- Dobra pytanie brzmi: jak zamierzasz zaliczyć rok? Masz dwa zagrożenia, cztery dwójki i jedną tróję.
Usiadłam po turecku na szpitalnym łóżku. Zaraz jednak musiałam zmienić pozycję by łatwiej mi było wypluć krew, która zalegała w moich płucach.
- Mmm, smacznie.
Joe idealnie podsumował to, co znajdowało się w misce. Wygadałam usta chusteczką.
- Chcesz się zamienić?
- Nie. Dzięki. Jakbym mógł ci oddać płuca bez umierania to pewnie bym to zrobił. Na obecny czas mogę ci jedynie dać jedną nerkę i kawałek wątroby. Satysfakcjonuje cię to?
- Potrzebuje płuc, nie twojej zepsutej wątroby debilu.
- No wiem.
Trochę zmartwił mnie fakt, że na razie nie będę mogła mieć przeszczepu płuc. Joe popatrzył się na mnie i objął mnie ramieniem.
- Nie martw się. Damy radę. Najwyżej znajdziemy ci jakiegoś dawcę.
Chłopak uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
- No proszę, jak chcecie to potraficie być kochanym rodzeństwem.
Do pokoju weszła mama. Kobieta założyła ręce na piersi, ale uśmiechnęła się promiennie. Była chyba zadowolona z tego widoku. W sumie rzadko nas tak razem widziała, więc jej zadowolenie było uzasadnione.
- Nie przyzwyczajaj się mamo. Jak tylko Mad wróci do domu zapewne stoczymy porządną wojnę o kolejkę do kibla.
- I tak ją wygram.
Rzuciłam bratu wyzywające spojrzenie.
- Chciałabyś.
Uśmiechnął się do mnie swoim wrednym uśmieszkiem. Usłyszałam jak mama wzdycha.
- A dopiero co byliście tacy kochani. No i po ptakach.
Kobieta opuściła swoje ręce uderzając nimi o uda. Żegnając się z rodziną chciałam ich odprowadzić do bramy szpitala, ale Natalie mnie powstrzymała.
- A będę mogła chociaż wyjść na dwór w najbliższym czasie?
- Możesz pójść do szpitalnego parku, ale nie dalej niż granice budynku.
- Mhm, dobra.
Po obiedzie poszłam do Sapnapa. Z przyzwyczajenia otworzyłam drzwi i wpadłam do jego pokoju opadając od razu na jego łóżko. Przywitałam Dreama i George'a. Dopiero po chwili ogarnęłam, że poza tamtą dwójką w pokoju jest jeszcze jeden chłopak.
- A ty to kto?
Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się chłopakowi.
- Jacobs. Znaczy Karl Jacobs.
- Fajnie. Ja jestem Madison.
Wystawiłam rękę aby Jacobs mógł ją uścisnąć. Chwilę się zawahał jednak złapał mnie za rękę i machnął nią.
- Jesteś kolejnym przyjacielem Sapnapa?
Zapytałam prostując plecy. Ściągnęłam świeżo założone tenisówki, po czym usiadłam po turecku.
- Dokładnie. Z tego co zauważyłem poznałaś już Dreama i George'a.
- Zdarzyło mi się nawet staranować tego daltonistę.
- Wywaliłaś się nawet na moim streamie.
- O, widziałem to. To byłaś ty?
- No tak, bo kto inny tak pięknie potrafi przelecieć przez otwarte drzwi potykając się o własne nogi? Tylko ja. Ostatnio jak byłam z Sapnapem na basenie to się wywróciłam i tam wpadłam.
CZYTASZ
❀ Ostatnie kwiaty ❀ Dream SMP ❀
FanfictionMadison choruje na przewlekłą chorobę płuc. W czasie swojego pobytu, w szpitalu również znajduje się jeden chłopak. Co prawda nie inspirowałam się niczyim opowiadaniem, ale napiszę, że "Your new heart" było inspiracją, by nie było problemów 10.06.2...