Rozdział 7

2.1K 175 108
                                    

No. Zmęczyłem się patrząc na Dream'a więc poszedłem spać. Szybko zasnąłem...

Pov. Dream

Sapnap jest dziwny. Poczułem jego wzrok na sobie kiedy patrzył na mnie zza drzwi. Pisałem z Georgem ze właśnie ten debil do mnie przyjechał. Zareagował tak obojętnie to tego. Jakby go to niezbyt obchodziło. No sam nie jestem zadowolony z tego faktu, ale cóż poradzić.

Po kilku minutach gapienia się na mnie se odpuścił. Nie powiem, dziwne to było. Przyjeżdża do mnie, a potem się na mnie gapi jakieś pół godziny. Zrobiłem się śnięty więc odłożyłem telefon i położyłem się spać. Niemal od razu zasnąłem.

Pov. George

Kiedy dream napisał że ta ciota u niego jest to się  wkurwiłem. Zazwyczaj na filmach Sapnap mówi Dreamnap is real. Gówno prawda. Jestem zazdrosny o Dream'a bo boję się że go stracę... On jeste jedyny, któremu ufam w 100%. Śmieszne jest to że dream pisał że mną około o 3 nad ranem a u mnie jest jakaś 8. On idzie spać, a ja musze wstawać. Ani chwili zastanowienia popatrzyłem na lot z Anglia na Florydę. Jedynie około 630 funtów. Trudno. Raz się żyje. Pytanie kiedy wylot. Popatrzyłem na woloty. Najszybszy odbywa się w piątek za trzy dni. Kupiłem bilet jak najszybciej i poszedłem się spakować. Jak to mówią im szybciej tym lepiej.

Pov. Dream

Już piątek. Trzy dni zleciały tak szybko jak diabeł do piekła. Sapnap przestał się mi przyglądać i zajmuje się czymś innym. Aktualnie on i ja siedzimy w salonie. Nie mamy nic do roboty. Jest już jakaś 12. Niby wcześnie niby nie, ale i tak południe.

Postanowiłem wstać z zamiarem zrobienia se czegoś do jedzenia. Patrząc do każdej szafki stwierdziłem iż trzeba iść na zakupy. Wiem jestem mądry.
-Sapnap, zapierdalaj do sklepu po zakupy - powiedziałem do chłopaka, który ani trochę nie ruszył się z miejsca. - mówie że masz iść bo inaczej mieszkasz na dworze - niczym żul po złotówkę podbiegł do mnie i spytał co mamy kupić na co ja odparłem "nie wiem, sprawdź czego potrzeba" I usiadłem na kanapę. On cicho westchnął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Nie przejąłem się zbytnio i popatrzyłem na telefon.

Pov. George

No więc o 18 mam wylot. Zajebiście. W końcu doczekałem się tego dnia. Byl jeden problem. Nie wiem gdzie on mieszka. Niby mogę spytać sapnapa, ale on zaraz będzie się dopytywał po chuja mi to. Dobra mam wymówkę.

George-Sapnap,na której ulicy mieszka Dream?

Sapnap-a po chuja ci to potrzebne?

Mówiłem. Zawsze tak jest.

George-chce wysłać mu paczkę/niespodziankę. No wiesz taki prezent

Sapnap - a ok. No to masz ××××××× ××× ×××××

George - dziękuję

Jaki debil. Nie spodziewałem się że on się na to nabierze. Jeszcze godzina i wyjeżdżam więc muszę się jeszcze ogarnąć.

Time skip~

Właśnie wychodziłem z domu, sprawdzając czy aby napewno wszystko wziąłem. Gdy upewniłem się że wszystko jest wyłączone, ubrania i inne cenne rzeczy spakowane mogłem na luzie zamknąć drzwi i iść na autobus.
Mogłem zadzwonić po taksówkę, ale nie mogłem się dodzwonić więc musiałem wybrać autobus.

Zobaczyłem że pojazd się zbliża więc się przygotowałem żeby wsiąść. Złapałem walizkę i usadowiłem się na końcu autobusu. Włożyłem słuchawki do uszu i pościłem muzykę.

Po chwili poczułem że się zatrzymujemy i nerwowo się rozglądnąłem. Popatrzyłem na godzinę, a ta wskazywała 17:40. To niezła chwila. Wstałem z miejsca uprzednio biorąc walizkę i wysiadłem z pojazdu. Biegłem ile sił w nogach na to jebane lotnisko.

Nim się obejrzałem już byłem oddawać walizkę na taśmę. Wszystko git. Poszedłem do wyznaczonej "sali" gdzie mamy wylatywać na Florydę. Zapowiada się długie 10 godzin.

Find Yourself //Dnf//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz