Część 14

522 36 15
                                    

Maraton 4/5

Następnego dnia Valdis wstała gdy cała reszta jeszcze słodko sobie spała. W kuchni zrobiła sobie kubek kawy, mimo że wyspała się bardziej niż oczekiwała. Zastanowiła się chwilę po czym rozejrzała dookoła.

-Friday, mam dwie sprawy.-Powiedziała w przestrzeń.

-W czym mogę pani pomóc?-Odezwała się sztuczna inteligencja.

-Gdzie Tony trzyma kluczyki do samochodów?-Zapytała.

-W każdym pojeździe znajduje się zestaw kluczy, do auta i do bramy.- Usłyszała odpowiedź.

-Logiczne.-Stwierdziła.-W takim razie przekaz mu proszę, że pożyczyłam jeden. Jeszcze nie wiem, który.

-Oczywiście. Miłego dnia w pracy, Pani doktor.-Odpowiedział głos. Valdis mogłaby przysiąc, że gdyby miał formę cielesną to by się uśmiechał.

-Dzięki, naprawdę fajny z ciebie asystent.-Rzuciła wychodząc z pomieszczenia, w którym się znajdowała.

Przeszła do garażu i rozejrzała się po pojazdach, które tam stały. W oko wpadło jej czarne sportowe auto nieznanej jej marki. Wyglądało dobrze ale nie przesadnie. Było dla niej idealne.

Wsiadła do niego po czym sprawnie wyjechała z terenu należącego do kampusu. Do miasta miała dość spory kawałek. Niby zdecydowanie szybciej by było gdyby się teleportowała. Jednak po swoim zmartwychwstaniu obiecała paru osobom, że nie będzie się obnosić ze swoimi mocami.

Spokojnie mknęła sobie drogą wystukując na kierownicy tylko sobie znany rytm. Dotarła na miejsce tak jak się spodziewała, kilka minut po siódmej. Znalazła jakieś wolne miejsce i zaparkowała. Kiedy wychodziła z samochodu rozdzwonił się jej telefon. Wyjęła go z kieszeni i odebrała.

-Zechcesz wyjaśnić czemu jedziesz gdzieś w środku nocy?-Zapytał zaspanym głosem Tony.

-Nie żeby coś ale większość ludzi o tej porze już nie śpi. I tak jak ja idą do pracy. Więc albo idź dalej spać albo zabierz się za coś pożytecznego.- Powiedziała luźno i rozłączyła się zanim komórki w jego mózgu zdążyły połączyć litery w słowa, które chciał wypowiedzieć. Ledwo obudzony Tony był zdecydowanie prostszy do przegadania, ale za to trudniej go było zrozumieć.

Wrzuciła telefon do kieszeni kurtki i skierowała się do budynku szkoły.

Jej moce były tajemnicą, o której nie wiedział nikt spoza wąskiego grona. Jednak jej współpraca z Tarczą, nie była już sekretem. Musieli jakoś wytłumaczyć jej "śmierć". Było o tym dość głośno w mediach. W końcu nie co dzień ginie szanowany psycholog. Nie mogli tego przemilczeć. Teraz się to na niej odbijało. Wszyscy, których mijała, odwracali głowy w jej stronę i przypatrywali się jej z zaciekawieniem. To zdecydowanie pogorszyło jej humor.

Jednak kiedy w tłumie dostrzegła znajomą twarz, uśmiechnęła się szeroko.

-Dobrze cię widzieć dzieciaku.-Powiedziała podchodząc do niego.

-Pani Peck! Co pani tu robi.-Podekscytował się widząc czarnowłosą.

-Przyszłam do pracy.-Odpowiedziała wzruszając ramionami.-I proszę, mów mi po imieniu. Mam nadzieję, że Stark nie męczy cię za bardzo na stażu?

-Skąd...?-Zaczął chłopak.

-Mam swoje sposoby. A teraz zjeżdżaj na zajęcia bo za chwilę masz dzwonek.- Powiedziała po czym poczochrała go i odeszła w swoją stronę.

Poszła do sekretariatu gdzie się przedstawiła i odebrała potrzebne rzeczy. Z pomocą jakiś dziewczyn trafiła do odpowiedniego gabinetu i usiadła do przeglądania dokumentacji zostawionej przez jej poprzedniczkę.

Poprzez Wieki ||MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz