10

591 50 51
                                    

- Dobra pytanie brzmi: jak zamierzasz zaliczyć rok? Masz dwa zagrożenia, cztery dwójki i jedną tróję.

Usiadłam po turecku na szpitalnym łóżku. Zaraz jednak musiałam zmienić pozycję by łatwiej mi było wypluć krew, która zalegała w moich płucach.

- Mmm, smacznie.

Joe idealnie podsumował to, co znajdowało się w misce. Wygadałam usta chusteczką.

- Chcesz się zamienić?

- Nie. Dzięki. Jakbym mógł ci oddać płuca bez umierania to pewnie bym to zrobił. Na obecny czas mogę ci jedynie dać jedną nerkę i kawałek wątroby. Satysfakcjonuje cię to?

- Potrzebuje płuc, nie twojej zepsutej wątroby debilu.

- No wiem.

Trochę zmartwił mnie fakt, że na razie nie będę mogła mieć przeszczepu płuc. Joe popatrzył się na mnie i objął mnie ramieniem.

- Nie martw się. Damy radę. Najwyżej znajdziemy ci jakiegoś dawcę.

Chłopak uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.

- No proszę, jak chcecie to potraficie być kochanym rodzeństwem.

Do pokoju weszła mama. Kobieta założyła ręce na piersi, ale uśmiechnęła się promiennie. Była chyba zadowolona z tego widoku. W sumie rzadko nas tak razem widziała, więc jej zadowolenie było uzasadnione.

- Nie przyzwyczajaj się mamo. Jak tylko Mad wróci do domu zapewne stoczymy porządną wojnę o kolejkę do kibla.

- I tak ją wygram.

Rzuciłam bratu wyzywające spojrzenie.

- Chciałabyś.

Uśmiechnął się do mnie swoim wrednym uśmieszkiem. Usłyszałam jak mama wzdycha.

- A dopiero co byliście tacy kochani. No i po ptakach.

Kobieta opuściła swoje ręce uderzając nimi o uda. Żegnając się z rodziną chciałam ich odprowadzić do bramy szpitala, ale Natalie mnie powstrzymała.

- A będę mogła chociaż wyjść na dwór w najbliższym czasie?

- Możesz pójść do szpitalnego parku, ale nie dalej niż granice budynku.

- Mhm, dobra.

Po obiedzie poszłam do Sapnapa. Z przyzwyczajenia otworzyłam drzwi i wpadłam do jego pokoju opadając od razu na jego łóżko. Przywitałam Dreama i George'a. Dopiero po chwili ogarnęłam, że poza tamtą dwójką w pokoju jest jeszcze jeden chłopak.

- A ty to kto?

Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się chłopakowi.

- Jacobs. Znaczy Karl Jacobs.

- Fajnie. Ja jestem Madison.

Wystawiłam rękę aby Jacobs mógł ją uścisnąć. Chwilę się zawahał jednak złapał mnie za rękę i machnął nią.

- Jesteś kolejnym przyjacielem Sapnapa?

Zapytałam prostując plecy. Ściągnęłam świeżo założone tenisówki, po czym usiadłam po turecku.

- Dokładnie. Z tego co zauważyłem poznałaś już Dreama i George'a.

- Zdarzyło mi się nawet staranować tego daltonistę.

- Wywaliłaś się nawet na moim streamie.

- O, widziałem to. To byłaś ty?

- No tak, bo kto inny tak pięknie potrafi przelecieć przez otwarte drzwi potykając się o własne nogi? Tylko ja. Ostatnio jak byłam z Sapnapem na basenie to się wywróciłam i tam wpadłam.

❀ Ostatnie kwiaty ❀ Dream SMP ❀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz