Gdy Draco się obudził, leżał dokładnie w tej samej pozycji, w jakiej zasypiał. Światło dnia, pocięte przez ciężkie, drewniane żaluzje na żółtawe paski, otulało pokój ciepłą jasnością. Spojrzał na Harry'ego, który wciąż spał, i uśmiechnął się do siebie. Pełen pęcherz, boleśnie uciskający podbrzusze, zmusił go do wstania z łóżka. Draco przeciągnął się leniwie i opuścił pokój w poszukiwaniu toalety.
Wróciwszy do sypialni, przyjrzał się stosikowi swoich ubrań, porządnie złożonych na krześle. Moment był idealny. Mógł wydostać się stąd bez zbytecznych i nieprzyjemnych scen. Zaraz jednak przeniósł wzrok na wygodne łóżko. Jeszcze tylko parę godzin snu, pomyślał, zanim zdecydował się z powrotem ostrożnie wsunąć pod kołdrę. Po chwili znów oddawał się relaksowi.
Mimo starań, by poruszać się możliwie jak najdelikatniej, przeszkodził Harry'emu w spokojnym śnie. Potter, nie budząc się, przekręcił się na bok, twarzą do Dracona, skulony tak, że ugiętymi kolanami naciskał na jego uda. Draconowi nie wystarczyło woli, by się odsunąć. Po prostu zamknął oczy i zapadł w błogą nieświadomość.***
Drugi raz obudził się, zwinięty w kłębek na boku. Ze snu wyrwał go ruch Harry'ego. Plecami wyczuwał silne, wyraźne ciepło, choć ich ciała stykały się ze sobą w bardzo niewielu miejscach. Równomierny oddech Pottera wichrzył włosy u nasady karku Dracona, a łydki ocierały się o jego pięty.
Fakt, że Harry znajdował się tak blisko, wprawiał go w wielki zamęt. Draco zrozumiał instynktownie, że już nie da rady zasnąć. Ziewnął bezgłośnie i przeciągnął się odrobinę, wracając do swojej miłej, wygodnej pozycji. Wmawiał sam sobie, że to Harry przemieścił się bliżej niego i że wcale nie było odwrotnie. Ich nogi stykały się teraz na całej długości. Łopatkami delikatnie dotykał piersi Pottera. Przesunął się nieznacznie, pełznąc w kierunku jego ciała, ale zamarł w bezruchu, gdy Harry wydał z siebie senne „mhmm...", wyrzucając do przodu ramię, które wylądowało na talii Dracona.
Uśmiechnął się z samozadowoleniem. Jeśli Potter się teraz obudzi, wszystko będzie wskazywać na to, że to on przytulił się do Dracona, a nie na odwrót. Bardzo przyjemne rozwiązanie. Draco napiął i rozluźnił pośladki, pocierając nimi o pachwiny Harry'ego. Wzbierający w nim chichot zachwytu udało mu się powstrzymać tylko dlatego, że wyczuł oczywistą erekcję, narastającą wraz z podejrzanym wierceniem się Pottera przez sen.
A potem Harry znów zmienił pozycję. Jego ciepły członek, w stanie pełnej gotowości, umościł się wzdłuż przerwy między pośladkami Dracona. Draco otarł się o niego ukradkiem, próbując nadać tym ruchom możliwie „przypadkowy" charakter.
Czując desperackie podniecenie, odważył się wysłać jedną rękę w podróż po materacu, skradając się pod rozgrzanym ramieniem Harry'ego aż do miejsca, w którym zdołał otoczyć palcami własną erekcję i ścisnąć ją obiecująco. Czy naprawdę mógł zaryzykować masturbację, nie budząc przy tym Pottera? Doszedł do wniosku, że chętnie by to wypróbował.
Bardzo szybko zrozumiał, że nie będzie w stanie wykorzystać siły całego ramienia. Główny ciężar zadania spadał na nadgarstek, co oznaczało niewygodę i zdanie się na przypadkowość ruchów. Draco uśmiechnął się szeroko. Odkąd ta sprośna myśl wykiełkowała w jego umyśle, wiedział, że zrobi wszystko, by ją urzeczywistnić. Wszedł w niemal niewyczuwalny, pompujący rytm, ostrożnie regulując tempo oddechu tak, by wydawało się niezmienione.
Nic z tego nie wyszło.
Ręka Harry'ego prawie bez ostrzeżenia wystrzeliła do przodu, nakrywając masującą członek dłoń z taką siłą, że zmusiła Dracona do okrzyku zaskoczenia. Harry energicznie wcisnął swojego penisa w rowek jego tyłka, jękiem reagując na suche, brutalne tarcie.
Draco poczuł na łopatce drapanie kiełkującego na podbródku zarostu, a w jego uchu rozległ się szept:
- Flirciarz.
Harry śmiał się, nadal trochę rozespany, ale bez oznak zmęczenia. Jego ręka poruszała się po erekcji szybko i zdecydowanie, nie pozwalając Draconowi na przejęcie kontroli ani nie uwalniając jego dłoni.
Wszelkie myśli o zachowaniu ciszy i sekretu w jednej chwili uleciały mu z głowy. Wydał z siebie wygłodniały pomruk i poddał się energicznym zabiegom z taką gorliwością, że zwilgotniały w międzyczasie czubek penisa Harry'ego ocierał się teraz o całą długość szczeliny między jego pośladkami. Merlinie! Znów czuł ogarniającą go nagą żądzę, jakby przez ostatnie pół nocy nie był pieprzony do nieprzytomności. Buzujący w nim ogień domagał się kolejnej porcji do pożarcia. Kolejnego tarcia, kolejnego brutalnego wtargnięcia. Jego penis kleił się od wilgoci. Czuł ciepłe krople sączące się między zaciśnięte palce i wiedział, że Harry wyczuwa je również. Za każdym razem, gdy odciągnięty napletek wracał na swoje miejsce, lepka maź wydawała cichutki, smacznie mlaszczący odgłos, ginący wśród ich wspólnych jęków i westchnień. Silny, okrągły czubek członka Pottera wniknął w gorącą szczelinę między pośladkami Dracona, ocierając się rytmicznie o napuchnięty brzeg dziury, nie chcąc jednak wejść w nią naprawdę. Ukryta w tym ruchu pieszczota była niemal nieznośnie rozkoszna, więc Draco bezwstydnie podrzucał biodrami, wiercąc się, kręcąc i wychodząc naprzeciw napierającym pachwinom Harry'ego, byleby tylko wykorzystać każdy milimetr jego erekcji. Wspomnienie tego, co robili ostatniej nocy, przeważyło szalę. Draco skupił myśli wokół ciepłego, nadal obolałego miejsca głęboko we wnętrzu ciała, przywołując obraz wszystkich emocji odbitych na twarzy Harry'ego, gdy tamten dochodził.
Orgazm przyszedł nie wiadomo skąd, wydarty z niego raptownie bezlitosną ręką Pottera. Draco nie znalazł nawet czasu, by zapowiedzieć nadciągające szczytowanie. Wystrzelił gęstym, kremowym strumieniem prosto w pompującą dłoń Harry'ego. Krzyknął głośno i przeciągle, czując, jak zesztywniałe ciało rozluźnia się stopniowo, a napięcie ustępuje miejsca totalnej euforii.
W chwili, gdy zrzucił ładunek do końca, obrócił się twarzą do Pottera. Zdawał sobie sprawę, że jest blady, potargany i wymięty, ale w ogóle się tym nie przejął. Palącymi się z gotowości do czynu palcami objął tę fantastyczną erekcję i z fascynacją zaczął powtarzać te same ruchy, których sam przed chwilą doświadczył. Harry, nie przerywając kontaktu wzrokowego, uniósł mokrą od nasienia dłoń do ust i żarłocznie wylizał ją do czysta.
O, Merlinie!
Jakaś nienazwana do tej pory emocja wbiła się Draconowi głęboko w żołądek, a całe ciało skręciło się z nagłego podniecenia. Usłyszał własny oddech, głośny i przyspieszony, jakby sprintem przebiegł właśnie przez całe boisko do quidditcha. Potter skwitował to śmiałym, zadowolonym uśmiechem, a potem opuścił rękę i pogłaskał czule bok Dracona, zatrzymując się na jego kości biodrowej. Ciepło i ciężar dłoni Harry'ego były idealne i Draco poczuł, że sam się uśmiecha, zwiększając jednocześnie tempo ruchów na śliskiej skórze penisa.
Spojrzał na swoją niezmordowanie pracującą dłoń, nadal nie mogąc wyjść z podziwu, że udało mu się znaleźć tak perfekcyjny egzemplarz męskości. Jęknął gardłowo i gwałtownie przełknął, nie chcąc zakrztusić się wzbierającą w ustach śliną. Obserwował własny kciuk krążący po różowoczerwonej kopule członka Pottera, rozcierał wilgoć na niewiarygodnie miękkiej skórze i z największą przyjemnością wsłuchiwał się w wydawane przez niego przejmujące odgłosy.
- Zauważyłem twoje podchody - wydyszał Harry. Draco spojrzał w jego wykrzywioną pożądaniem twarz, z lekkim zdenerwowaniem czekając na więcej. Potter zwilżył wargi językiem i dodał: - Czułem, jak wciskasz się we mnie, gorący i żarłoczny. Ty bezwstydniku. - Jego usta wygięły się w odrobinę wyzywającym uśmiechu, jakby chciał sprowokować Dracona do zaprzeczenia. Ten jednak tylko przyspieszył ruch ręki i Harry wygiął się cudownie, na dłuższy moment mocno zaciskając powieki.
- Podniecasz mnie - wymruczał Draco.
Harry zdobył się na krótki chichot, nie przerywając intensywnego natarcia na pięść Dracona.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że mój kutas?
Draco poczuł się, jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody. O kurwa! Po jaką cholerę z tym wyskoczył? Pozbierawszy się szybko, odpowiedział mimochodem:
- No tak, racja...
Gówno. Prawda.
I obaj dobrze o tym wiedzieli.
- Doprowadź mnie do końca, ty mały, bezwstydny rozpustniku - wyjęczał Harry, wbijając paznokcie w biodro Dracona. Jego oddech palił policzek i bok szyi Dracona. Źrenice miał tak rozszerzone, że jego oczy wydawały się czarne, a nie zielone. Draco nie mógł oderwać od niego wzroku, wygrywając nawet z pokusą spojrzenia w dół, na swoją rękę nadal molestującą Pottera. - Szybciej. - Draco dostosował się do polecenia. Postękiwał z wysiłku, poruszając dłonią tak szybko i ostro, jak tylko mógł. - O Boże - wydusił Harry przez zaciśnięte zęby.
Draco tak mocno przywarł całą klatką piersiową do drżącego torsu Pottera, że omal nie unieruchomił swojej ciężko pracującej ręki. Nie potrafił jednak się cofnąć. Chciał poczuć, jak Harry rozlewa się po jego ciele. Chciał rozetrzeć nasienie Pottera na całej powierzchni skóry. Chciał zaznać chłodu stygnącej spermy, skapującej z niego powoli.
Obaj zajęczeli w tym samym momencie i Harry doszedł, błyskając białkami wywracanych oczu. Draco chłonął każde pojedyncze drgnienie jego twarzy i zapamiętywał skończone piękno nieskrępowanej mowy ciała. Czuł ciepłą wilgoć pokrywającą mu brzuch i pierś, ale zaraz o tym zapomniał, obserwując błogi uśmiech, wykwitający na ustach Pottera, usiłującego właśnie dogonić swój oddech.
Harry z mocno falującą piersią opadł plecami na materac. Draco zauważył jaskraworóżowe plamy na jego skórze, rozciągające się przez tors i szyję i kwitnące dwoma rumieńcami na szczycie policzków. Patrzył, jak Harry wydaje z siebie syty chichot i rozciąga ospałe już teraz mięśnie przed ponownym wtuleniem się w pościel.
Gdy tylko wszelka wilgoć na jego ciele ostygła i zaczęła przysychać, Draco wykonał gest dłonią i oczyścił ich obu zaklęciem niewerbalnym, po czym sam również ułożył się wygodnie, chowając się w kokonie ciepła, jakie zawsze odczuwał po udanym akcie seksualnym. Przez jakiś czas obaj milczeli.
Harry poruszył się pierwszy, przekręcił na bok i spojrzał na Dracona.
- Pieprzysz się jak gwiazda porno - stwierdził ostrożnym, tylko częściowo rozbawionym tonem. Draco doznał lekkiego wstrząsu. Co to znowu miało oznaczać? Poczuł, jak usta mu opadają, tworząc małe, zaskoczone „o", a brwi marszczą się w zdziwieniu. Ze zmartwieniem pomyślał, że być może było to efektem zbyt częstego oglądania „dorosłych" filmów. Harry uśmiechnął się miękko. - W tym dobrym sensie, oczywiście.
- Nie rozumiem - wyszeptał Draco niepewnie.
- Miałem na myśli to, że jesteś wtedy taki wyzwolony - odpowiedział Harry, kładąc mu rękę na brzuchu. - Jakbyś się wcale nie przejmował tym, co ktoś o tobie pomyśli. - Popatrzył na Dracona w zamyśleniu, a potem dodał: - To, jak się poruszasz, jest po prostu... niewiarygodnie, diabelnie zmysłowe. - Potter wyglądał teraz jak drapieżnik, spoglądający kalkulującym wzrokiem w zdumioną twarz swojej ofiary. - I, na Merlina, te wszystkie rzeczy, które mówiłeś... - westchnął Harry swawolnie, mrużąc oczy.
Och, och. Draco odsłonił słaby punkt w swoim pancerzu i Potter to zauważył. Nie zamierzał jednak dopuścić do tego, by fakt ten został wykorzystany. Zachowa przewagę za niemal każdą cenę.
- Och przestań, Potter. Musisz wiedzieć, że czasami ludzie mówią rzeczy, których naprawdę wcale nie myślą. Seks to klasyczna sytuacja tego rodzaju. Niczego, co zostaje powiedziane w trakcie seksu, nie należy przekładać na rzeczywistość.
Brew Harry'ego wygięła się pytająco.
- Serio? - Zawiesił głos, robiąc znaczącą przerwę. - Bo ja, gdy mówiłem ci, że nieziemsko wyglądałeś, dochodząc, miałem to całkiem szczerze na myśli. - Wzruszył beztrosko ramionami, ani na sekundę nie odwracając wzroku. Draco poczuł nadciągającą od piersi falę rumieńca. Łaskoczące ciepło zabarwiło skórę na zdradziecki róż. Niewyjaśnionym sposobem zabrakło mu tchu. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Harry ubiegł go, dodając: - W takim razie, kiedy powiedziałeś „pocałuj mnie" i „podniecasz mnie", wcale nie miałeś tego na myśli? - Jego twarz nie wyrażała niczego, głos pozostawał obojętnie rzeczowy, jednak Draco odczytał ukrytą w tym chęć prowokacji.
- Dokładnie! Doskonały przykład. - Phi! Łatwo z tego wybrnąłem, dopowiedział sobie w duchu.
- Ale ty przecież chciałeś, żebym cię pocałował, Malfoy. Dobrze wiesz, że tak było, więc nawet nie próbuj się wykręcać.
Draco przeczuwał, że Harry stara się wciągnąć go w pułapkę, nie potrafił jednak wyraźnie określić, jakiego rodzaju.
- Tak, tak. Chciałem, żebyś mnie pocałował, gdy to się działo. Ale mnie chodzi o to, że w istocie jest to pozbawione wszelkiego znaczenia i nijak ma się do rzeczywistości. - Taaak. Akurat. Niemniej Draco był usatysfakcjonowany własną odpowiedzią i z zadowolonym uśmiechem opadł na poduszkę.
- Czyli nie masz najmniejszej ochoty pocałować mnie teraz? - Harry dalej wyjaśniał sytuację jak najbardziej zrównoważonym głosem.
- Oczywiście, że nie - odparł Draco, robiąc kwaśną minę.
- Cóż, w takim razie cieszę się, że to sobie wyklarowaliśmy - powiedział Potter. Draco poczuł uginający się materac, a po chwili Harry wstał i ruszył w stronę łazienki.
Draco wolał nie przyjmować do wiadomości tępego rozczarowania promieniującego z brzucha, które wywołała w nim trzeźwa, beznamiętna reakcja Harry'ego. Spodziewał się odrobiny protestu, być może miał też skrytą nadzieję, że Potter pocałuje go tak czy owak. Zacisnął mocno szczęki z frustracji. Dlaczego, kurwa, tak się działo? Zazwyczaj to on musiał opędzać się od swych kochanków, ponieważ miał wrażenie, że lgną do niego, krępując jego wolność, jednak w przypadku Pottera było inaczej. Zdawał się w ogóle nie prowadzić żadnej gry. Szczerze mówiąc, Draco miał wrażenie, że Harry nie znał nawet jej zasad. Ostro potrząsnął głową, ganiąc samego siebie za branie tej sprawy zbyt poważnie. W końcu to zaledwie przygoda na jedną noc, nic więcej.
- A może chcesz wykąpać się pierwszy? - Usłyszał dobiegający od progu głos.
- Nie - mruknął Draco, zakopując się głębiej w pościeli. - Chyba powyleguję się tu jeszcze trochę. Możesz zrobić dla nas śniadanie, gdy będę pod prysznicem. - Uśmiechnął się pod adresem Pottera, który parsknął z pełnym niedowierzania rozbawieniem, powoli potrząsając głową.
- Ostrzegam, że robię bardzo marną jajecznicę - zaśmiał się. - Ale w rewanżu to ja jako pierwszy dostanę sportową część niedzielnego „Proroka". Przywilej kucharza. - Draco zmarszczył czoło i uniósł się lekko, by móc spojrzeć na Harry'ego, a potem sięgnął w tył, wyszarpnął spod siebie poduszkę i - precyzyjnie wymierzywszy - rzucił nią w jego kierunku, niestety o wiele za wolno. - Drogi Merlinie! Nic dziwnego, że w łapaniu znicza zawsze rozkładałem cię na łopatki. Masz tempo gumochłona - drażnił się z nim Harry.
- Jazda pod prysznic, ty wnerwiający... Gryfonie.
Harry nie przestawał się śmiać.
- Wymawiasz to tak, jakby to było jakieś upośledzenie.
Draco, półleżąc na plecach, wsparł się na obu łokciach i spojrzał na Harry'ego władczym wzrokiem.
- A nie jest? - zapytał gładko.
Harry znów wybuchnął śmiechem, odwracając się do Dracona bladymi pośladkami i znikając za drzwiami łazienki.
CZYTASZ
BIG DICK, COME QUICK
FanfictionNie moje, ja tylko udostępniam link: http://drarry.pl/forum/viewtopic.php?f=8&t=509