3 ✔

3.1K 246 18
                                    

*Lola*

-Do jutra - uśmiechnęłam się do przyjaciela i otworzyłam drzwi od mojego domu.

-Do jutra - również się uśmiechnął, odwrócił się i zaczął iść w stronę swojego domu.

-Nash zaczekaj - po chwili krzyknęłam, a on się zatrzymał i odwrócił w moją stronę. Zaczęłam do niego biec, po chwili rzuciłam mu się na szyję. 

Uśmiechnął się i mnie objął. Przymknęłam oczy. Jego zapach jest taki cudowny po prostu jak narkotyk. Najchętniej stała bym tu cały czas i nigdzie bym się nie ruszała, ale to co dobra zawsze się kończy.

-Przyjdź jutro o 12 - wyszeptałam mu do ucha.

-Jasne - odsunął się ode mnie. - twoja mama stoi w oknie idź już - wyszeptał.

-Ok - już chciałam odejść, ale Nash momentalnie złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Co miałam zrobić? Oczywiście, że odwzajemniłam.

***

Woda spływała po moim całym ciele, oczywiście.... brałam prysznic. Oparłam się o ścianę i myślałam o Nashu. Muszę wymazać go sobie z głowy. To jest mój przyjaciel, nic więcej. Woda była taka ciepła i przyjemna, uwielbiam brać prysznic. Wtedy mogę się zrelaksować. 

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do swojego pokoju. Kiedy już w nim byłam to zgasiłam światło i położyłam się na łóżku. Starałam się zasnąć, ale nie mogłam.

Dostałam smsa wzięłam telefon do ręki i go odczytałam.

Od Nieznany:

"Wyjrzyj przez okno"

Wstałam z łóżka, podeszłam do okna i je otworzyłam.  Niczego ani nikogo nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami, zamknęłam okno i wyszłam ze swojego pokoju. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie herbatę i wyszłam na taras. Usiadłam na wiklinowym krześle, które naprawdę było wygodne. 

Wzięłam łyka herbaty i popatrzyłam na księżyc, który naprawdę ślicznie świecił. Uwielbiam noc, bo jest ciemno. Kocham patrzeć na gwiazdy. Co tam, że byłam w piżamach, w szlafroku i kapciach. Odłożyłam kubek z herbatą i poszłam się przejść niedaleko domu. 

Podbiegł do mnie jakiś pies, schyliłam się i go pogłaskałam, to cudowne stworzenie należało do moich sąsiadów. Uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Spacerowałam sobie tak z jakieś pół godziny. Zobaczyłam w oddali cmentarz, stwierdziłam, że tam pójdę.

Stałam przed bramą. Minęłam ją i rozglądnęłam się dookoła, było strasznie ciemno, na żadnym nagrobku nie palił się znicz. 

-Co tu robisz? - usłyszałam znajomy głos i pisnęłam - Ej spokojnie to tylko ja - powiedział cicho Nash.

-Idioto - popchnęłam go - wystraszyłeś mnie, a tak w ogóle to co ty tu robisz? -wyszeptałam.

-Nie wiem - zaśmiał się cicho.

-Śledziłeś mnie? - znowu go popchnęłam.

-Może - wzruszył ramionami.

Odwróciłam się od niego i  zaczęłam dalej iść przez straszny cmentarz.

- Nie boisz się? 

-Nie mam czego - szłam dalej i się rozglądałam. Nash zaczął podążać za mną.

Szliśmy i nagle zobaczyliśmy jakiegoś starszego pana, chciałam już zawracać, ale Nash złapał mnie za rękę.

- To tylko pan Brown, nie pamiętasz? - szepnął.

-Faktycznie

Usiedliśmy koło starca, a on popatrzył na nas, a potem na nagrobek swojej żony.

-Dobry  wieczór  - wyszeptał Nash, a ja za nim powtórzyłam.

-Dobry wieczór moi mili - uśmiechnął się lekko.

Posiedzieliśmy chwilę z nim i wyszliśmy z cmentarza. Popatrzyłam na Nash'a. 

-Która godzina? - wyszeptałam.

Nash wyjął swój telefon z kieszeni i sprawdził.

-Po pierwszej - uśmiechnął się. 

-Muszę już wracać do domu - powiedziałam cicho.

-Podprowadzę cię - objął mnie - wiem, że się boisz - wyszeptał mi do ucha, a po moim całym ciele przeszły mnie dreszcze.

***

Byłam już w swoim łóżku przymknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

*

*

*

Czytasz? Zostaw po sobie ślad.

Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał.

Nice to meet you // Nash GrierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz