- Odpowiedziała mu i odłożyła sztylet na stolik.- Nawet nie zdążę przegrzebać im mózgów zanim umrą.

Na te słowa czarnowłosej Barton roześmiał się. Zżyli się bardzo ze sobą od kiedy wspólnie opuścili kampus. Starali się żyć tak normalnie jak tylko mogli. Co prawda nie zawsze im się to udawało, ale nie przyznawali się do tego sami przed sobą.

Clint wielokrotnie budził się w nocy przez koszmary. A Val? Ona nawet nie kładła się spać. Nieważne jak była zmęczona, zawsze w snach widziała tę jedną wizję. Jednak nie można było powiedzieć, że nic nie robiła by zapobiec tym wydarzeniom. Szukała odpowiedzi we wszystkich księgach jakie posiadała.

Jej przemyślenia przerwało gwałtowne walenie w drzwi.

-Umawiałeś się z kimś dzisiaj?-Zapytał Clint podnosząc wzrok.

-Nie.-Odpowiedziała sięgając po nóż.

Powoli i bezgłośnie podeszła do wejścia i złapała za uchwyt służący im za klamkę. Policzyła do trzech i mocno pociągnęła. Drugą ręką wciągnęła do środka osobę, która tam stała.

-Opuść łuk. To nasi.-Powiedziała widząc kogo przygniata do ziemi kolanem.- Nie mogliście napisać? Prawie nafaszerowaliśmy cię fluorkiem magnezu. Wiesz w ogóle co się dzieje jak zmiesza się z krwią?

-Nie bardzo.-Odpowiedział jej Tony podnosząc się z ziemi.

-Wygoogluj sobie. Spojler, nic przyjemnego.- Stwierdziła wracając na swoje poprzednie miejsce.-Gdzie reszta gromadki?

-Pracują. Na świecie zrobił się niezły burdel.

-No co ty nie powiesz.-Sarknął Barton i odłożył broń.

-Mniejsza o to. Wszyscy widzą co się dookoła dzieje. Po co przyjechałeś taki kawał drogi. Bo wątpię, że chciałeś się napić herbatki.- Wtrąciła Val.

-Wpadliśmy na pomysł jak wszystkich przywrócić.-Odpowiedział jej od razu Tony.

-Niech zgadnę. Jest dziewięćdziesiąt dziewięć procent na to, że się nie uda i wszyscy zginiemy a na dodatek nie mamy żadnego wsparcia?-Rzuciła do niego nalewając sobie alkoholu. Kiwnęła butelką do Clinta który przytaknął ochoczo, oraz to Tony'ego który podziękował jej ruchem głowy.

-No mniej więcej.-Mruknął brunet.- Musicie teraz pić?

-Ludzkie ciało potrzebuje wody żeby normalnie funkcjonować.-Burknął Barton.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz