Rozdział 14

830 107 19
                                    

Tuż po wejściu natknęliście się na zamyślonego Jeana, który wychodził właśnie z wiadrem i mopem z biura Levia.

— Cześć Koniku — powiedziałaś, na co ten zmarszczył brwi i uniósł wzrok na ciebie. Kiedy jednak to zrobił, wzdrygnął się i upuścił wiadro, wylewając przy tym wodę. — Co jest?! Armin, co do... — wykrzyknął i odsunął się z przerażeniem w sam kąt.

— Czego się drzesz, końska mordo? Zobaczyłeś tytana, czy jak? — usłyszałaś nagle głos Erena, który po chwili wyłonił się wraz z Mikasą. Kiedy cię zobaczyli, stanęli jak wryci. Cóż, to chyba była reakcja dnia, jednak jakże trafna.

— Hej, co się stało? Dlaczego wszyscy wyglądacie, jakbyście zobaczyli ducha? — jednak kiedy myślałaś, że to już koniec uczucia zszokowania, z pomieszczenia wyszła jeszcze jedna postać, której nie znałaś. — Kto to jest? — spytał jakiś chłopak, marszcząc czoło i obserwując reakcję wszystkich dookoła.

Tak oto wyglądał moment, który wyobrażałaś sobie przez tyle czasu i na którego przebieg traciłaś powoli nadzieje. Jednak jak widać, zawsze trzeba mieć ją do samego końca.

Kiedy pierwszy szok minął, a wszyscy zrozumieli już, że nie jesteś zjawą, a najprawdziwszą osobą, zaczął się spodziewany szereg pytań zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Opowiedziałaś zatem waszą historię, pomijając kilka drobnych szczegółów, których nikt nie musiał znać.

— Nadal nie mogę uwierzyć w to, że uratowałaś Kaprala i spędziłaś z nim blisko trzy miesiące w dziczy — oznajmił w końcu Jean. — Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz? Kapral Levi nie jest zbyt cierpliwy, za to ty chyba nigdy nie byłaś jego ulubienicą, a już na pewno nie po tym, jak wykonałaś zadanie Conniego z pocałunkiem — stwierdził.

— Cóż, jakoś daliśmy radę — odparłaś, dodając do tego ciut zbyt nerwowy śmiech. — W takim razie dość już o mnie. Teraz wy opowiadajcie. Chcę wiedzieć wszystko. Tak bardzo bałam się, że jeśli kiedykolwiek uda mi się wrócić, mogę was już więcej nie zobaczyć — sprytnie zmieniłaś temat. — A tu proszę, widzę, że mamy nawet nowego członka oddziału — dodałaś, przypominając sobie o chłopaku, którego widziałaś pierwszy raz na oczy, a który ze skupieniem słuchał całej twej opowieści.

— Oh, tak, to Joey — wyrwał się nagle Connie. — Joey dołączył do nas kilka tygodni temu, na twoje miej... Ał! — mówił, ale Sasha szturchnęła go w ramię. — No co? [Imię] sama mówiła, że myślała, że już nie wróci. Więc co to za tajemnica? — dokończył, piorunowany zabójczym spojrzeniem ziemniaczanej dziewczyny.

— To wcale nie tak, [Imię] — nagle głos zabrała Mikasa. — Connie próbował powiedzieć, że po konflikcie z Mare mieliśmy tutaj urwanie głowy, dlatego na czas twojej nieobecności potrzebowaliśmy dodatkowej pary rąk do pracy i oddziału — wyjaśniła.

— Dajcie spokój, przecież doskonale wiem, że musieliście znaleźć kogoś, kto mnie zastąpi — powiedziałaś szczerze. Wiedziałaś, że ich postępowanie było jak najbardziej słuszne, w końcu sama traciłaś już nadzieje na powrót, jednak nie sądziłaś, że gdzieś w głębi duszy tak cię to zaboli.

— Przecież wcale cię nie zastąpiłem — wtem do rozmowy wtrącił się ten cały Joey. — Nawet nie pomyślałem, że ktoś mógłby to tak odebrać. Twoje miejsce przez cały czas czekało na ciebie i będę zaszczycony, będąc z tobą w jednym oddziale — dodał z uśmiechem. Nie mogłaś ukryć, że słowa te odebrały ci mowę. Popatrzyłaś na niego, nie mogąc znaleźć słów, którymi mogłabyś odpowiedzieć.

— Dokładnie tak — milczenie przerwał Armin. — W takim razie może teraz wszystko ci opowiemy — powiedział, wyczuwając dość napiętą atmosferę, która nagle zapanowała.

Levi x Reader // Oszukać przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz