Rozdział drugi

5.1K 148 38
                                    

Aportacja jak zwykle odbiła się w uszach Dracona niemiłym trzaskiem. Dezorientacja trwała zaledwie ułamek sekundy, a gdy minęła, Draco natychmiast rozpoczął inspekcję miejsca, w którym się znaleźli. Wylądowali w przestronnym, otwartym holu z łukowatymi przejściami zamiast tradycyjnych drzwi. Linie ścian wskazywały na nowoczesną architekturę, wyposażenie zaś biło wszelkie rekordy minimalizmu. Nie powiem, że spodziewałem się akurat tego, pomyślał Draco, zważywszy zwłaszcza na daleki od elegancji strój Harry'ego.
— Napijesz się czegoś? — zapytał Potter, oddalając się.
— Nie. Tak. A co masz? — odpowiedział Draco, z ciekawością podążając za gospodarzem.
— To, co się zwykle ma, no wiesz. — Głos Harry'ego dobiegał gdzieś z głębi mieszkania, odbijając się echem od ścian.
— W takim razie brandy.
Draco powędrował za dźwiękiem do wielkiego, otwartego salonu o bardzo wysokim suficie. Pokój mieścił kilka zaaranżowanych mniejszych przestrzeni, oddzielonych od siebie meblami ustawionymi w starannie zaplanowanych odstępach. Harry wrócił z drinkami w rękach w tej samej chwili, gdy Draco unosił do oczu stojącą na kominku fotografię, by dokładniej przyjrzeć się, co na niej jest. Zdjęcie przedstawiało rodziców Harry'ego w dniu ich ślubu, roześmianych i żartujących z Syriuszem Blackiem i Remusem Lupinem. Peter Pettigrew stał nieco w tle, nie biorąc udziału w ogólnej wesołości. W kontekście tego, jaki obrót przybrały późniejsze wydarzenia, cała scena tchnęła dramatycznym symbolizmem. Draco ostrożnie odstawił ramkę na miejsce i sięgnął po ciężki kieliszek wypełniony ciemnym, bursztynowym płynem. Jego uwadze nie umknęło przy tym, że zawierał on co najmniej podwójną dawkę tego, co trzymał w ręku Harry i co już samo w sobie było całkiem sporą porcją.
— Próbujesz mnie upić, Potter? — zapytał z rozbawieniem, unosząc brew.
Harry odwrócił się z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
— Pomyślałem sobie, że w tych okolicznościach przyda ci się coś większego — odparł, potrząsając głową.
Łyk brandy, który Draco akurat trzymał w ustach, obficie trysnął mu z nosa, gdy nieopatrznym prychnięciem skwitował śmieszną, acz bardzo trafną, dwuznaczność sformułowania Harry'ego. Do Pottera dopiero po chwili dotarło, co właśnie powiedział, i jęknął z zażenowania, ale nie cofnął swoich słów.
— Dobra, masz chęć rozejrzeć się po moim domu czy wolałbyś „porozmawiać"? — zaproponował sarkastycznie. — Oczywiście od razu możemy przejść do rzeczy. Jeśli chcesz — uzupełnił spokojnie.
Draco rozejrzał się po przestronnym pokoju, desperacko szukając czegoś, co odwróci jego uwagę od konieczności podjęcia decyzji. Uniósł kieliszek do ust i pociągnął spory łyk, po czym niespiesznie podszedł do wielkiej półki na książki i powiódł spojrzeniem po grzbietach woluminów.
— Czyli zwiedzanie — skomentował Harry ironicznie. Draco zignorował go kompletnie. — Jak sobie chcesz — dodał z głośnym westchnieniem. — Idę się szybko umyć. Spotkamy się w sypialni, jak już będziesz gotowy. Spodziewam się, że dasz radę znaleźć ją bez żadnych wskazówek. Po prostu potraktuj swój sterczący interes jak kompas.
Draco z ulgą przyjął odgłos oddalających się kroków Harry'ego. Jedną ręką potarł oczy, rozmyślając o tym, jak bardzo pragnął tego, co miał mu do zaoferowania Potter, wolałby jednak zdecydowanie, żeby ta szczególna rzecz była elementem anatomii kogoś zupełnie innego.
Szykując się do czynu, Draco przełknął resztę bardzo drogiej brandy Harry'ego, nie czując przy tym wcale jej smaku, a potem ruszył korytarzem w stronę, z której dobiegały stłumione dźwięki otwierania i zamykania drzwiczek komody.

***

— Jeżeli jesteś rzeczywiście pewien, że chcesz to zrobić, to myślę, że najlepiej będzie, gdy na mnie usiądziesz — zaproponował spokojnie Harry, ściągając koszulkę przez głowę i odkrywając prawie bezwłosą pierś.
Oczy Dracona zaczęły wędrować po odsłoniętej skórze, ale zdołał przywołać się surowo do porządku, zanim pożeranie Pottera wzrokiem wymknęło się spod kontroli. Później będzie dość czasu, by zbadać wszystkie szczegóły jego ciała.
— Jak sobie życzysz — westchnął, symulując kompletny brak zainteresowania zbliżającą się akcją, co oczywiście ostro kontrastowało z tym, co naprawdę działo się w jego wnętrzu.
Harry przysiadł na skraju łóżka, rozwiązał sznurówki jaskrawozielonych trampek i zrzucił je ze stóp wraz ze skarpetkami. Wstał ponownie i zajął się rozpinaniem guzików rozporka. Patrząc Draconowi prosto w oczy, powiedział:
— Zamierzasz zdjąć ten bardzo twarzowy garnitur od Hugo Bossa czy wolisz go zrujnować, idąc w nim do łóżka? — Pytanie podkreślił ironicznym uniesieniem brwi.
Draco czuł się rozdarty między pragnieniem utonięcia w tych wielkich, seksownych oczach a chęcią dalszej obserwacji palców Harry'ego, zwinnie przeskakujących od jednego srebrzystego guzika dżinsów do drugiego.
— Jestem zaskoczony, że na pierwszy rzut oka umiesz rozpoznać dobry garnitur. Sam wyglądasz jak ktoś, kto ubiera się raczej w GAPie*. — Draco starał się zdobyć na wyluzowany ton, co jednak nawet w jego uszach zabrzmiało jak żałosna próba sarkazmu. Aby nie myśleć o własnym płytkim komentarzu, skupił się na rozpinaniu i powolnym zdejmowaniu marynarki.
— Zdziwiłbyś jeszcze bardziej, gdybyś się przekonał, jak dużo wiem o krawieckich trendach, Malfoy — uśmiechnął się Harry łobuzersko, opuszczając spodnie do połowy ud i pozbywając się ich energicznym strzepnięciem stóp. Po chwili stał przed Draconem już tylko w bokserkach. — Może potrzebujesz pomocy? — Uśmiech przemienił się z lekko złośliwego w bezczelny i Draco był pewien, że Potter absolutnie rozkoszuje się sytuacją. Pieprzony zboczeniec, pomyślał.
— Dam sobie radę. A tak w ogóle to wszystko nie ma nic wspólnego z chęcią uwiedzenia cię. Potraktuj to raczej jako misję naukowo-badawczą — odparł Draco, beztrosko wzruszając ramionami. Harry skrzyżował ręce na piersi i lekko przechylił głowę, patrząc, jak jego gość wbija palec w węzeł krawata i siłuje się z jego poluzowaniem. Draco przeciągał tę czynność w czasie, powolutku przesuwając materiał między czubkami palców, a potem zsunął go z szyi i ułożył na krześle w starannie zwinięty kłębek. — I nawet niech ci do głowy nie przyjdzie, żeby spróbować wcisnąć mi język do ust — zarządził na koniec.
— Aha. Zapewne wpuszczasz między swoje boskie wargi wyłącznie czystokrwiste języki, co? — zadrwił Harry, postępując w stronę Dracona i łóżka.
Draco usiadł, by zdjąć buty i skarpetki, wbrew woli zerkając na Harry'ego, który, teraz już zupełnie nagi, wsunął się pod cieniutką kołdrę i, półleżąc, zakrył nią przyzwoicie biodra. To ja powinienem znaleźć się tam pierwszy, pomyślał Draco. Teraz będzie się gapił, jak się rozbieram!
Gwałtownie odwrócił się do krzesła, pokazując Potterowi jedynie plecy. Lepsze to niż pozwolić temu dupkowi ujrzeć pierwszy cień rumieńca wypełzający Draconowi na szyję. Powoli rozpinał koszulę, nie po to, aby się podrażnić z Potterem, ale dlatego, że strasznie trzęsły mu się dłonie. Co, do diabła, było z nim nie tak? Merlinie! Blaise miał rację. Ja naprawdę mam obsesję na punkcie dużych fiutów, pomyślał zdegustowany. Zsunął koszulę z ramion i złożył ją ostrożnie na marynarce zawieszonej na oparciu krzesła. Następnie przyszła kolej na borykanie się ze sprzączką u paska. Na szczęście, co Draco przyjął z naprawdę olbrzymią ulgą, szyte na zamówienie spodnie — zamiast tradycyjnych guzików — posiadały zamek błyskawiczny. Jego ręce dziwnym trafem przestały nagle radzić sobie z najprostszymi zadaniami.
Wreszcie, okryty jedynie bokserkami, odwrócił się twarzą do Harry'ego. Nie udawał nawet sam przed sobą, że ich cienki materiał skrywa cokolwiek. Był tak twardy, że omal nie rozerwał bielizny i zaprzeczanie temu nie miało żadnego sensu. Wsuwał właśnie palec pod gumkę bokserek, gdy Harry wymruczał:
— Chodź tu, Malfoy.
Tętno Dracona podskoczyło raptownie na widok wygłodniałego wyrazu jego twarzy. Nie było już na niej widać ani śladu humoru. Leżał na plecach z rękoma pod głową, a gest ten był bez wątpienia wystudiowany. Lekka kołdra uniosła się dramatycznie, tworząc namiocik aż nazbyt wyraźnie przypominający o imponujących rozmiarach Pottera. O, słodki Merlinie, zaskomlał Draco w duchu.
Wyswobodził się z bielizny i zbliżył do łóżka tak spokojnym krokiem, na jaki tylko mógł się zdobyć. Przez sekundę lub dwie stał, patrząc w dół na twarz Harry'ego, a potem niespiesznie pociągnął za kołdrę owiniętą wokół jego bioder, unosząc ją ostrożnie i zsuwając mu z ud. Obaj westchnęli, przemieszczając się na łóżku i układając swoje ciała tak, by znaleźć pozycję najwygodniejszą dla Dracona, siadającego na Potterze okrakiem. Gdy już się z tym uporali, Harry spojrzał mu w oczy, czubkami palców kreśląc powoli linie na jego udach. Cudowne, łaskoczące doznanie sprawiło, że Draco automatycznie zacisnął pośladki i rozwarł usta, wypuszczając roztrzęsiony oddech. Przeniósł wzrok na podbrzusze Harry'ego i przygryzł wargę, fantazjując o tym, co miało niebawem nastąpić.
Gdy wyciągnął rękę z zamiarem pochwycenia penisa Pottera, ten złapał go za nadgarstek.
— Nie tak szybko — mruknął. — Musimy cię najpierw przyjemnie i powolutku na mnie... przygotować.
Draco przymknął powieki, rozpoznając w tych słowach skrywaną namiętność. Zadygotał na całym ciele. Harry działał na niego jak uosobienie seksu.
Pozwolił delikatnym dłoniom, by zmieniły jego pozycję tak, że leżał teraz twarzą w dół pośrodku posłania. Przekręcił głowę na bok, opierając ciężar ciała na przedramionach i skoncentrował się na dotyku dwóch rąk badających jego barki i plecy, zanim przyszła kolej na masowanie i ściskanie pośladków. Draco jęknął głośno i zawiercił się odrobinę, by móc lekko rozsunąć nogi. Usłyszał chichot Harry'ego, a sekundę później poczuł mokrą opuszkę palca przesuwającą się wzdłuż rowka między napiętymi półkulami. Palec nie naciskał ani nie spieszył się z odnalezieniem gorącego wnętrza. Głaskał tylko skórę w nieznośnie powolnym rytmie, a Draco walczył, napierając na kolana Harry'ego, które niczym klamra obejmowały mu uda z obu stron i uniemożliwiały szersze rozłożenie nóg.
W pewnej chwili poczuł, jak Harry przesuwa się w dół, przyciskając ręce do wewnętrznej strony jego ud i leciutko wbijając paznokcie w delikatną w tym miejscu skórę. Tym razem jęk, jaki wydał z siebie Draco, był już nieco głośniejszy. Wypiął tyłek, przynajmniej w ten sposób zaspokajając jakoś potrzebę poruszenia się.
A wtedy Harry zrobił coś, co złamało samokontrolę Dracona. Pochylił się i owiał gorącym oddechem łuk jego pośladków, łagodną falą powietrza sprowadzając na ciało gęsią skórkę. Draco wygiął się w górę, ku tej lekkiej pieszczocie, by na krótki moment, zanim Harry się wycofał, poczuć na sobie przelotne muśnięcie warg.
— Nie przestawaj — wydyszał.
Jego prośba została nagrodzona miękkim, wilgotnym pocałunkiem tam, gdzie plecy przechodziły w linię pośladków, a potem Draco nieomylnie rozpoznał na skórze szybkie, mokre dotknięcie języka. Jego ręce zacisnęły się w pięści na prześcieradle, całe ciało wiło się w nieustannym ruchu. Wygiął plecy w łuk. A cały ten czas Harry jedynie go całował. Składał na nim delikatne, lekkie jak piórko pocałunki, zamieniające jego wnętrze w żar. Draco dygotał, z wdzięcznością przyjmując tę subtelną stymulację.
Gdy Harry rozłożył mu w końcu nogi, Draco pomyślał, że dostanie ataku serca, które robiło co mogło, żeby wyskoczyć z piersi prosto na materac. Potrzebował dłuższej chwili, aby zrozumieć, że to jego ciężki oddech odbija się echem od ścian sypialni, a każdemu wydechowi towarzyszy cichy jęk.
— Merlinie, ale ty teraz pięknie wyglądasz. — Dobiegł go chrapliwy szept Harry'ego. Poczuł lekki nacisk rozdzielający mu pośladki, a chwilę potem oba kciuki naparły na ciało. Naprężył się, wychodząc im naprzeciw, i wiedział, że sam otwiera się szerzej, ukazując jeszcze więcej siebie drapieżnym oczom Harry'ego. — Widzę cię całego, Malfoy — wymruczał Potter nisko. — Na Boga, chcę spróbować, jak smakujesz...
Zrób to, zrób to, zrób to, błagam, zrób to..., powtarzał Draco w myślach. Wiedział, że z jego ust wydobywa się niewyobrażalnie żenujące skomlenie, ale nic nie było w stanie powstrzymać go przed wydawaniem tych dźwięków.
Łóżko ugięło się, gdy Harry zmieniał pozycję, więc Draco doskonale wiedział, kiedy położył się między jego nogami. Przed oczami wyobraźni przesunął mu się widok Pottera, który wpatrywał się jak urzeczony w zazwyczaj ukryty otwór, śliniąc się na samą myśl o skosztowaniu słonej skóry i zapuszczeniu języka do środka.
Ale już niebawem Draco nie musiał niczego sobie wyobrażać. Krzyknął głośno, gdy wargi Harry'ego przylgnęły ciasno do jego dziury, ssąc otaczający ją naskórek. Jego biodra szarpnęły się bezwstydnie.
— Mmm... — wymruczał Harry i wsunął twarz w szczelinę między pośladkami, hałaśliwie liżąc i zasysając skórę. Kolistymi pociągnięciami języka pieścił mięśnie wokół odbytu, nie próbował jednak dostać się do wnętrza.
Draco napierał rytmicznie na jego twarz, dawno już minąwszy punkt, w którym mógł jeszcze polegać na swoim opanowaniu. Język Pottera był wszędzie, zapuszczał się daleko między nogi Dracona, sięgając jego wciśniętych w pościel jąder i powoli wracając w górę. Draco desperacko pragnął więcej. Obiema dłońmi sięgnął za plecy i gwałtownym, bolesnym ruchem rozdzielił pośladki, błagając tym gestem o wytęsknioną penetrację.
Harry go nie rozczarował. Czubek jego języka centymetr po centymetrze wniknął do środka kurczącego się otworu, a w końcu silnym, zdecydowanym pchnięciem wbił się w niego na całą długość. Draco wyrzucił z siebie urwany, tętniący podnieceniem okrzyk. Harry odpowiedział stłumionym dźwiękiem, parząc tyłek Dracona gorącym oddechem.
Język Pottera pracował równym rytmem. Wydawało się, że za każdym razem chce zanurzyć się do kresu możliwości. Draco stracił wszelkie zahamowania. Pieprzył się językiem Harry'ego ile sił, skręcając się jednocześnie z frustracji, że otrzymał zaledwie tę małą inwazję, zamiast wić się w paroksyzmie znacznie większej rozkoszy.
Zabiegi Harry'ego trwały i trwały, a Draco zmęczył się do tego stopnia, że poczuł na plecach strumyczki potu spływające do zagłębienia kręgosłupa. Ciekaw był, jak długo jeszcze będzie w stanie znieść tak intensywną grę wstępną, choć ciągle łudził się, że wielki penis Harry'ego znajdzie się w nim w ułamku sekundy.
W końcu Potter przerwał, zostawiając Dracona ociekającego śliną i aż wijącego się z pragnienia, by zostać wziętym. Ugięty pod ich ciężarem materac uniósł się nieco. Draco czekał ze wstrzymanym oddechem na następny ruch Harry'ego.
Rozległ się cichy, trudny do pomylenia z czymkolwiek innym odgłos odkręcanego słoiczka, a chwilę później Draco poczuł palce, zataczające kręgi wokół jego wejścia, zapuszczające się do środka i pozostawiające na skórze warstewkę tłustego, gęstego kremu. Palce Pottera przez moment zabawiały się z wnętrzem jego ciała, zanim się wycofały. Zaraz potem materac ugiął się ponownie, a Harry nakrył na moment Dracona swoim ciałem.
— Jesteś gotowy? — wymruczał, muskając wargami płatek jego ucha.
Draco w całym swoim życiu nie czuł się równie gotowy. Jego ruchy nabrały tempa i energii. Podciągnął się do góry i przysunął do Harry'ego, chcąc usiąść na nim okrakiem.
Potter półleżał, oparty o wysoki stos poduszek. Ugiął kolana, a Draco zjechał po jego udach jak po ślizgawce, lądując w zagłębieniu nad pachwinami.
Skorygowali trochę pozycję, gdy Harry ustawił do pionu swojego posmarowanego lubrykantem penisa. Draco kręcił biodrami, dopóki nie poczuł nacisku szerokiej, mokrej główki na rozluźniony pierścień mięśni.
Ich oczy spotkały się, kiedy Draco zaczął powoli opuszczać się na Harry'ego, i obaj jednocześnie wypuścili wstrzymywany oddech. Draco dokładnie wyczuł moment, w którym nabrzmiały czubek członka przecisnął się przez ciasne wejście, delikatnie ocierając się o ścianki wnętrza. Zamknął rozedrgane powieki, a z jego ust wyrwał się krótki jęk. Wsparłszy się rozpostartymi płasko dłońmi o pierś Harry'ego, poruszał się jednostajnie w górę i w dół, każdorazowo schodząc coraz niżej, dopóki nie przyjął w siebie połowy długości penisa. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że ciągle nie otwiera oczu, gryząc dolną wargę niemal do krwi i zapominając się w skupieniu. Zmusił się do odprężenia, biorąc głębokie, roztrzęsione oddechy. Wreszcie uniósł powieki i spojrzał na Pottera.
Harry nie wydawał najmniejszego dźwięku. Jego oczy były szeroko otwarte i pełne oczekiwania, a oddech płytki, jednak ogólnie sprawiał wrażenie spokojnego. Draco zatoczył biodrami kilka kręgów, przyzwyczajając się do Harry'ego w swoim ciele i podskoczył lekko, gdy twardy trzon otarł się nagle o najwrażliwsze miejsce. Jęknął, czując rozchodzącą się od odbytu falę iskrzącej rozkoszy i wbijające mu się w biodra czubki palców Harry'ego.
Draco musiał przestać się poruszać. Zmusił się do bezruchu, balansując na schowanym w nim do połowy penisie Pottera i nie myśląc o niczym innym poza tym, co działo się tu i teraz. Wiedział, że zbliża się do punktu bez odwrotu, do punktu, w którym nie uda mu się pohamować nadciągającego orgazmu.
— Boli cię? — Usłyszał poważny, zatroskany szept, tak cichy, jakby Harry nie chciał go nim przestraszyć. Odetchnął kilka razy.
— Nie. Nic mi nie jest. Po prostu tylko... — Nie mógł znaleźć właściwych słów, żeby dokończyć. Przyznanie się do dokładnego stopnia podniecenia zdawało mu się zbyt osobiste, by się nim dzielić, nawet jeśli z całą pewnością wiedział, że nie będzie w stanie ukrywać go zbyt długo.
Harry ze zrozumieniem poklepał jego udo.
— Nie możesz się zupełnie wyluzować? Ten jeden raz? — podpowiedział łagodnie.
Draco toczył ze sobą wewnętrzną walkę. To było jego marzenie, coś, o czym fantazjował od bardzo dawna. Chyba mógł sobie w takim razie pozwolić na czerpanie przyjemności pełnymi garściami? Problem polegał jedynie na tym, że to był Potter. Dlaczego to musiał być akurat on?
— Draco...
Słysząc swoje imię wypowiedziane tak miękkim tonem, zmusił się do podjęcia decyzji. Rozluźnił mięśnie całego ciała i naparł na Harry'ego silniej, chłonąc najdrobniejszy ruch i rozkoszując się obezwładniającą euforią, która go ogarnęła. Porzucił ostrożność, z jaką postępował do tej pory i pozwolił ciału narzucić swój własny rytm. Pod dłonią czuł przyspieszające serce Pottera i uśmiechnął się szczęśliwie, wiedząc, że w swym podnieceniu nie jest osamotniony.
Biorąc Pottera coraz głębiej w siebie, Draco poczuł pierwsze sygnały walczącego z rozmiarem inwazji ciała. Członek Harry'ego powoli, bez brutalności, zabrnął w nietknięte dotąd terytoria, ale Draco nadal nie pomieścił go w sobie kompletnie. Już teraz miał wrażenie, iż sięga on absolutnych głębin jego ciała, tak że dalej idąca penetracja zdawała się niemożliwa.
Draco pokręcił biodrami i przemieścił więcej ciężaru na dłonie, wyginając plecy i poruszając się na Harrym w wolnym tempie. Jęki wydawane przez Pottera nie ułatwiały mu koncentracji. Spojrzał w dół, na swoje podbrzusze i lśniącą, przezroczystą nitkę sączącej się z jego członka wilgoci, którą przeniósł zaraz na brzuch Harry'ego dociśniętym na chwilę czubkiem penisa. Smużka rozciągała się i skręcała w rytmie jego ruchów, nie urywając się, choć Draco miał wrażenie, że to mogło stać się w każdej sekundzie.
Od obserwacji oderwał go pomruk Harry'ego.
— Jeszcze tylko trochę... — Zabrzmiało to jak prośba, bardzo subtelna, ale prawdziwa i szczera. Czoło Harry'ego lśniło od potu, kleiły się do niego potargane kosmyki włosów. Draco patrzył na jego rozpalone policzki, nie tyle różowe, co ogniście czerwone i oczy błyszczące tak bardzo, że nie sposób było dostrzec granicy między źrenicą a tęczówką.
Obaj nie przestawali wydawać cichych dźwięków, więc Draco wywnioskował, że najprawdopodobniej dojdą jednocześnie. Poruszył się w finałowym, brutalnych pchnięciu, wykorzystując ciężar własnego ciała do pochłonięcia całej długości Harry'ego. Nagły, ćmiący ból nie zdołał stłumić rozkosznego uczucia, płynącego z otarcia się pachwinami o drżące podbrzusze Pottera. Dokonał tego! Wziął go w siebie w całej okazałości i było to najmniej skomplikowanym, pełnym spokoju doznaniem, jakie zdarzyło mu się przeżyć.
Uniósł się, by po chwili opaść, ponownie przyjmując do wnętrza cały członek, i nieskrępowanym krzykiem oznajmił swój orgazm. Wrażenia zalewające jego ciało były oszałamiające i zbyt liczne, by mógł je sobie w tej chwili naprawdę uświadomić. Tym, co odczuwał jednak najsilniej, mocniej nawet niż mokre, pulsujące ciepło wytrysku, były szaleńcze skurcze mięśni w jego wnętrzu. Zamienił się w żywe kleszcze. Zamiast spodziewanego odprężenia wszystko w nim podziałało jak klamra, zaciśnięta wokół olbrzymiego członka Harry'ego. Niemal tak, jakby jego ciało zamierzało zapamiętać i wyryć na ściankach jelita każdą żyłkę, każdą wypukłość z osobna.
Krew dudniła w nim niczym grzmot. Palce zakrzywiły się w szpony i wbiły w pierś Harry'ego, drapiąc skórę i pozostawiając gorące, czerwone ślady.
Gdy kilka pierwszych sekund absolutnego zapomnienia minęło, Draco instynktownie sprawdził, czy Potter nie doznał szwanku. Siła gwałtownego orgazmu osłabła, a wymęczone mięśnie doczekały się wreszcie odpoczynku. Spojrzał na Pottera. Jego oczy były mocno zaciśnięte, twarz zastygła w maskę koncentracji. Draco wydało się nawet, że wstrzymuje oddech.
Dopiero wtedy dotarło do niego, że Harry jeszcze nie szczytował. Jak on to, do diabła, robił? Zważywszy na to, że obaj dawno już pędzili ku nieuchronnemu, Draco był oszołomiony. Poczuł na skórze powiew chłodu, reagując nań gęsią skórką, i przemknęło mu przez myśl, że małą, maleńką odrobinkę boi się Pottera. Czy ktoś naprawdę mógł aż tak nad sobą panować?
— Potter? — odezwał się cicho. Fałdy między brwiami Harry'ego wygładziły się nieco, a po chwili Potter zdołał otworzyć oczy. — Wszystko w porządku? — zapytał Draco, już trochę pewniejszym głosem, choć nadal roztrzęsionym z rozkoszy i wyczerpania.
Minęło kilka chwil, zanim wyraz twarzy Harry'ego powrócił do normalności, nie licząc ciemnego, głębokiego rumieńca.
— Cholera jasna, Malfoy. Prawie mnie miałeś — zachichotał Harry, dodając zaraz: — Lepiej się połóż, bo wyglądasz, jakbyś miał się zaraz przewrócić.
Draco wydał pomruk zgody i pozwolił Harry'emu pomóc sobie w zmianie pozycji. Musiał unieść biodra na znaczną wysokość, zanim penis Pottera wyśliznął się ze środka. Patrzył na przymknięte do połowy powieki Harry'ego, przesuwając się powoli po trzonie członka i żegnając go frywolnym skurczem i rozkurczem mięśni. W końcu uwolniony penis, kołysząc się, klasnął o brzuch Pottera i oznaczył go wilgocią.
Harry przytrzymał Dracona, który zsunął się wreszcie na drugą stronę łóżka i bezsilnie opadł na poduszki. Biorąc uspokajające, głębokie oddechy, próbował odzyskać kontrolę nad ciałem.
— Nie miałeś orgazmu — zdołał wydyszeć. To nie było pytanie.
Harry przewrócił się na bok, zwracając do niego twarzą, i podparł się na zgiętym łokciu. Draco czuł na biodrze mocny napór jego erekcji.
— Nie. Oszczędzam siły na drugą rundę. — Część psotnej buty Harry'ego powróciła, a on sam znów sprawiał wrażenie znacznie bardziej opanowanego.
— A co każe ci zakładać, że taka będzie miała miejsce? — odparował Draco ostro, unosząc brwi.
— Twoja mina — odpowiedział Harry prosto.
Ten jeden komentarz zbił Dracona z tropu. Nie miał na podorędziu żadnej stosownej riposty. Zamiast tego odwrócił wzrok, skupiając uwagę na jakimś punkcie wysokiego sufitu, udając, że jest on najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
Przez kilka minut leżeli w ciszy. Ciało Dracona zaczęło wracać do swego zwykłego stanu, choć jego członek nie zmiękł jeszcze do końca — mogłoby się zdawać, że traktuje obecny spokój jako małą przerwę w zabawie.
W końcu Draco nie wytrzymał milczenia.
— Potter? Jak udało ci się nie dojść, do diabła?
Harry uśmiechnął się łobuzersko, kładąc Draconowi rękę na brzuchu.
— Słynę z samokontroli. Nie wiedziałeś?
— Czyżby od czasów szkoły coś uległo zmianie? — prychnął Draco — Kiedyś z całą pewnością panowanie nad sobą nie było twoją mocną stroną.
— Ja raczej nie wrzucam łamania szkolnych przepisów i seksu do jednego worka, Malfoy — zaśmiał się Harry.
Draco potwierdził sens tej wypowiedzi krótkim skinieniem głowy.
— Niech ci będzie — mruknął.
— Och, tylko się zaraz nie obrażaj — odpowiedział Harry z uśmiechem. — Prawdę mówiąc, od dobrych paru lat nikt tego ze mną nie zrobił.
Draco spojrzał na niego z miną wyrażającą niezrozumienie.
— Serio?
— Uhm. A że tak się składa, iż to mój ulubiony rodzaj seksu, chciałem sobie po prostu zagwarantować, że będę się nim cieszył tak intensywnie i długo, jak to możliwe. — Harry wzruszył obojętnie ramionami, nie przestał się jednak uśmiechać.
Ręka Dracona popełzła w dół brzucha Pottera i owinęła się swobodnie wokół jego erekcji. Czubkami palców zaczął przesuwać po całej, ciągle jeszcze śliskiej, długości. Barki Harry'ego opadły, a uśmiech na jego ustach nabrał czułości.
— Jaki rodzaj seksu w takim razie przytrafia ci się zazwyczaj? — zapytał Draco lekkim tonem.
Harry zastanawiał się przez kilka sekund.
— Cóż, spałem kiedyś z paroma kobietami — odpowiedział. — Nie jest to coś, co mi do końca odpowiada, ale wystarcza, żeby zaspokoić potrzebę, no wiesz. — Draco kiwnął głową, choć nie miał o tym bladego pojęcia. Nigdy nie uprawiał seksu z kobietą, nie miał jednak chęci rozprawiać o tym, głaszcząc jednocześnie najbardziej apetyczny okaz męskości, jaki zdarzyło mu się w życiu oglądać. — Przeważnie sypiam z facetami — ciągnął Harry. — To już znacznie więcej niż samo zaspokajanie potrzeby. — Zaśmiał się sztucznie i wyrzutem bioder wyszedł naprzeciw ostrożnie pracującej dłoni. Draco ścisnął krótko jego penisa, ale nie odezwał się ani słowem. — Problem polega na tym, że odbyty mężczyzn są o wiele ciaśniejsze niż pochwy kobiet. — Głos Harry'ego zaczął rwać się, a oddech przyspieszać. Oderwał rękę od brzucha Dracona i wolno powiódł nią w dół, między jego złączone nogi. Odnalazł jądra i objął je pieszczotliwie. — Rozłóż uda — wyszeptał, a Draco usłuchał bez namysłu. Jedną nogę wyprostował, a drugą zarzucił na Harry'ego, umożliwiając mu w ten sposób pełen dostęp. Popatrzył w jego rozpalone oczy. Czuł, jak palec Pottera zapuszcza się coraz niżej, aż do rozciągniętej dziurki, a potem niespiesznie znika w jej wnętrzu. — A ponieważ tak właśnie jest — kontynuował Harry — bardzo niewielu mężczyzn decyduje się wpuścić mnie do środka. — Jego ton brzmiał rzeczowo, ale Draco nadal widział w jego oczach gorzkie rozczarowanie. — Wolałbym, żebyś przestał mnie masować w ten sposób — wymruczał Harry po chwili z uśmiechem. — Chcę dojść w tobie.
Wysunął lekko czubek języka i zwilżył usta. Wzrok Dracona momentalnie przylgnął do ich lśniącej, wilgotnej powierzchni. Nagle ogarnęła go przemożna chęć, by się pochylić i wessać dolną wargę Harry'ego do własnych ust, zdołał się jednak opanować i zdusił to pragnienie w zarodku. Niechętnie wypuścił Pottera z dłoni, przez chwilę rozważając dalszą ręczną zabawę, ale opcja, że Harry będzie go pieprzyć, rozlewając się na koniec we wnętrzu jego ciała, zdecydowanie przeważyła.
Gdy tylko wycofał dłoń z podbrzusza Pottera, poczuł delikatne podchody drugiego palca, sunącego po śliskiej ścieżce z pozostałości nawilżacza. Chwilę później palec zanurzył się w odbycie. Draco wypiął biodra, mając nadzieję, że zachęci tym Harry'ego do dalszej penetracji, ale ten jedynie się uśmiechnął i cofnął lekko palce, pozostawiając je na tej samej, niewielkiej głębokości.
— Proszę... — westchnął Draco, wyginając ciało w rytmie zgodnym z ruchem ręki Harry'ego. Gdy Potter odmówił pełnym rozbawienia potrząśnięciem głowy, Draco nakrył jego dłoń swoją, wsuwając własny palec do środka i dociskając go do dwóch już tam ukrytych. — Oooch... — jęknął głucho, przeszywając Pottera wzrokiem tak gorącym, że niemalże wzniecającym ogień.
Spojrzenie podziałało. Draco poczuł na swoim udzie gwałtowne drżenie cudownego penisa. Potter ze świstem wypuścił powietrze, rozwiewając cienkie kosmyki włosów Dracona, a potem wyciągnął szyję, żeby ujrzeć ich splecione ciała w całej okazałości. Draco patrzył, jak w oczach Harry'ego pojawia się pasja, i fala żaru wybuchła na nowo.
Z niemal bolesną powolnością Harry wysunął palce ze środka. Obserwował uważnie, jak Draco natychmiast wypełnia pustą przestrzeń dwoma swoimi i porusza nimi w tym samym leniwym tempie, które sam wcześniej narzucił.
Draco czuł, że żyje. Tonął w wyrazie zachwytu malującym się na twarzy Harry'ego i pławił się w poczuciu władzy, instynktownie odgadując, że zabawiając się bezwstydnie własnymi palcami, musi wyglądać na niewiarygodnie zepsutego — kusząco i seksownie. Oczy Pottera wpatrywały się w niego z pożądaniem i czystą fascynacją. Ledwo słyszalne, wilgotne mlaśnięcia dobiegające z wnętrza ciała, stymulowały końcówki nerwów Dracona niczym uderzenia prądu.
— Pospiesz się — zaskomlał, wyrywając Harry'ego z bezruchu i zmuszając go do dalszej akcji.
Harry sięgnął na drugą stronę łóżka po porzucony tam słoiczek z lubrykantem. Draco patrzył, jak smaruje palce gęstą mazią i rozciera ją szczodrze po całej długości członka, kilkakrotnie powtarzając czynność. W końcu odsunął rękę Dracona od odbytu i również tam naniósł warstwę kremowej substancji, rozkładając mu przy tym nogi tak szeroko, jak tylko się dało. Cały czas nie przestawał wpatrywać się w to, co robi, z miną pełną najczystszego pożądania.
Draco wypiął się ku Harry'emu, niemo błagając, by wreszcie go wziął. Uniósł nogi i otoczył stopami jego biodra, popychając ciało kochanka na właściwą pozycję. Nieruchoma, skupiona twarz Pottera przypominała teraz maskę. Spojrzał w dół, przystawiając czubek penisa do wejścia. Musiał parokrotnie naciskać i przesuwać go w różne strony, zanim znalazł właściwy punkt, ale w końcu Draco poczuł pierwsze centymetry wyczekiwanej, niewiarygodnej inwazji na swoje ciało. Jęknął głośno, a Harry powoli na niego opadł.
Draco ostrym wyrzutem bioder zmienił ich pozycję, owijając jednocześnie nogi wokół torsu Harry'ego. Splótł stopy na plecach Pottera i szarpnął go w siebie. Dosłownie. Gdy zacisnął uda, członek Harry'ego wniknął głębiej, przesuwając się po drodze po najwrażliwszym miejscu. Draco nie wiedział, czy mógłby pragnąć czegoś bardziej niż tego. Każdy fragment jego ciała wołał o Pottera. Nie wyłączając ust.
— Pieprz mnie — wydyszał urywanie, czując brutalny napór kolejnych wdzierających się w niego centymetrów.
Harry nakrył go sobą, przenosząc część ciężaru na przedramiona. Ich twarze znalazły się teraz bardzo blisko. Pole widzenia Dracona wypełniły oczy Pottera. Jeśliby zechciał, wystarczyłby jeden ruch, by pocałować Harry'ego. Szczerze mówiąc, już tego chciał, ale nie zamierzał ulec swojemu pragnieniu. W zamian wyciągnął ręce za głowę i złapał podstawę drewnianego wezgłowia, zaciskając wokół niej palce, żeby powstrzymać się przed pieszczotliwym przesuwaniem dłońmi po ciele Pottera lub zanurzaniem ich w jego włosach. Byli tak blisko siebie, że Draco mógł pełną piersią wdychać cudowny, czysty zapach Harry'ego, z lekką domieszką piżma, żaru, podniecenia i potu.
— Ile ze mnie możesz pomieścić? — wyszeptał Harry, wpatrując się w niego uważnie, podczas gdy jego członek wciskał się ostrożnie w odbyt Dracona.
Draco pospiesznie przełknął ślinę.
— Wszystko — odpowiedział, nie odrywając oczu od Harry'ego. — Daj mi wszystko.
Patrzył, jak Harry przymyka powieki, a potem je zaciska, jękiem reagując na jego słowa. Przez dłuższą chwilę Draco obserwował jego twarz, ciesząc się wolnością bezkarnego przyglądania się przebiegającym po niej skurczom emocji. Harry przygryzł dolną wargę w nieskończenie uroczy sposób, chwytając kawałek różowego ciała między zęby tak silnie, że omal go nie zmiażdżył. Jego rzęsy, smoliście czarne i niewiarygodnie długie, rzucały cień na drgające, ciągle zamknięte powieki. Otwarte były jedynie usta Pottera, z których od czasu do czasu wysuwał się czubek języka — zwykle w momencie, kiedy Draco w szczególnie przyjemny sposób kurczył mięśnie, utrudniając Harry'emu wycofanie się z jego ciała.
Gdy Harry przebył już całą drogę w głąb, Draco wygiął się tak, by ich śliskie od potu skóry zetknęły się ze sobą. Pchnięcia Pottera były starannie wymierzone, każde z nich obliczone na to, by otworzyć zwarte wnętrze Dracona możliwie szeroko, jednak na tyle ostrożnie, aby wzbudzać wyłącznie elektryzujące, a nie bolesne doznania. Bez trudu odnaleźli wspólny rytm i wyczerpywali wszystkie wrażenia do samego końca, bezinteresownie podsycając wzajemne podniecenie.
Wreszcie Harry otworzył oczy i spojrzał na Dracona, mrucząc:
— Wyglądałeś absolutnie nieziemsko, gdy dochodziłeś, wiesz? — Oddech uwiązł Draconowi w gardle. Czuł, że rośnie w nim twarda kula, a policzki pokrywają się gorącym rumieńcem. — Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie zauważyłem, jaki jesteś cudowny — dodał Harry cicho.
Draco stłumił wybuchającą w jego wnętrzu euforię. W końcu nie można brać serio niczego, co zostanie powiedziane w trakcie seksu, prawda? Spojrzał na Harry'ego, dostrzegając wypisaną na jego twarzy powagę, nie miał jednak tyle odwagi, by wiązać z tym jakiekolwiek nadzieje. Patrzył tylko, jak wzrok Pottera wwierca się gdzieś między jego oczy a usta, dobrze wiedząc, że ich pierwszy pocałunek jest kwestią bardzo krótkiego czasu. Pragnął tego. Pospiesznie wypuścił oddech i uniósł głowę w kierunku Harry'ego. Ich nosy na krótki moment otarły się o siebie, a potem Harry wtulił twarz w jego szyję, ssąc napiętą skórę i rozsiewając mokre pocałunki na uchu i podbródku.
Draco zadrżał pod wpływem tej nagłej akcji, w jednej chwili zapominając o swoim rozczarowaniu, że nie został pocałowany w usta. Podciągnął się do góry, błagając w duchu Harry'ego, by go ugryzł, i rozkoszując się każdą sekundą niepewności, czy to nastąpi. W końcu Potter oderwał się od jego szyi, a Draco skoncentrował wzrok na napuchniętej czerwieni jego ust, już prawie smakując wytęskniony pocałunek na swoich wargach.
Harry powoli przesunął ręką po jego ciele. Zaczął od nadgarstków, nadal założonych wysoko nad głową, u wezgłowia. Draco czuł miękki nacisk ciepłych palców, wytyczających swój tor przez linię pulsu, a dalej przez wewnętrzną stronę przedramion, z krótkim postojem w zgięciu łokcia, by dotrzeć na koniec do delikatnej skóry wnętrza ramion. Westchnął, gdy palce Pottera przeczesały rzadką kępkę włosów pod jego pachą, odruchowo skręcając się pod tym dotykiem. A później ręka przeniosła się niżej. Do nacisku palców dołączyła powierzchnia dłoni, podróżująca pieszczotliwie wzdłuż jego boku. Po chwili kciuk zatrzymał się na piersi i okrążył mały, stwardniały sutek, po czym ręka ruszyła dalej. Dłoń Pottera zapuszczała się coraz niżej, śledząc kontury talii i grzbiet kości biodrowej, czułymi palcami sięgając aż po lekką wypukłość pośladków. Potem powędrowała wzdłuż długich ud, wracając po chwili do góry i znów obejmując łuk biodra. Na koniec ześlizgnęła się na kolano, skąd po krótkim odpoczynku udała się w drogę powrotną.
Dotyk ten był dla Dracona nieskończenie intymny i emanujący pożądaniem. Mimo gorących, głębokich, rozpierających go od środka pchnięć członka Harry'ego, właśnie tę czułość rąk odebrał jako coś tysiące razy bardziej osobistego. Udało mu się niemal oszukać samego siebie, że twarz Harry'ego wyraża jedynie doznawaną przyjemność bądź triumf posiadania, ale wiedział, że w jego wzroku kryje się w istocie coś znacznie intensywniejszego. Wydawało mu się, że pod spojrzeniem tych radosnych zielonych oczu jest dosłownie nagi, tak jakby jego najgłębsze tajemnice i myśli stały przed Potterem otworem. A mimo to nadal czuł się bezpiecznie. I właśnie to było w tym wszystkim największym zgrzytem.
Ze wzroku Harry'ego biła szczerość i kompletne oddanie. Draco wiedział, że Potter czerpie satysfakcję z zapewniania mu idealnego aktu. Każdy ruch wyważał tak, by zadowalał on przede wszystkim kochanka, a nie jego samego. Nawet zagłębiając się we wnętrzu Dracona, dodawał za każdym razem mały skręt bioder, by odrobinę bardziej rozluźnić krąg mięśni i w ten sposób wydobyć jeszcze intensywniejszą rozkosz z jego zmęczonego, ale nadal żarłocznego, ciała.
Niedobrze. Czekanie przekroczyło jego siły.
— Pocałuj mnie — wyszeptał. Harry nie kazał mu powtarzać. Pochylił głowę i przycisnął usta do warg Dracona, łagodnie zwilżając ich powierzchnię swoim językiem. Jęknęli wspólnie i wygięli się ku sobie, oddając pocałunkowi. Wydawali się idealnie do siebie pasować, tak samo zgodnie i ochoczo odpowiadać na badanie wnętrza swych ust.
Draco puścił wezgłowie łóżka, ulegając ostatecznej pokusie. Otoczył Harry'ego ramionami, pozwalając rękom błądzić po każdym dostępnym fragmencie skóry, głaszcząc, łaskocząc, drażniąc i pieszcząc. Przytrzymał Pottera za tył głowy, najpierw łagodnie, ale stopniowo zwiększał nacisk wraz z rosnącą desperacją i namiętnością pocałunków.
Kontakt ust wywarł destrukcyjny wpływ na ich samokontrolę. Draco stracił wszelkie zahamowania i skomlał gorączkowo prosto w usta Harry'ego, a jego paznokcie pozostawiały na plecach Pottera czerwone ślady, wyraźne świadectwo stopnia rozkoszy. Oczywiście cały czas rejestrował skrajem świadomości, że obaj przekroczyli granicę oddzielającą jednonocną przygodę od czegoś znacznie bardziej angażującego, nie potrafił jednak się tym przejąć. Ciągle trwał w zauroczonym zdziwieniu, że Potter okazał się tak niewiarygodny w łóżku.
— Krzycz dla mnie — wymruczał Harry wśród pocałunków. — Proszę... mów, jak bardzo tego chcesz...
Prośba ta coś w Draconie obudziła. Nagle nie tylko zapragnął sprawić rozkosz Harry'emu, ale też porzucić wreszcie ostatnią pozostałość po wszelkich oporach. Było to tak, jakby sam sobie udzielił pozwolenia, by żyć w tym momencie pełną piersią.
— Mocniej, pieprz mnie mocniej... Chcę cię... — wykrztusił.
I, Merlinie, czyż nie mówiło to wszystkiego?
Pocałunki Harry'ego stały się tak brutalne, że żaden z nich nie mógł porządnie oddychać. Potter dwukrotnie zwiększył tempo, wbijając się w ciało Dracona z taką mocą, na jaką się tylko odważył. Ich ciała uderzały o siebie, wydając klaszczący odgłos.
Draco krzyczał. Każde twarde pchnięcie kwitował pożądliwym, desperackim, wypełniającym pokój okrzykiem, odbierając Harry'emu resztę opanowania.
— Zaraz dojdę — wydyszał Potter pomiędzy jednym jękiem a drugim. — Przepraszam... muszę...
Ich oczy spotkały się na krótką chwilę, a potem znów wpili się w siebie ustami, obaj zżerani przez pragnienie zaspokojenia.
Draco odliczał sekundy do eksplozji Harry'ego, wiedząc z absolutną pewnością, ile pchnięć sam jeszcze wytrzyma. Nad nim Potter łapczywie chwytał powietrze, uderzając biodrami w sforsowane ciało, pod naporem własnej potrzeby porzucając iluzję ostrożności.
A gdy Draco wbił paznokcie w jego pośladki, trwający ułamek sekundy ból zerwał tamę powstrzymywanego orgazmu i Harry wybuchnął, zalewając jego wnętrze niewiarygodną ilością gorącej, śliskiej spermy. Nieskrępowany, zwierzęcy krzyk Pottera i raptowna zmiana na jego wykrzywionej boleśnie twarzy doprowadziły Dracona do ostateczności — mała, opuchnięta szczelina jego penisa wytrysnęła z taką siłą, że łuk nasienia chlapnął mu przez ramię aż na włosy. Skurcze, słabnąc stopniowo, wyrzucały spermę na zewnątrz z coraz mniejszym impetem. Ich ciała, poznaczone ciepłymi, białymi strugami, opadły bezwładnie na siebie. Drżały im wszystkie mięśnie, bo choć silni, obaj byli mocno nadwerężeni.
Leżeli tak przez kilka minut, dysząc ciężko i klejąc się od potu, śliny i spermy.
W końcu Harry przerwał milczenie.
— Drogi, kurwa, Jezu — odezwał się z trudem.
Draco zaśmiał się krótko, zbyt wykończony, by zdobyć się na coś bardziej komunikatywnego.
Potter potrzebował dłuższej chwili, zanim zebrał dość energii na sturlanie się z Dracona. Gdy tylko się rozdzielili, poddali się chłodzącemu działaniu powietrza. Leżeli bok w bok, dotykając się jedynie ramionami i nogami.
Draco poczuł obezwładniającą falę senności i jęknął cicho. Harry jednak usłyszał.
— Boli cię coś? — Jego pytanie zdradzało niepokój i Dracona ogarnęło nagłe współczucie. Nigdy sobie nie wyobrażał, że posiadanie tak dużego penisa okaże się wszystkim, tylko nie bajką.
— Nie. To znaczy, trochę, ale w tym miłym sensie, więc o nic się nie martw — odparł z uśmiechem. Kątem oka zauważył, że Harry nieco się odpręża. — Cholera, naprawdę powinienem już iść — dodał. Gdzieś głęboko w swoim wnętrzu wiedział, że było to najrozsądniejszą rzeczą, jaką mógł teraz zrobić. Pozostanie na noc wyzwoliłoby zbyt wiele sygnałów i oznaczałoby poza tym, że muszą ze sobą rozmawiać. Między innymi. A Draco nie był jeszcze gotowy, by już teraz przyznać się do kiełkującego w nim zainteresowania. Z drugiej strony nie miał siły się ruszyć. Tutaj było mu tak wygodnie i cieplutko, czuł się bezpiecznie i sennie. Do tego stopnia, że ziewnął szeroko, przeciągając się.
— Jestem dużym chłopcem, Malfoy. Nie pomyślę sobie niczego niestosownego, jeśli tu zostaniesz — powiedział Harry z lekkim uśmiechem, moszcząc się na stosie poduszek i wtulając w kołdrę.
Draco westchnął. Chciał już tylko spać. Pieprzyć rozsądek. Będzie się martwił jutro. Ziewnął ponownie i również okrył się kołdrą.
— Musisz z tym skończyć, Potter — odezwał się wesołym tonem.
— Z czym? — Dobiegła go senna odpowiedź.
— Wiem, że masz niewiarygodnego penisa. Nie musisz mi o tym ciągle przypominać. — Zachichotał, interpretując ciszę jako zamęt w myślach Harry'ego. Minęło parę chwil, zanim Potter zrozumiał.
— Nie bądź idiotą. Gdybyś nie był tak zwariowany na punkcie wielkich kutasów, nie przekręcałbyś cały czas moich niewinnych wypowiedzi, robiąc z nich coś kosmatego. — Harry zakończył swe słowa głośnym ziewnięciem.
— Tak się składa, że lubię kosmate rzeczy — wymruczał Draco.
Pokój pogrążył się w ciszy, nie licząc odgłosu ich oddechów.
— Wiem — odpowiedział Harry. — Dobranoc, Malfoy.
— Dobranoc.

Koniec rozdziału drugiego

* GAP to sieć sklepów oferująca odzież w swobodnym stylu po przystępnych cenach. Przynajmniej w porównaniu z Hugo Bossem. ;)

BIG DICK, COME QUICKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz