Jak nie trudno było się domyśleć Joe zebrał niezły ochrzan od Natalie, kiedy ta zobaczyła go leżącego obok mnie na łóżku. Wygoniła go ze szpitala. Podczas całej tej sceny próbowałam nie zacząć się śmiać, by nie prowokować Natalie, aby dostać kolejny szlaban.
- A spróbuj tylko się zaśmiać.
- No właśnie próbuję się nie śmiać. Uwierz ciężko.
- Wierzę.
Kąciki ust kobiety się uniosły. Od razu pokazałam na nią palcem.
- Widziałam!
- Cicho, nic nie widziałaś.
Natalie wyszła z pokoju. Wpadłam na pomysł, by Andrew nauczył mnie jeździć na desce. Wyrwałam jakąś kartkę z zeszytu. Napisałam na niej pytanie, po czym wymknęłam się z pokoju i wrzuciłam mu ją w szparę pod drzwiami. Jakieś piętnaście minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Andrew z deską pod pachą. Wyciągnął rękę i podał mi kartkę.
- Twoje nie?
Wzięłam od niego kawałek papieru.
- Nie, ducha świętego.
Chłopak przewrócił oczami i parsknął śmiechem. Wyciągnął do mnie rękę.
- To co duchu święty? Dalej chcesz się uczyć jeździć, czy nie?
- Chcę.
Podałam mu swoją rękę i poszłam za nim na korytarz. Najpierw popisał się swoimi umiejętnościami przede mną. Dopiero potem pozwolił mi na nią stanąć. Przez całą godzinę trzymał mnie za ręce i asekurował.
- Możesz mnie już chyba puścić. Dalej już sobie dam radę. Może dojadę do dyżurki.
- No dobra, jak chcesz.
Andrew puścił mnie. Pierwszą połowę korytarza przejechałam w miarę dobrze. Potem już było gorzej. Pacjenci zaczęli wychodzić ze swoich pokoi i prawie w jednego wjechałam. Zakręciłam na dyżurce i wróciłam do Andrew.
- I co?
- Sukces! Nie wywaliłam się!
- Gratulacje.
Zaczął klaskać, a ja się ukłoniłam.
- Dobra jak już umiem jeździć to naucz mnie jakiejś sztuczki.
Andrew się roześmiał.
- Jeździć to ty będziesz umiała jak kilka razy tak przejedziesz, a nie tylko raz. Poza tym spokojnie jak na wojnie. Nie pali się.
- Moja cierpliwość się pali.
- To ją ugaś. Proste? Proste. Trzeba tylko pomyśleć.
- Fuck you.
Pokazał mu środkowy palec. Chłopak tylko zaczął się ze mnie śmiać.
- A żebyś się tak powietrzem udławił.
Jak na zawołanie zaczął się krztusić. Odkaszlnął porządnie i spojrzał się na mnie.
- A idź ty wiedźmo. W Salem to by cię spalili.
- W takim razie wznieśmy palenisko szczęścia i spalmy mnie.
- Może nie być palenisko, a kuchnia polowa? Będzie mniejsze i jest szansa, że Natalie nie zauważy.
- Ja chcę palenisko, nie jakąś kuchnię polową.
Kąciki ust chłopaka uniosły się, po czym on sam parsknął śmiechem. Poszłam w jego ślady i również zaczęłam się śmiać. Nie było mi jednak potem do śmiechu. Znów zaczęłam pluć krwią. Mało tego, kiedy napisałam to Sapnapowi postanowił się do mnie przejść i towarzyszyć mi.
CZYTASZ
❀ Ostatnie kwiaty ❀ Dream SMP ❀
FanficMadison choruje na przewlekłą chorobę płuc. W czasie swojego pobytu, w szpitalu również znajduje się jeden chłopak. Co prawda nie inspirowałam się niczyim opowiadaniem, ale napiszę, że "Your new heart" było inspiracją, by nie było problemów 10.06.2...