Kolejny raz znajdowałam się w szpitalu. A to wszystko tylko dlatego, że zaczęła się wiosna, a co za tym szło pyłki. Jako osoba z chorymi płucami znoszę alergię dużo gorzej niż zdrowi ludzie. Westchnęłam tylko i rzuciłam się na szpitalne łóżko. Przymknęłam oczy. Pościel pachniała typowym dla tego budynku zapachem. Chemia i czystość. Westchnęłam. Zmowtywowałam się do wstania z pościeli. Odchrząknęłam, po czym sięgnęłam po swój telefon. Przejrzałam cały internet wzdłuż i wszerz, aż wreszcie przyszedł czas by się rozruszać. Wyciągnęłam spod łóżka trampki i nałożyłam je na stopy. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi od sali. Wyjrzałam na korytarz w celu upewnienia się, że droga wolna. Ledwie zrobiłam kilka kroków w stronę dyżurki, a już usłyszałam czyjś głos.
- Nie wybieraj się nigdzie.
Odwróciłam się w stronę dobrze znanej mi osoby. Doktor trzymał w ręku teczkę z papierami. Zachodziło się na długie omawianie tego na co choruję.
- Skoro już zdążyłem cię złapać to chodź omówimy diagnozę.
Jeszcze raz spojrzałam w stronę tak upragnionej wolności po czym ruszyłam za doktorem z powrotem do sali. Zdjęłam trampki i wdrapałam się na łóżko. Usiadłam po turecku, a palce u rąk splotłam razem. Odmówiłam z mężczyzną przyczynę mojego ataku kaszlu. Powiedział, że przepisał mi leki po czym zostawił mnie w pokoju. Podjęłam się drugiej próbie wyjścia z oddziału. Przemknęłam przez korytarz. Potem przez dyżurkę i pomknęłam na kolejne piętro. Wejście po schodach trochę mnie zmęczyło, więc odkaszlnęłam kilka razy. Przygotowałam sobie nawet chusteczkę, jednak okazała się być niepotrzebna. Przeszłam się po dobrze mi już znanym szpitalu. W czasie swojej wycieczki zauważyłam na korytarzu dwójkę chłopaków. Stali w drzwiach pokoju numer 312. Przypomniałam sobie, że poprzedniego dnia przywieźli tam chłopaka ze złamaną nogą. Nie wyglądało to dobrze. Podczas przemierzania korytarza minęłam się z tamtą dwójką. Jeden był blondynem, dość wysokim. Drugi natomiast był brunetem. Stojąc obok swojego przyjaciela wyglądał jak krasnal. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak dwójka idzie przez korytarz i kłóci się o swój wzrost.
- Clay! Przestań mi wypominać, że jestem niższy! Nie moja wina.
Na to ten drugi zaczął się śmiać. Właściwie to jego śmiech przypominał czajnik. Zaczął się nawet dusić ze śmiechu. Przeszłam obok nich. Kiedy znajdowałam się obok pokoju chłopaka ciekawość wzięła nade mną górę i zajrzałam do pokoju. Na szczęście pacjent miał na uszach słuchawki, więc mnie nie zauważył. Tak przynajmniej myślałam.
- Pomóc ci w czymś?
Zamrugałam kilka razy. Myślałam, że mnie nie zauważył. Spojrzałam na chłopaka.
- Eee... Nie nie trzeba.
Wróciłam na korytarz z lekka skołowana. Już zamierzałam iść na swój oddział. Kiedy usłyszałam chłopaka.
- Sapnap.
- Co?
Odwróciłam się z powrotem w jego kierunku.
- Możesz mi mówić Sapnap.
- A, okej. Ja jestem Madison, dla przyjaciół Mad.
Sapnap uśmiechnął się. Również odwzajemniłam to uśmiechem. Poklepał miejsce obok siebie na łóżku.
- Możesz wejść. Nic ci nie zrobię.
- No wiesz. Chyba ciężko by ci było z nogą w gipsie.
Wskazałam palcem na jego nogę.
- Fakt. Mogłoby być ciężko.
Roześmialiśmy się razem. Weszłam do jego pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Zaczęliśmy rozmawiać. Odpowiadało mi jego towarzystwo.
CZYTASZ
❀ Ostatnie kwiaty ❀ Dream SMP ❀
FanfictionMadison choruje na przewlekłą chorobę płuc. W czasie swojego pobytu, w szpitalu również znajduje się jeden chłopak. Co prawda nie inspirowałam się niczyim opowiadaniem, ale napiszę, że "Your new heart" było inspiracją, by nie było problemów 10.06.2...