Rozdział 2

1.1K 106 69
                                    

Gnałaś tak szybko, że przez pęd powietrza zaczęły łzawić ci oczy. Nie mogłaś jednak zwolnić. Dostałaś ważne zadanie, być może i najważniejsze w całym swoim życiu. Nie mogłaś zawieść i taki też był twój cel.

* Kilka chwil wcześniej *

— Co się dzieje? — wydyszałaś po tym, jak w mgnieniu oka wybiegłaś ze swojej sypialni. Obudził cię nagły huk, który wywołał również nieprzyjemne wstrząsy. Wybiegając z pomieszczenia zorientowałaś się, że to wcale nie wyobraźnia, a najprawdziwsza rzeczywistość. Przekonał cię o tym widok pozostałych Zwiadowców, którzy byli tak samo zdezorientowani, jak i ty. Jedni błąkali się po korytarzach w poszukiwaniu odpowiedzi, inni biegali zakładając na siebie przypadkowe ubrania, jeszcze inni chyba do końca się jeszcze nie rozbudzili. Nie mogłaś jednak wymyślić, co takiego mogło się stać.

— Mare nie dało szans na negocjacje i zaatakowało — wyjaśniła w biegu Hange, którą spotkałaś jako pierwszą i której słowa dosłownie wbiły cię w podłogę.

— Zaatakowało? Jak to? A co z Zeke'm i Kapitanem Levi'em? — wybałuszyłaś oczy przypominając sobie, że to zadaniem niskiego Kapitana było to, aby do takowego ataku nie doprowadzić.

— Nie mam pojęcia. Najprawdopodobniej nadal są w podróży, a Levi jest w poważnym niebezpieczeństwie — odparła kobieta, zatrzymując się na chwilę i odwracając w twoją stronę. — [Imię], ty to zrobisz — dodała nagle i podeszła do ciebie, wiercąc w tobie dziurę szalonym okiem zza szkiełka.

— S-słucham? — wydukałaś, patrząc na nią z przerażeniem.

— Musisz dogonić Levi'a i go zatrzymać, bądź pomóc, jeśli Zeke wplątał go w jakieś swoje bagno, a wiemy, że jest do tego zdolny. Szczerze mówiąc od początku miałam złe przeczucia i nadal je mam — wyjaśniła. — Nie mogę zrobić tego osobiście, jestem potrzebna tutaj. Wiem, że tobie mogę zaufać. Zabierz konia i ruszaj natychniast — powiedziała. — [Imię], w twoich rękach jest teraz jego życie.

Te ostatnie słowa dźwięczały ci w uszach przez całą tą szaleńczą podróż. Kobieta wyjaśniła ci po krótce, w którą stronę masz jechać, aby prawdopodobieństwo ich spotkania było jak największe. Musiałaś udać się za mury, gdzie mimo iż teoretycznie było już bezpiecznie, to jednak wcale tak nie było. Obawiałaś się, że Mareńczycy mogli zabrać ze sobą swoich tytanicznych "przyjaciół", którzy byli ich tajną i chyba największą bronią. Na wszelki wypadek zabrałaś ze sobą sprzęt do Trójwymiarowego Manewru, który znalazłaś gdzieś po drodze do stajni.

Twoje myśli wirowały dookoła, kiedy próbowałaś poukładać sobie w głowie, co takiego właśnie się stało w ciągu zaledwie paru chwil. Jeszcze poprzedniego dnia beztrosko grałaś z przyjaciółmi w waszą durnowatą grę z wyzwaniami, a teraz nie wiedziałaś nawet, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkacie. Potrząsnęłaś głową, aby rozwiać nieprzyjemne myśli, które zaczęły nawiedzać twój umysł i postanowiłaś skupić się na swoim zadaniu. Przecież twoim celem stała się właśnie ochrona życia Najsilniejszego Żołnierza Ludzkości. Czy pani Hange aby na pewno wiedziała, co robi?

W duchu modliłaś się, aby nie było za późno, kiedy nagle usłyszałaś przeraźliwy huk.

— Rany Boskie! — krzyknęłaś, gdy zaraz potem dostrzegłaś niewyobrażalnie wielką chmurę dymu, która rozpoczynała się dosłownie kilkaset metrów przed tobą. Nie ociągając się pospieszyłaś konia i pognałaś w tamtym kierunku.

Miejsce ów znajdowało się na linii terenu, którą wyznaczyła ci Hange. Z twarzy odpłynęła ci cała krew, zaś dłonie z trudem zaciskały się na lejcach, gdy pędziłaś w tym kierunku. Po kilku sekundach udało ci się dotrzeć na miejsce, jednak prócz ognia i szarości, nie widziałaś praktycznie nic.

Levi x Reader // Oszukać przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz